Rozdział 35

233 18 0
                                    

— Lucas! Pora wstawać! — Już od przeszło pół godziny staram się obudzić mojego chłopaka, lecz to zadanie jest trudniejsze niż myślałam. Przez to, że ostatnio mało spał ciągle jest niewyspany i zapewne jedyne czego pragnął przez ostatnie dnie to porządny wypoczynek. Jednak godzina dziesiąta to, według mnie, idealna pora, aby wreszcie wstać z tego łóżka. Szczególnie kiedy jest się w gościach. 

— Już wstaje — bełkocze przez sen, co mnie bardzo bawi. Nie mogę powstrzymać się od lekkiego uśmiechu na twarzy. Jednak ani to mnie nie powstrzyma przed ściągnięcie z niego kołdry. 

— Wstawaj, Lucas! — krzyczę mu prosto do ucha. Może chociaż to pomoże! 

Ku mojemu zaskoczeniu mężczyzna otwiera oczy, a jego wzrok przepełniony jest gniewem. Zamieram na jego widok, myśląc że właśnie się doigrałam. 

— Masz trzy sekundy, aby zniknąć mi z oczu — syczy przez zaciśnięte zęby, co jeszcze bardziej mnie stresuje. 

— Raz  — zaczyna liczyć, ale ja nie do końca orientuję się co takiego ma tutaj miejsce. Nadal tam stoję i patrzę na niego zdezorientowana. Natomiast Lucas wlepia we mnie swoje nienawistne spojrzenie. 

— Dwa. — Okej, rozumiem. Pora na mnie... I kiedy odwracam się, aby zwyczajnie uciec od niego, dociera do mnie ostatni wyraz wyliczanki. Moje serce momentalnie znajduje się w gardle, a nogi zaczynają się plątać wbrew mojej woli. Stres to ogromny wróg człowieka! 

— Doigrałaś się, Davino! — Mężczyzna wstaje z łóżka i podąża wprost do mnie. Cholera, i gdzie ja mam niby uciec? Mam wybiec z pokoju? Przecież to dziecinne, nie będę zachowywać się jak dzikuska w cudzym domu! To zdecydowanie nie na miejscu! 

W pewnym momencie czuje duże dłonie, oplatające moje ciało w talii. Podskakuję przerażona na ten gest, gdyż wcale się go nie spodziewałam. Lucas przyciąga mnie bliżej siebie, aby później... zacząć mnie bezlitośnie łaskotać! A to przebiegły drań! 

— Lu...Luc...Lucas! Przestań! — Nie mogę się wysłowić przez jego dłonie błądzące po moim ciele i wywołujące u mnie napad śmiechu. To są tortury! 

— Przeprosisz? — pyta najzwyczajniej w świecie, a w jego głosie słychać śmiertelną powagę. Serio? Mam przepraszać za taką drobnostkę? — Nie dosłyszałem. — Jeszcze bardziej zaczyna mnie gilgotać, a mnie brakuje już powietrza do oddychania. Chcąc, nie chcąc, muszę się poddać. Ważniejszy jest dla mnie tlen! 

— Prze...przepraszam! — jąkam zmęczona, a wtedy jego dłonie oddalają się ode mnie. Co za ulga! 

Pomimo mojej kompromitacji, a jego powodu do dumy, nadal nie ustępuje ode mnie i trzyma w słabszym, ale jednak wciąż mocnym, uścisku. Nie ruszam się ani na milimetr, ponieważ nie chcę dać mu powodu do kolejnego ataku łaskotek. Potrzebuję trochę odetchnąć. Lucas kładzie głowę na moim ramieniu, przez czuję jego oddech na karku. Tym razem wcale mnie to nie łaskoczę, a nawet mogę powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Jest to dość podniecające. Od zawsze lubiłam czułości związane z tą częścią ciała. Według mnie ma w sobie coś z intymności. 

Jego dłonie delikatnie masują moje biodra, co przyprawia mnie o niemałe dreszcze. Mój oddech staje się nierównomierny, a całe ciało lekko się trzęsie z powodu nadmiaru emocji. Ten człowiek wywołuje u mnie takie napięcie emocjonalne, że zaraz eksploduję I pomyśleć, że jeszcze do niczego między nami nie doszło... coś czuję, że dłużej tak nie wytrzymam. 

Mężczyzna odgarnia moje włosy z karku oraz ramienia, po czym składa w tym miejscu mokre pocałunki. Delikatnie wodzi nosem po mojej skórze, a w rejonie gdzie dotyka natychmiastowo pojawia się "gęsia skórka". Moje ciało za bardzo mnie zdradza, choćbym chciała to nie jestem w stanie ukryć tego, że to co robi bardzo mi się podoba. Jego dłonie przestają masować moje biodra i schodzą coraz niżej. Dotykają mojego brzucha, a następnie kierują się w stronę ud, badając każdy ich fragment. 

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz