Rozdział 33

251 20 0
                                    

Dzisiejszy dzień zapowiada się ciekawie. Za niedługo dopłyniemy do naszej przystani, wreszcie będziemy u celu. Dokańczam ścielenie łóżka, po czym sapię z ulgą. Ta kołdra wcale nie należy do lekkich. Już wczoraj doszłam do wniosku, że nie będę o niczym wspominać Lucasowi z moich własnych doświadczeń. Potrzebuję dowiedzieć się całej prawdy, a kłótnia z nim w niczym tu nie pomoże. Zresztą lepiej utrzymać go w niewiedzy. Mam większe szanse na jakiekolwiek działanie, kiedy mężczyzna nie próbuje zatuszować swoich kłamstw.

Ogarniam cały nasz pokój, po czym dopakowuję pozostałe swoje rzeczy. Lucas w tym czasie bierze prysznic, też by mi się przydało umyć przed kolejną drogą samochodem. Właśnie ciekawe jak mężczyzna zaplanował dalszą podróż, skąd weźmie auto? Przecież na tym statku nie ma loku samochodowego, więc z pewnością jego auto zostało w poprzednim miejscu.

- Gotowa? - pyta, kiedy wszystko zostaje dopięte na ostatni guzik. Rozglądam się po całym pomieszczeniu w celu zlokalizowania ewentualnych pominięć, lecz nic takowego nie dostrzegam. Gestem ciał doskonale się porozumiewamy, dzięki temu nie potrzebujemy używać zbędnych słów. Wydawałoby się, że jesteśmy tacy zgrani...

~*~

Na całym statku panuje ogromny harmider. Każdy jest ciekaw jak wygląda kraj, do którego właśnie przybyliśmy. Pełno gapiów zajmuje miejsca przy burcie skutecznie zasłaniając innym cały widok. Nadeszła pora odprawy, lecz nie jest to takie łatwe. Ogromna kolejka tworzy się od połowy statku, idąc aż do podstawionego mostku dla wysiadających.

- Trochę to zajmie. - Wzdycha mój porywacz, dotykając dłonią swojego czoła. Ma rację. Kolejka jest naprawdę potężna. Nasze relacje nie uległy zmianie, a ja staram się niczego po sobie nie zdradzić. Nie chcę, aby domyślił się prawdy, żeby wiedział, że wiem więcej niż myśli. Mam jednak głęboką nadzieję, że mój mały plan się uda i dowiem się o jakie zlecenie chodziło Jennifer, co takiego ukrywa przede mną Lucas?


Wreszcie, po długim czasie oczekiwania, nadchodzi nasza kolej. Masywni mężczyźni sprawdzą nasze bagaże, choć wcale nie rozumiem tej czynności. Jasne jest, że musi być ona wykonywana wchodząc na pokład, ale schodząc? Chyba, że poszukują czegoś. Zdarzają się i takie przypadki.

- W porządku - mówi jeden z nich, dając znać drugiemu, aby nas przepuścił. Nie mamy ze sobą żadnej broni, więc nie jest żadnym zaskoczeniem. To znaczy, ja nie mam żadnej broni, bo znając życie Lucas wcale nie jest taki "goły i wesoły".

Przechodzimy dość długim mostkiem, łączącym statek z stałym gruntem. Zauważam, że na lądzie jest wiele ludzi, a nawet zrobił się mały tłum. To wszystko osoby, które zeszły z pokładu, jeszcze się nigdzie nie podziały. Ah, jak dobrze poczuć ziemię pod stopami. Moja fobia wobec rejsu okazała się nie być taka silna. Udało mi się przetrwać do końca podróży bez niepotrzebnych histerii, a to dla mnie mały sukces. Zgrabnie przeciskamy się przez ludzi i docieramy do wyjścia z przystani.

Kiedy stajemy na chodniku przy dość ruchliwej ulicy, Lucas rozgląda się po całej okolicy, jakby czegoś szukał. Drapie się po głowie, po czym chwyta mnie za rękę i prowadzi w obcym dla mnie kierunku. Nigdy nie byłam we Francji, ale z tego co zdążam zauważyć to Lucas miał już okazję tu przebywać. Okolica wcale nie wydaje się dla niego taka nieznana. Oczywiście, nie mylę się. Mężczyzna zaprowadza nas pod miejsce, gdzie mogłam się spodziewać.

- Musimy wypożyczyć jakieś auto - mówi, patrząc na sporych rozmiarów budynek, oddzielony ogrodzeniem od reszty świata. Po wejściu na teren dostrzegam dużą ilość samochodów, wszystkie stoją idealnie równo na szerokim placu. Jest tu wiele różnych marek aut, jedne droższe, natomiast inne należą do tańszej grupy.

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz