Na swoim ciele czuję przeszywający chłód męskich dłoni. Przełykam ślinę, już któryś raz z rzędu. Ten prosty gest potrafi mnie nieco uspokoić. Duże kończyny operują na moim rozgrzanym ciele, co wywołuje gęsią skórkę. Staram się o tym nie myśleć, lecz nie jest to takie łatwe.
— Wdało się zakażenie. — Z zamyśleń wyrywa mnie głos lekarza. Zerkam na niego, lecz nadal jestem, jak w transie. — To dlatego miewasz gorączkę — wyjaśnia, dokańczając sentencję. — Przepiszę ci maść, to powinno pomóc. — Mężczyzna zbiera swoje rzeczy, kiedy ja analizuję jego słowa. Od dłuższego czasu miewam wysoką gorączkę. Przynajmniej teraz wiem czego to jest przyczyna. Przenoszę swój wzrok na mojego gościa, który kładzie małą karteczkę na stoliku nocnym. — Smarować raz dziennie — poleca, a ja orientuję się, że musi to być recepta.
— Dziękuję — mówię kulturalnie, kiedy doktor staje przed drzwiami. W jednym momencie, jakby zapomniał co ma właściwie zrobić. Nie patrzy na mnie, wzrok skierowany ma na podłogę. Zaczynam się zastanawiać czy, aby na pewno on się dobrze czuje.
— Wszystko w porządku? — zadaję proste pytanie, gdyż niepokoi mnie jego stan. Mężczyzna podnosi na mnie wzrok, lecz wydaje się on być rozmyty, puste spojrzenie.
— Radziłbym trzymać się z daleka od Lucasa, to zły człowiek. — Słowa, wypowiedziane przez lekarza mocno mnie szokują. Wiem, że Lucas do najlepszych ludzi nie należy, ale żeby znowu aż tak? — Dla własnego dobra — dodaje, po czym znika za drewnianą powłoką. Jestem oszołomiona jego wyznanie, a raczej „złotą radą"? Moje myśli błądzą nieuchronnie wokół jednej osoby.
Jeszcze przez długi czas leżę na wygodnym łóżku, a moje czynności ograniczają się do wpatrywania w jasny sufit nade mną. Zbliża się godzina dwudziesta, a ja nic nie jadłam tego dnia. Z samego pokoju wychodziłam zaledwie kilka razy, jedynie do łazienki. Każdy ruch sprawia mi wiele trudu. Być może to właśnie dlatego cały dzień spędzam w łóżku przykryta puszystą kołdrą. Po mojej głowie echem odbijają się słowa doktora. Próbuję zrozumieć ich sens, lecz przychodzi mi to z wielkim trudem. To, że Lucas jest złym człowiekiem wiem od zawsze. W końcu mnie porwał i bez litości wypowiada się o mojej jedynej rodzinie, która mi została. Wiele razy wykazał się też swoim cudownym charakterem. Ale żeby od razu uważać go za potwora? Nie sądzę, aby był aż tak „zły". Mam na to nawet dowód – równie dobrze mógł mnie zostawić ranną na polu bitwy, ale tego nie zrobił. Pomógł mi, a nawet uratował mi życie... całkiem zły człowiek nie posunąłby się do takiego czynu. Mój żołądek wydaje z siebie kolejne dźwięki, które świadczą o moim wygłodniałym stanie. Przez dłuższy czas zastanawiam się nad pójściem do kuchni i zrobieniem sobie czegoś do jedzenia, ale moje rany nie bardzo na to pozwalają. Każdy, nawet najmniejszy ruch sprawia wiele bólu, a moje ciało krzywi się za każdym razem. Dlatego też jakakolwiek próba wstania z posłania kończy się niepowodzeniem. Mam tego dość. Poddaję się i odganiam myśli od tej fatalnej w skutkach czynności. Ten cały natłok przeróżnych myśli sprawia, że mój umysł staje się „przegrzany", a ja jedyne o czym teraz marzę to błogi sen. Powieki niemalże same opadają, domagając się odpoczynku, dlatego nie stawiam większych oporów i pozwalam im na bezwładność. Potrzebuję nieco czasu na regenerację sił. Może wtedy poczuję się lepiej i będę mieć większą chęć do życia, bo jak na razie to kiepsko z tym u mnie. Kiedy odpływam do krainy Morfeusza przez myśl przechodzi mi jedna ważna myśl – muszę wykupić tę maść. Ale jak mam to zrobić skoro nie mogę opuścić tego domu? Lucasa natomiast nawet nie ma w nim cały dzień! Oby wrócił do jutra, bo potrzebuję tego leku...
~*~
Przede mną rozciąga się cholernie długi las, w którym nie ma miejsca na jakiekolwiek promienie słoneczne. Pora dnia wcale nie jest najpóźniejsza, a mimo to wokół mnie panuje ogromna ciemność. Drzewa gęsto rosną wśród innych krzewów, tym samym zakłócając dostawanie się jakiejkolwiek jasności. Ujrzenie chociażby udeptanej ścieżki przed sobą jest całkiem sporym zadaniem. Uważnie rozglądam się po okolicy, lecz jest ona mi nieznana. Nie wiem gdzie jestem, nie kojarzę tego lasu. Idąc już długi czas nie spotykam na swej drodze nikogo innego prócz kilku śpiewających ptaków. Czy ktoś tu w ogóle bywa? Nic dziwnego, że nie. Miejsce te wcale nie należy do najprzyjemniejszych. Jedynym jego atutem jest piękno przyrody, jakie w sobie kryje. Nigdy nie widziałam równocześnie tak tajemniczego miejsca, a zarazem zapierającego dech w piersiach. Napajam się jego widokiem, choć nie ukrywam, że znalezienie wyjścia byłoby całkiem dobrą opcją. Choć zachwyca mnie jego natura, to jednak lękam się i obawiam złego. Co za kłótnia emocji, nieprawdaż?
W jednej chwili dociera do mnie głośny, potężny ryk. Nie mam pojęcia co to za dźwięk. Gwałtownie odwracam się w kierunku, z którego dochodzi. W mojej głowie pojawiają się same najgorsze scenariusze. Wytężam wzrok, aby móc cokolwiek dostrzec w objęciach ciemności. Kiedy jednak patrzę w stronę gęstwiny drzew, nie mam problemu w zidentyfikowaniu sprawcy odgłosu. Zza sporego dębu zauważam stojącego Lucasa. Patrzy na mnie w sposób złowrogi, nie wygląda, aby miał dobre zamiary. Moje serce momentalnie przyspiesza, a ciało zaczyna się potwornie trząść. Chciałabym uciec, lecz nie mogę się nawet ruszyć. Zostaję sparaliżowana przez nagłą falę strachu. W oczach pojawiają się łzy, których nie jestem w stanie opanować. Mężczyzna robi krok w moją stronę. Dopiero teraz mogę bardziej mu się przyjrzeć. Ubrany jest cały na czarno, w jego stroju nie ma miejsca na inny kolor. Twarz wyraża sam gniew. Natomiast w powietrzu unosi się gęste napięcie, które pojawia się między naszą dwójką – nikogo innego tu nie ma. Jestem skazana na jego łaskę, humorki. Nagle, kiedy jest już wystarczająco blisko, zza paska swych spodni wyciąga małego przyjaciela. Zwie się Glock. Skąd wiem? Miałam już okazję go poznać – nie za miła postać. W jednym momencie powraca do mnie cała chęć walki. Paraliż znika z mojego ciała, a ja rzucam się biegiem w nieznanym mi dotąd kierunku. W tym momencie nie przejmuję się tym faktem, najważniejsze jest, aby być jak najdalej od tego psychopaty. Dlaczego on do mnie celuje? Co ja mu złego zrobiłam! Nic z tego nie rozumiem! Mijam kolejne drzewa, które wyglądają tak samo jak poprzednie. Poza ruchem jaki wykonuje, nic więcej się nie zmienia. Wszystko wygląda tak samo. Niestety, jestem bardzo wielką kretynką, myśląc że zdołam uciec od Lucasa. Przecież on ma taką kondycję, o jakiej ja nawet nie śniłam! Mimowolnie odwracam się za siebie, aby zdiagnozować naszą odległość, ale to jedynie pogarsza moją sytuację. Zauważam, że mężczyzna znajduje się tak blisko mnie, a na sam jego widok kręci mi się w głowie. Przez chwilę obraz przede mną staje się niewyraźny, tracę ostrość. Nagle czuję dotyk na swojej skórze. Lucas łapie mnie za ramię, co doprowadza mnie do szaleństwa.
— To koniec. — Jego donośny głos rozbrzmiewa w mojej bolącej głowie. Jedyne co potem słyszę to ogromny huk, po którym następuje błoga cisza...
Budzę się z głośnym krzykiem i natychmiastowo podnoszę do pozycji siedzącej. Moje całe ciało jest mokre od potu, jaki mi towarzyszył podczas tego okropnego koszmaru. Natychmiastowo chwytam się za rozpalone czoło i dociera do mnie, że mam gorączkę. To już kolejny raz w ciągu ostatnich dni, kiedy budzą mnie złe sny. Kątem oka zerkam na godzinę i dostrzegam, że jest po północy, co oznacza, że niewiele spałam. W całym domu panuje ciemność, więc Lucas pewnie jeszcze nie wrócił. Ciekawa jestem gdzie on się tyle podziewa. Nawet mnie nie poinformował o niczym! Oby zdążył do rana.
_____________
Słów: 1231
CZYTASZ
Niechciana rzeczywistość
Teen FictionOd: Nieznany "Nie sądziłem, że jesteś taka niegrzeczna... Jeśli chcesz dowiedzieć się kim jestem, wyjdź na zewnątrz." - Muszę oddzwonić w jedno miejsce, poczekasz? To jedno, niepozorne wydarzenie zaważyło nad całą jej przyszłością. Natrętne smsy...