Rozdział 3

724 50 11
                                    



Od feralnej imprezy minęło już trochę czasu, bo całe dwa tygodnie. Od momentu, kiedy zorientowałam się, że Lucas mnie obserwuje wpadłam w pewnego rodzaju panikę. Nie sądzę, aby był to zbieg okoliczności, a już szczególnie wydarzenie z misji.

Wychodząc z domu; przebywając na mieście; wśród ludzi mam wrażenie, że ktoś mnie ciągle obserwuje. Być może to wcale nie jest prawdą, a jedynie moją wyostrzoną wyobraźnią, ale jednak zawsze takie przeczucie wzbudza lęk i skłania do głębszych refleksji nad sytuacją.

— Davina, jak się czujesz? — pyta mnie Louisa, która od dłuższego czasu stara się spędzić ze mną choć kilka chwil. Niestety, dla mnie ostatnie wydarzenia to zbyt wiele i nie jestem w stanie śmiać się i być tak samo radosna, jak jeszcze całkiem niedawno. Ostatnim razem powiedziałam jej, że po prostu nie czuję się najlepiej... nie chcę, aby nie potrzebnie się mną martwiła i zastanawiała o co może chodzić.

— Ostatnio ciągle jesteś jakaś zamyślona i w ogóle nieobecna... — ciągnie dziewczyna, a ja muszę przyznać jej rację... oczywiście jedynie w myślach. — Nie sądzę, że to jedynie choroba...

— Już czuję się lepiej. Po prostu ostatnio miałam jakieś bóle głowy... ciągle mi się kręciło i nie mogłam się na niczym skupić — tłumaczę spokojnie, aby ją uspokoić i zapewnić o swojej „racji".

— No, nie wiem... już tak dawno nigdzie nie byłyśmy. — Spoglądam na nieco przymuloną przyjaciółkę i robi mi się jej trochę szkoda. To prawda, przez moje chore obawy nie byłyśmy nigdzie od dwóch tygodni....

— Mam pomysł — mówię poważnie i przełykam ślinę. Bardzo zależy mi na przyjaźni z Louisą, dlatego nie chcę jej zaniedbywać. — Chodźmy na dobrą kawę i ciasto.

Dziewczyna zerka na mnie zdziwiona taką propozycją, ale szybko to przechodzi i wydaje z siebie ciche mruczenie zadowolenia. Jej twarz momentalnie staje się promienne, a całe ciało jest takie żywe i pełne energii.

— Tak długo na to czekałam! — Entuzjazm bije z niej na kilometr, na co również uśmiecham się szeroko. Brakowało mi takiej szalonej Louisy! — To ja idę się ubrać! — I nim się oglądam, dziewczyna znika gdzieś za ścianami. Zerkam na swój telefon i orientuję się, że jest już godzina piętnasta. Czas się zbierać...

~*~

— Jedziemy moim samochodem! — krzyczy podekscytowana dziewczyna, a ja wzdycham żałośnie. Z nią nigdy nie mam szans...

Chwilę później siedzimy już obie w aucie Louisy i zmierzamy do naszej ulubionej kawiarni. Mam taką ogromną ochotę na pyszną kawkę z tego właśnie miejsca. Tak dawno już mnie tam nie było...

Przestaję chwilowo rozmyślać o napoju, kiedy w radio słyszę moją ulubioną piosenkę. Wsłuchuję się w jej pierwsze wersy, a moje ciało zatraca się w melodii doszczętnie.

— „I've gotta keep the calm before the storm
I don't want less, I don't want more
Must bar the windows and the doors
To keep me safe, to keep me warm"* — Słuchając piosenki, całkowicie wyłączam się ze świata rzeczywistego. Uwielbiam głos Avril, tak samo, jak i tekst tego utworu. Jest tak bardzo dosłowny i adekwatny do teraźniejszego świata...

— „Yeah, my life is what I'm fighting for
Can't part the sea, can't reach the shore
And my voice becomes the driving force
I won't let this put me overboard" — Daję ponieść się emocjom i zaczynam śpiewać wraz z wokalistką. Za każdym kolejnym wersem mój głos staje się coraz głośniejszy, a zarazem silniejszy.

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz