Rozdział 27

305 20 0
                                    

Dzisiejszego dnia Lucas zaprosił mnie na naszą pierwszą, prawdziwą randkę. Od rana chodzę podekscytowana. W mojej głowie jest niezły bałagan: nie wiem co założyć ani gdzie mnie zabiera! Nie zdradził mi żadnych szczegółów, co jeszcze bardziej mnie irytuje. Mam zdać się na jego los? To nie w moim stylu. 

A jednak mu ufasz — podpowiada mi głos gdzieś wewnątrz mnie. 

Cały dzień leżę pod kocem i zajadam się przekąskami, popijając przy tym gorącą czekoladę. Jest środek wiosny, ale dla mnie zawsze jest odpowiednia pora na ten pyszny napój. 

— Zgnijesz pod tym kocem! — Lucas rzuca we mnie jedną z poduszek, leżących na fotelu. Nie spodziewam się tego ataku, dlatego przedmiot uderza prosto we mnie, wytrącając mi kubek z gorącą cieczą. Cała jego zawartość rozlewa się na dywanie. Ma szczęście, że nie na pościel! 

Zdenerwowana odkładam telefon, na którym do tej pory oglądałam serial, po czym zmierzam  w stronę mężczyzny. Nie daruję mu tego! W pośpiechu chwytam poduszkę i rzucam w niego z niezłym zamachem. Facet także nie spodziewał się odwetu z mojej strony, dzięki czemu obrywa prosto w twarz. 

— To za moją czekoladę! — tłumaczę wściekła, ale jak widać mężczyznę to jedynie bawi, a nawet nakręca do dalszej walki. Moja zaciekłość i duma nie pozwala mi na odpuszczenie, i tak właśnie zaczyna się gorąca bitwa. Poduszki latają dosłownie wszędzie! Nawet kilka rzeczy, nie naszych, zostaje mocno zdemolowana. Ciekawe jak się z tego wytłumaczymy. A zresztą! To wszystko wina Lucasa! 

W pewnym momencie facet ma dość niewyrównanych porachunków, a zabawa poduszkami najzwyczajniej go nudzi, dlatego też odrzuca na bok, trzymaną w ręce poduszkę. Zmierza do mnie pewnym krokiem, a mnie wcale się to nie podoba. Staram się obronić przed nim, ale nie bardzo mam czym. A może wcale tego nie chcę? Kobieta ma być bezbronna i niewinna, niczym kwiat na tafli oceanu, a ja właśnie taka chciałam być. W chwili mojej nieuwagi mężczyzna likwiduje odległość, jaka nas otaczała, i łapie mnie w pasie, unosząc znacznie do góry. 

— Co ty robisz?! — krzyczę wniebogłosy, modląc się, aby jednak mnie z powrotem postawił. Co jak co, ale wolę czuć twardy grunt pod stopami. Lucas nie daje za wygraną, a wręcz przeciwnie! Robi coś całkowicie niedorzecznego! Przerzuca mnie przez swoje ramię, dosłownie niczym worek ziemniaków! W tym momencie czuję się jak przedmiot, ale czuję coś jeszcze... 

— Lucas, do cholery, niedobrze mi! 

Dopiero te słowa przywołują go do porządku i rzuca mną na łóżku. Moje ciało bezwładnie ląduje na jego środku, a ja mogę odetchnąć z ulgą. Jednak nie trwa to długo. W chwili mojej nieuwagi, mężczyzna również wskakuje na posłanie i zaczyna mnie bezlitośnie łaskotać. To są już tortury! Krzyczę głośno, bo na całe gardło, ale jego to wcale nie rusza. Nie martwi się tym, że w każdej chwili ktoś z zewnątrz może to usłyszeć i zwyczajnie zaniepokoić się dziwnymi odgłosami z naszego pokoju. Nie, to dla niego wcale nie jest istotne. 

— Dość! Proszę! — Nie daję już rady! Przecież to jest katorga! Mężczyzna widząc moje błagalne spojrzenie w końcu ustępuje, mianując siebie zwycięzcą. Uśmiecha się do mnie po raz ostatni i wstaje z łóżka, tym samym oddalając się ode mnie. Wreszcie mogę zaczerpnąć powietrza. Podczas łaskotania ciężko o dostęp do tlenu. 

— Jesteś niemożliwy. 

~*~

Udało mi się wyciągnąć od Lucasa gdzie mnie zabiera! Okazało się, że miejscem tym jest basen. Tu, na statku! Jestem z tego powodu podekscytowana jak diabli! Uwielbiam pływać, ale nigdy nie miałam okazji robić tego w basenie na środku oceanu! To dla mnie zadziwiające uczucie. 

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz