Rozdział 5

690 42 5
                                    

Wciąż usiłuję wmówić sobie, że on wcale mnie nie zauważył. To tylko moja chora wyobraźnia. Jednak moje serce doskonale wie, jaka jest prawda. Jego szybkie bicie, to oznaka mojej słabości. I choć staram się uspokoić, to wszystko na nic. Zwyczajnie tracę kontrolę nad własnym ciałem.

Lucas zbliża się do mnie niemiłosiernie szybko, aż w końcu staje przede mną i uważnie mi się przygląda, jakbym szukając czegoś w mojej twarzy, spojrzeniu.

— Idziesz ze mną. — Jego głos przyprawia mnie o niezłe dreszcze. Jest taki stanowczy i pewien siebie. Patrzę na niego zahipnotyzowana, ale widocznie działa mu to na nerwy.

W pewnym momencie chwyta mnie za ramię i prowadzi schodami w górę, a następnie wprowadza z powrotem do tego samego pokoju, gdzie obudziłam się wcześniej. Eh, i znów jestem w tej samej klatce. Popycha mnie w stronę łóżka, a sam zamyka drzwi, lecz on zostaje w środku. Patrzę na niego zaalarmowana, nie wiem co chodzi mu po głowie i to mnie najbardziej martwi. Poprawiam się do pozycji siedzącej i przyglądam się jego osobie w skupieniu. Lucas również obserwuje moją twarz, ale nie wydaje z siebie żadnego dźwięku.

Rysy jego twarzy są poważne, o tym samym świadczą jego napięte mięśnie, które mogę spokojnie zauważyć przez cienki materiał jego bluzki. Pewnie ma dużo siły, musiał sporo trenować, żeby uzyskać taki efekt. Przełykam ślinę, nie chciałabym, aby przetestował swą siłę na mnie.

— Jak stąd wyszłaś? — wreszcie odzywa się do mnie, ale jego mina nadal jest zupełnie poważna.

— Mam swoje sposoby — odpowiadam szorstko, a przynajmniej na tyle, na ile stać mnie w tym momencie. Nie chcę, aby dostrzegł mój niepokój, a tym bardziej strach. Nie będę dawać mu tej satysfakcji.

Mężczyzna wzdycha opornie i podchodzi do mnie bliżej, ponawiając swoje pytanie.

— Mówiłam. Mam sposoby. — Nie daję za wygraną i nadal ciągnę tę grę, choć zdaję sobie sprawę, że jestem na przegranej pozycji. Doskonale widzę, jak Lucas stara się zapanować nad emocjami. Ciekawe jak długo tak potrafi. Niestety, ja nie należę do osób cierpliwych, zresztą to rodzinne.

— Pytam cię ostatni raz. Jak wyszłaś z tego, jebanego, pokoju? — Oj, jego opanowanie właśnie się kończy. Nie wiem dlaczego, ale właśnie w tym momencie mam ogromną ochotę wybuchnąć śmiechem. On tak bardzo się denerwuje, kiedy ja po prostu nie chcę mu tego powiedzieć...

— A ja mówię ci ostatni raz, że...

Nie dane jest mi dokończyć, gdyż jego silne ręce podnoszą mnie z łóżka i stawiają przed sobą. Moje serce momentalnie przyspiesza swoją pracę, a mnie wcale nie jest już tak do śmiechu.

— Jak stąd wyszłaś?! — Jestem pewna, że jego krzyk można usłyszeć na dole budynku. Po całym moim ciele przechodzą nieprzyjemne dreszcze, a ciało zaczyna się delikatnie trząść. Staram się je opanować, gdyż nie chcę, aby dostrzegł, że wzbudza we mnie lęk. Tacy ludzie wykorzystują każde słabe punkty.

— Ja... — Niestety, zabrakło mi języka w buzi. Nie jestem w stanie się wysłowić. Co on ze mną robi?! — Wsuwka — mówię cicho, ale tak, aby mnie zrozumiał, po czym wskazuję na swoje włosy. Nigdy nie czułam się tak bardzo upokorzona, jak teraz. Ma nade mną całkowitą władzę i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Mężczyzna wzdycha przeciągle, jakby rozumiejąc. Wszystko do niego dociera i łączy się w jedną, spójną całość. Spuszcza swój wzrok na podłogę, a ja mam moment, aby wyślizgnąć się z jego objęć. Z powrotem zajmuję miejsce na łóżku, z dala od niego. Mam nadzieję, że teraz nie odwali takiego numeru.

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz