Rozdział 12

476 34 0
                                    

Otwieram zmęczone oczy, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Miałam koszmar, to on jest powodem mojej nagłej pobudki. Przecieram zaspane powieki i orientuję się, że nie znajduję się w swoim pokoju. Staram się zlokalizować swoje położenie. Zauważam dobrze znaną mi biblioteczkę i dopiero teraz dociera do mnie, że jestem w sypialni Lucasa, tylko dlaczego? Muszę go znaleźć i z nim porozmawiać.

Zabieram ciepłą pierzynę ze swojego ciała i przekręcam się, aby wstać. Niestety, to działanie wywołuje u mnie ogromną falę bólu. Ostatkami sił powstrzymuję się od głośnego piśnięcia, a łzy momentalnie pojawiają się w mych oczach. Zaalarmowana zerkam na miejsce, gdzie czuję to potworne rozrzynanie. Zauważam, że na moim lewym boku znajduje się opatrunek.

Nagle zaczynam przypominać sobie wcześniejsze wydarzenia – akcja, napastnik, nóż, śmierć. Tylko nie rozumiem dlaczego mam ranę, skoro nie zostałam postrzelona... Nie przypominam sobie żadnego bólu wtedy... Koniecznie muszę porozmawiać z Lucasem. Może on powie mi coś więcej.

Ostrożnie wstaję z łóżka, co wcale nie jest takie łatwe, gdyż staram się nie nadwyrężać boku. Podczas tak prostej czynności miewam nawet łzy w oczach! To tak cholernie boli! Wydycham powietrze, jakie do tej pory trzymałam w płucach i opuszczam pomieszczenie. Każdy krok sprawia mi ogromną dawkę bólu, jednak dzielnie to znoszę. Chodzę po korytarzu, rozglądając się za właścicielem domu, ale nigdzie go nie dostrzegam. Może wyszedł? Myśli o jego nieobecności nawiedzają mój umysł. Jednak nie daję za wygraną i nadal przeszukuję budynek. Nie ma go u góry, więc jest na dole – myślę, wpadając na nowy pomysł.

— Davina? — Do moich uszu dociera stłumiony głos osoby przeze mnie szukanej. No, proszę sam się odnalazł. Pospiesznie odwracam się w jego kierunku, lecz nie jest to dobrym posunięciem. Wywołuje to kolejną falę nieznośnego bólu, przez co syczę w nerwach i cierpieniu. — Dlaczego wstałaś? Nie wolno ci...

— Szukałam cię — wyjaśniam skromnie, na co mężczyzna prycha niedowierzanie.

— Właśnie szedłem do ciebie — odpiera i zerka na moje ciało. — Nie możesz chodzić. Zaprowadzę cię do pokoju — nalega, po czym obejmuje mnie ramieniem i prowadzi do wspomnianego pomieszczenia. Od kiedy stał się taki troskliwy?

Lucas pomaga mi położyć się na jego łóżku tak, abym najmniej na tym ucierpiała. Wzdycham z ulgą, kiedy wreszcie mogę dać odpocząć mojemu ciału. Może i to krótka przechadzka, ale i tak sprawiła mi sporo trudu i wysiłku.

— Dlaczego jestem tutaj, a nie u siebie? — zadaję pytanie, które od samego początku nie daje mi spokoju. Mężczyzna patrzy na mnie zaciekawiony, po czym zajmuje miejsce na fotelu, niedaleko łóżka.

— Tu było bliżej — odpiera sucho, ale wiem, że nie jest to zupełną prawdą. Mój pokój znajduje się niewiele dalej, więc nie widzę takiej potrzeby. Jednak grzecznie przytakuję, nie mam ochoty dalej w to brnąć – mam ważniejsze pytania do zadania.

— Dlaczego mam bandaż na boku? — Lucas patrzy na mnie z troską i uznaniem, ale wcale nie trwa to długo.

— Zostałaś ranna, nie pamiętasz? — mówi to z lekkim trudem, czyżby aż tak się o mnie martwił? Myślałam, że jestem dla niego jedynie „zemstą".

— Nie do końca... — szepczę, myśląc o tamtym wydarzeniu. Ranna? Pamiętam jedynie jego słowa, które tak samo brzmiały, ale nic poza tym. — Przecież nie zostałam postrzelona.

— Pamiętasz tego człowieka, który cię trzymał? — pyta, a ja energicznie kiwam głową w geście zgody. — Miał nóż. W momencie, kiedy został postrzelony musiał przejechać nożem po twoim ciele — wyjaśnia Lucas, lecz sam się nad tym zastanawia. Nikt tego nie widział, to zwykłe przypuszczania, aczkolwiek zapewne trafne. — Zabrałem cię stamtąd i opatrzyłem — dodaje, jakby wiedział o co chcę zaraz zapytać, tym samym rozwiewa przynajmniej część moich myśli.

— Głęboka jest rana? — Oj, nie wiem czy jednak chcę słyszeć odpowiedź na te pytanie.

— Nie najgorsza — stwierdza mężczyzna i patrzy wprost w moje oczy. Wywołuje to u mnie falę ciepła.

— A co z tym facetem z tatuażami? — Nagle przypominam sobie o powodzie całego tego zamieszania. Lucas wydaje się być spięty na samą myśl o nim. Ciekawe jaką przeszłość kryje.

— Michael — syczy z jadem w głosie. — Problem z głowy — dodaje już pewnie siebie. Przeraża mnie myśl o tych wszystkich morderstwach. Może i sama jestem w gangu, ale to zdecydowanie nie jest dla mnie! Rzadko kiedy byłam świadkiem takich akcji.

— A co z tymi wszystkim ciałami? — Przecież tam zostało tak wiele trupów. Na pewno policja by się zainteresowała, bez wątpienia.

— Spokojnie. Nie ma śladów.

Przytakuję powolnie na jego słowa. To wszystko mnie nieźle przeraża, to zdecydowanie za wiele dla mnie. Nie mam ochoty rozmawiać już na ten temat, zresztą i tak najważniejsze rzeczy już wiem. Muszę przemyśleć i oswoić się z wydarzeniami. To dla mnie spore przeżycie.

— Jutro przyjdzie lekarz, żeby cię zbadać — informuje poważnie.

— Czyli mówisz, że wyjdę z tego? — Staram się złagodzić atmosferę między nami. Poprawiam się do wygodniejszej pozycji i ponownie na niego zerkam.

— O ile będziesz leżeć, a nie przechadzać się po całym domu — poucza mnie stanowczo, na co uśmiecham się do niego przepraszająco. Właściwie to nie wiem czemu czuję się winna. — Nie możesz się przemęczać — dodaje równie pewnie i mimowolnie spogląda na miejsce mojej rany. — Muszę zmienić ci opatrunek — wypala nagle, przez co sama zerkam na ranę. Faktycznie, bandaż przesiąka już krwią. To nie jest za przyjemny widok, dlatego odwracam wzrok w innym kierunku. Jestem dość wrażliwa na takie widoki. Zauważam, jak Lucas znika na moment, aby zjawić się z nowym, świeżym bandażem w ręce. Podchodzi do mnie zgrabnym krokiem i podnosi moją luźną bluzkę jeszcze wyżej. Na moich policzkach pojawia się spory rumieniec. Co, jak co, ale to dość intymna sytuacja – przynajmniej dla mnie. Mężczyzna odwija opatrunek, a ja automatycznie odwracam wzrok. Nie chcę tego nawet widzieć. Lucas jest bardzo delikatny w tym co robi. Zapewne to nie jest jego pierwszy raz. W takim „zawodzie", sposobie życia, to na porządku dziennym. Szkoda tylko, że to akurat mnie musiało spotkać! Czuję jego ciepłe dłonie na moim rozgrzanym ciele. To sprawia, że nie mogę myśleć racjonalnie. Całkowicie oddaję się jego dotykowi, jednocześnie zatracam się w nim.

— Gotowe — oznajmia, a ja dopiero teraz na niego spoglądam. Tak szybko? Nawet nie wiem kiedy to minęło...

— Dziękuję. — Uśmiecham się sympatycznie do niego. Mam nadzieję, że nie zobaczy moich rumieńców. Mężczyzna jedynie odwzajemnia gest i wstaje ze swojego dotychczasowego miejsca.

— Prześpij się. To ci dobrze zrobi — poleca Lucas, po czym opuszcza pokój. Znów zostaję sama wśród tysiąca myśli. Jednak pomimo takwielu niejasności, jakie rozbrzmiewają w mojej głowie sen, jak zwykle mniezaskakuje i przychodzi nadzwyczaj szybko. 

_______________

Słów: 1101     

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz