Rozdział 14

460 33 2
                                    

Z lekkiego snu wybudza mnie obcy odgłos. Zaalarmowana natychmiastowo staję się pobudzona. Przecieram zaspane oczy i zastanawiam się czy to mi się przypadkiem nie przesłyszało. W końcu człowiek, który dopiero co się obudził, nie bardzo rozumie co dzieje się wokół niego. Jednak szybko moje myśli zostają rozchwiane, kiedy nieznany dźwięk ponownie daje o sobie znać. Nie wiem co powinnam zrobić w tej sytuacji. Sprawdzić skąd dochodzą odgłosy czy lepiej zostać tutaj i poczekać na Lucasa... Sama nie mam pojęcia... Nie ukrywam, że czuję spory strach. Niewiedza doprowadza mnie do szału. Kolejne głośne huki sprawiają, że aż podskakuję przestraszona. Wydaje mi się, że dźwięki są coraz głośniejsze. Co tam się do cholery dzieje?! I czy to zbliżą się w moją stronę? Nie mogę dłużej czekać na rozwój wydarzeń, muszę działać! Sprawdzić co to za hałasy! Nie mogę bezczynnie czekać aż coś się stanie. A jeśli to złodzieje, porywacze... a może wrogi gang? Być może tylko czyhają na mnie. Polują, aby móc mnie zabić! O, Boże! Wpadam w panikę! To już bardzo zły znak! Koniec końców postanawiam sprawdzić zagrożenie. Powolnie wstaję z łóżka i mimowolnie spoglądam na zamknięte drzwi od mojego pokoju. Na samą myśl opuszczenia mojej spokojnej oazy przechodzą mnie dreszcze. A jeśli ta osoba jest uzbrojona? Nie pójdę do niej kompletnie bezbronna, bo równie dobrze mogę i już pokierować ją wprost do mojego pokoju! Pospiesznie rozglądam się po pomieszczeniu, a mój wzrok pada jedynie na drewnianą szafkę nocną. Pewnym krokiem podchodzę do niej i biorę szklankę, która na nim stoi. Niestety, nie posiadam nic innego w tym pokoju! Ej! Ale szklane naczynie wcale nie jest takie złe! Też da się nim nawet zabić! Kiedy mam już (w miarę) odpowiednią broń, robię krok ku obcemu. Podchodzę do drzwi, lecz najpierw wytężam słuch, aby móc zlokalizować jak daleko jest dźwięk ode mnie. Odgłosy wydają się być dość głośne, a na ich huk aż podskakuję zaskoczona. Przełykam ślinę i biorę się w garść. Nabieram sporo powietrza do płuc, po czym otwieram drzwi. Staram się robić to jak najciszej, aby nie przykuć uwagi osoby w domu. Drewno ustępuje z cichutkim skrzypieniem, którego nie byłam w stanie zamaskować. Odgłos ten był na tyle delikatny, że wątpię, aby ktokolwiek go usłyszał. Wychodząc z pokoju mocniej zaciskam palce na szklance i wysilam wzrok, by móc bardziej rozeznać się w otaczającej mnie ciemności. Rozglądam się uważnie po całym korytarzu, lecz nic nadzwyczajnego nie dostrzegam. Mój umysł zaczyna płatać mi figle. Słyszę odgłos, lecz one nie są prawdziwe. Przerażenie we mnie gra znaczącą rolę. To ono powoduje złudne hałasy, które w rzeczywistości nie mają miejsca. Czy to już rodzaj paranoi? Z moich wewnętrznych dyskusji wyrywa mnie kolejny głośny huk, ale tym razem nie pochodzi on z mojej głowy. Niemalże wypuszczam szkło z dłoni, gdyż kończyna ta staje się śliska od potwornego potu, który mnie oblewa. Całe moje ciało przeszywa rozgrzewająca fala, po której jest mi aż zimno!

— Kurwa, co za krzywe schody! — Dociera do mnie głos osoby, znajdującej się na dole budynku, przez to wiem, że to mężczyzna. Na myśl o wyposażonym facecie przechodzą mnie dreszcze. Przecież ja nie mam z nim żadnych szans! Spokojnie, Davina, tylko nie wpadaj w panikę... staram się uspokoić roztrzęsione ciało, aby strach nie był w stanie nim zawładnąć całkowicie. Opanowuję trzęsionce nogi i powolnym krokiem idę w stronę, z której dochodzą głosy. Kiedy jestem już przy schodach dopadają mnie obawy czy, aby na pewno powinnam tam iść. To nie jest zbyt bezpiecznie, a ja w sumie lubię jeszcze swoje życie...

Nagle dociera do mnie potężny huk przez co prawie wydaje z siebie krzyk przerażenia. Na szczęście udaje mi się opanować. Zamiast mojego wrzasku słyszę przerażony pisk mężczyzny. Chyba się przewrócił... mam okazje do ataku. Ponownie zaciskam palce na szkle i kieruję się w stronę nieznajomego. Jak nie teraz, to taka dogodność może się już nie nadarzyć. Przełykam ostatni cień strachu, a następnie z zapartym tchem staje za moim celem. Mężczyzna jest skulony, lecz zdążył już podnieść się z podłogi. W jednym momencie dociera do mnie jakby zapach alkoholu. Nie rozumiem tego. Kto normalny włamywałby się będąc pod wpływem.

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz