Rozdział 2

992 55 21
                                    

Po powrocie do domu jedyne co robię, to leżę pod ciepłą pierzyną. Dokładnie tak, jak mówiłam. Moje myśli ciągle krążą wokół tamtego wydarzenia. Gdyby nie Lucas... kto wie co mogłoby mi się stać. Ochroniarze wcale nie wyglądali na takich, co mają pogodne zamiary. Wzdycham przeciągle i poprawiam się na łóżku. Od tego leżenia nie jedna kończyna mi już zdrętwiała. Nie rozumiem jego postępowania... dlaczego mi pomógł? Ma w tym jakiś interes? Na pewno, przecież nie zrobiłby tego z własnej woli. Coś musi być na rzeczy.

Wzdycham przeciągle, mam dość myślenia już o nim. Mózg mi zwyczajnie paruje... Postanawiam wstać i rozprostować nogi, w końcu ile można nic nie robić? Lubię się obijać, ale bez przesady.

Wstaję z wygodnego łóżka i zaczynam chodzić po pokoju bez celu. Tak bardzo zastanawiam się, dlaczego to zrobił, dlaczego mi pomógł. W końcu jesteśmy jedynie wrogami, prawda? Wspominam sobie wszystkie chwile, w których mogłabym mieć styczność z Lucasem, ale nie przypominam sobie kompletnie nic. Eh, mam ochotę się wygadać komuś lub chociaż dowiedzieć się czegokolwiek o nim, bo na dobrą sprawę, to nic nie wiem. Postać ta jest mi zupełnie obca. Ale czy ze wzajemnością?

Zdeterminowana wychodzę ze swojego pokoju, zamykając drzwi. Kiedy znajduję się już na długim korytarzu, słyszę donośne głosy rozmowy, dochodzące z dołu. Kieruję się w tamtą stronę i dostrzegam całą ekipę, siedzącą standardowo przed dużym telewizorem.

— O, wstała nasza królowa śnieżka! — mówi, zabawnym głosem, Andres. Robię zdegustowaną minę, jakoś nie mam ochoty na żarty. Już mam zacząć mówić, kiedy ponownie przerywają mi głosy z salonu.

— Chyba śpiąca królewna, idioto — dogaduje rozbawiony David, a ja jedynie przypatruję się im z odległości. Reszta nie jest zbytnio zainteresowana sytuacją, bardziej zaciekawieni są programem telewizyjnym. Rozglądam się w poszukiwaniu przyjaciółki, a kiedy ją dostrzegam przełykam głośno ślinę.

— Louisa — wypowiadam jej imię, aby zwrócić na siebie uwagę, co oczywiście się udaje. Dziewczyna zerka na mnie zaciekawiona. — Możesz na chwilkę?

— Jasne — przytakuje i zgrabnie podnosi swoje cztery litery, by do mnie podejść. Kiedy przechodzi obok mojego brata, ten mocno klepie ją w tyłek. Oczywiście jest to jedynie „przyjacielski" gest. Przystaję z nogi na nogę, czekając na dziewczynę. Czeka mnie trudna rozmowa...

— Ou! — chłopaki wydają z siebie charakterystyczny dźwięk, a dziewczyna fuka zdenerwowana. Nie rozumiem co takiego śmiesznego oni w tym widzą.

— Zabawne, kurwa — mówi na odchodne i znika za framugą, idąc w moją stronę. — Co jest?

— Em, wolę pogadać w... — spoglądam na towarzystwo siedzące w salonie, po czym przenoszę wzrok na dziewczynę. — Bardziej ustronnym miejscu — kończę wypowiedź, tym samym nerwowo przełykając ślinę. Przyjaciółka zauważa moje zdenerwowanie, ale nie odzywa się nic na jego temat... przynajmniej jak na razie.

— No, dobra. — Louisa robi pytający wyraz twarzy, ale nie zadaje żadnego pytania. Jedynie przygląda mi się z zaciekawieniem. Prowadzę dziewczynę do swojego pokoju, ponieważ wiem, że tam nikt nas nie usłyszy.

~*~

— Kim jest Lucas? — Nie będę owijać w bawełnę, to raczej nie w moim stylu. Wolę mówić konkrety i tego samego oczekuję od mojego rozmówcy.

— Mówisz o tym z Crips? — pyta, lecz po jej minie mogę śmiało stwierdzić, że jest zaskoczona moim pytaniem.

— Dokładnie — przytakuję, na co dziewczyna wzdycha sfrustrowana, poprawiając się na fotelu. — Co o nim wiesz?

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz