Rozdział 37

219 17 0
                                    

Czuję jego ciepły oddech na moim ramieniu. Jego delikatny dotyk na moim ciele. I ten głos... On zniewala mnie z nóg.

— Davino... — Skutecznie przerywam mu wypowiedź, aby nie psuć tej jakże romantycznej chwili. Jestem zachwycona widokiem przede mną, ale także mężczyzną, z którym przyszło mi spędzać tak wspaniałe momenty.

Odchylam głowę, tym samym zerkając prosto w jego oczy. Obdarowuje mnie spojrzeniem pełnym pożądania, przez co w moim żołądku gości stado rozszalałych motyli. Wszelki za i przeciw nie mają prawa bycia, kiedy nasze twarze skutecznie się do siebie przybliżają. Nie mam czasu ani chęci na zastanowienia. To dzieje się tu i teraz, więc jedyne co mi zostało to poddać się spontanicznej chwili i dać ponieść się emocją. Muszę pozwolić sercu przejąć kontrolę nad rozumem. Nasze usta łączą się w jedność, a mój umysł wariuje. Całe ciało przechodzi przyjemny dreszcz podniecenia. Momentalnie jego ręce odnajdują moją talię, aby mnie złapać. Natomiast ja zawieszam swoje na jego karku, delikatnie miziając go po króciutkich włosach na głowie.

W tym momencie zapominam o tym, gdzie się znajdujemy. Fakt, że wokół nas jest mnóstwo ludzi również nie robi na mnie żadnego wrażenia. Nie teraz, kiedy jesteśmy zatraceni w pełnym emocji pocałunku. Nasza relacja staje się coraz bardziej jasna, a ja czuję, że z dnia na dzień jestem w nim bardziej zakochana.

Powolnie odrywamy się od siebie, a nasze spojrzenia ponownie się spotykają. Patrzymy na siebie pełni skupienia, nie wiedząc co właściwie mamy powiedzieć. W tym wypadku milczenie jest najlepszym wyjściem.

Nagle dociera do nas charakterystyczny huk, sygnalizujący nadjechanie windy z kolejną grupką ludzi. Dźwięk ten skutecznie niweluje jakiekolwiek napięcie między nami, pozostawiając jedynie mocny niedosyt. Oczy Lucasa wciąż skierowane są na mnie, lecz nie mam odwagi, by dłużej na niego patrzeć. Sytuacja ta zaczęła mnie lekko krępować, zawstydzać, dlatego też odwracam wzrok na widok miasta. Chcę ostatni raz napatrzeć się na panoramę nocnego Paryża. Nie wiem kiedy, i czy kiedykolwiek, będę jeszcze miała okazję tu być.

— Pora na nas — zwraca uwagę mój towarzysz, ale nie rusza się ani na krok. Czeka na moją reakcję, jakąś inicjatywę z mojej strony. Widzi, że podoba mi się tutaj i nie jestem za opuszczeniem tego miejsca. Jednak na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Obdarowuję go przelotnym spojrzeniem i podchodzę do winy, czekając na jej kolejne przybycie.

Będąc już na dole orientuję się, że kolejka do zwiedzania stała się o wiele dłuższa. Nic dziwnego, w końcu te miasto również budzi się do życia dopiero po zachodzie słońca.

— Davino, czekaj — zwraca mi uwagę mężczyzna, zatrzymując mnie poprzez chwycenie za rękę. Stoimy na uboczu, wpatrując się w siebie, jakby było to jedyne, co nam pozostało. — Chciałem zaprosić cię do restauracji — zaczyna, a mnie miękną nogi. — Wiesz, na prawdziwą randkę... Restauracja to dobry pomysł? — Jego zaangażowanie jest naprawdę wysokie. Zauważam jak się stresuje i jest to dla mnie słodkie. Przez sposób wypowiedzi zastanawiam się czy on kiedykolwiek zapraszał kogoś na randkę. Niechcąc dłużej trzymać go w niepewności, odpowiadam z uśmiechem.

— Ależ oczywiście, Lucasie. Chętnie wybiorę się z tobą na kolację.  —  Jego twarz momentalnie staje się promienna, a głównym jej atutem jest są szeroki uśmiech. Nawet nie sądziłam, że może być on taki romantyczny.

— Cieszę się, że to słyszę. W takim razie... — Rozgląda się uważnie po okolicy, jakby czegoś wypatrując. — Zapraszam — dokańcza i, chwytając mnie za rękę, podąża w stronę jednej z okolicznych jadalni. Restauracja wygląda na bardzo luksusową, w końcu czego mogłam się spodziewać wokół wieży Eiffla, tutaj byle co nie ma prawa bycia. 

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz