Rozdział 23

374 22 1
                                    

Jestem zaskoczona jego przedsięwzięciem... rejs statkiem? Taki "prezent" od porywacza? A to dobre. 

Przecieram moje zaspane oczy, myśląc że nadal śnie, lecz to rzeczywistość. Wiele rzeczy nie próbowałam w życiu, a to jest właśnie jedna z nich. Powiem szczerze akurat nie byłam nigdy na morzu z własnej woli, bowiem boję się statków. Przeraża mnie myśl, że jestem sam na sam z ogromnym morzem, pełnym tajemnic. Przecież nawet jeśli bym zginęła, wypadła "za burtę", nikt tak szybko by do tego nie doszedł... To dla mnie niełatwe wyzwanie, aby pokonać lęk. 

Z niepokojem przypatruję się poczynaniom Lucasa. Przed wejściem na pokład musimy okazać swoje bilety. Już samo przejście przez mościk prowadzący do tego miejsca, był dla mnie straszny, a co dopiero znalezienie się na nim... Mój towarzysz bezproblemowo podaje mężczyźnie dwa papierki, po czym możemy swobodnie go wyminąć. Moje nogi lekko się trzęsą, a świadomość, że pode mną jest tyle wody, wcale mnie nie pociesza. 

— Zarezerwowałem pokój średniej klasy, żeby się nie wyróżniać — zaczyna, spoglądając na kwitek. — Pokój sto czterdzieści siedem — dodaje, jakby sam do siebie. Sporo jest tutaj tych "pokoi". Oznacza to, że równie mnóstwo pasażerów, czyli ciężar dla statku... 

— Czy ten statek jest wytrzymały? — wypalam nagle, bez żadnego zastanowienia. Lucas niekontrolowanie zwalnia, aby spojrzeć na mnie zaciekawiony. 

— Co? Pytasz mnie o stan techniczny tej bestii? — zagaduje rozbawiony, ale zarazem pełen zastanowienia. Nie ukrywam, czuję się w głupio... 

— Ja... po prostu nie wiem czy wytrzyma on takie obciążenie — tłumaczę nieskładnie, co jeszcze bardziej przykuwa jego uwagę. 

— Spokojnie, nie jesteś na tyle gruba, aby go zatopić. — Lucas śmieje się w głos, jakby powiedział najlepszy żart na świecie, a ja w tym czasie staram się ukryć moje rozpalone polika. Co za dupek! 

— Miałam na myśli tych wszystkich ludzi, którzy są lub wchodzą na podkład... dużo ich jest. — Odwracam wzrok, przenosząc go na sporych  rozmiarów plac. Znajdują się tutaj pojedyncze ławki, krzesła z parasolami, a reszta przestrzeni wypełniona jest pustką. 

— Nie wiem jaki ma udźwig ten statek, ale z pewnością utrzyma wszystkich pasażerów — odpowiada beznamiętnie, po czym stawia kolejne kroki, a ja doganiam go w szybkim tempie. Jednak nie chcę zostawać w tyle. — Płynęłaś kiedyś? 

Waham się nad jego pytaniem. Powiedzieć prawdę? Nie mam ochoty słuchać, jak się ze mnie śmieje... 

— Nie. — Stawiam jednak na szczerość. Co ma być, to będzie. Mężczyzna urywa jednak temat, nie komentując go w żadnym stopniu. A to zaskoczenie... 

Idziemy do swojego pokoju, choć szukanie go nie należy do łatwych zadań. Ten statek ma wiele nieznanych mi korytarzy oraz drzwi, za które wcale nie chcę zaglądać. To nie tak, że się nie cieszę. Jestem ciekawa co kryje ten olbrzym, ale zarówno lękam się stawiać na nim stopy. Po prostu czuję się niestabilnie, w końcu nie mam stałego gruntu pod nogami... 

Przejście, gdzie szukamy właściwego pomieszczenia jest spore. Jego długość utrudnia nam poszukiwania, lecz pociesza mnie fakt, że nie my jedni mamy z tym problem. Ciągle mijamy zdenerwowane osoby, rozglądające się po numerach na drzwiach pokoi. Również poszukiwacze. 

— No wreszcie! — Dumnie wymawia Lucas, a w jego głosie można dostrzec ulgę. Bez wahania podchodzę bliżej jego i zerkam na numer. Sto czterdzieści siedem. Mężczyzna otwiera drzwi, wcześniej dostanym kluczem, i wchodzimy do środka. Kładziemy nasze bagaże w rogu, praktycznie przy wejściu, ponieważ chcemy dobrze rozejrzeć się po pomieszczeniu. 

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz