Rozdział 4

667 44 1
                                    

Z otchłani snu wybudza mnie wielki ból głowy. Chwytam się za pulsujące miejsce, a nieprzyjemny jęk sam ulatuje z moich rozchylonych ust. Nie mam siły, aby otworzyć oczy, choć staram się, jak mogę. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie czuję własnych kończyn, a jedynie mrowienie. Czy ja jestem sparaliżowana? Ta myśl działa na mnie niczym płachta na byka, dzięki czemu udaje mi się delikatnie uchylić powieki. Staram się także choć usiąść, ale nie jest to wykonalne.

Rozglądam się uważnie po pomieszczeniu i dostrzegam, że wcale nie jest on mi znany. Pokój ma kolor jasny, bo odcienie zieleni. Meble zaś są białe. Ogarnia mnie panika, nie wiem gdzie jestem ani dlaczego tu jestem...

Nagle dociera do mnie dźwięk kroków, dochodzący tuż za drzwiami. Zdenerwowana przełykam ślinę i czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Boję się, czuję tak ogromny strach, który jedynie wzrasta we mnie.

Potwierdzając moje obawy, drzwi od pokoju, w którym się znajduję, otwierają się. Z początku nie mam odwagi, aby spojrzeć w kierunku osoby, być może mojego oprawcy. Dopiero, kiedy słyszę, że podchodzi do mnie, biorę się w garść i patrzę wprost w jego jasne oczy. Bardzo dobrze znam tę osobę.

— Obudziłaś się — zauważa mężczyzna i siada na łóżku obok mnie.

— Dlaczego tu jestem? — zadaję tak bardzo oklepane pytanie... pewnie nie raz je słyszał. Niestety, nic na to nie poradzę.

Lucas patrzy na mnie z politowaniem, ale dlaczego? Coś ze mną nie tak? No, oprócz tego, że nie mogę nawet wstać o własnych siłach...

— Powiem ci, kiedy przyjdzie na to czas. — Mężczyzna skutecznie zbywa mnie, co wzbudza we mnie gniew. W pewnym momencie docierają do mnie wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczora. Dlaczego on mi to robi? Co ja jestem mu winna? Od początku wiedziałam, że to zasadzka... te całe sytuacje z nim związane... To wszystko było ustawione! A ja głupia sądziłam, że jedynie dowiem się kto jest moim prześladowcom i na tym się skończy.

— Nie wiem co ty kombinujesz, ale nie myśl, że ci w czymkolwiek pomogę — mówię stanowczo i odwracam od niego wzrok. Zastanawia mnie co ja właściwie tutaj robię.

Lucas, widząc moje niezainteresowanie jego osobą zwyczajnie wstaje i opuszcza pokój, mamrocząc coś pod nosem.

Moja głowa pęka od dużej ilości informacji oraz niewiedzy na ich temat. Tak bardzo nie lubię tego okropnego uczucia. On nawet nie stara się rozwiać moich wątpliwości. Nie oczekuję od razu kwiatów i bombonierek, ale są chyba pewne granice, co nie?

Po wielu próbach udaje mi się odwrócić moje obolałe ciało na bok, do ulubionej pozycji. Mam nadzieję, że ten „paraliż" szybko minie i znów będę mogła normalnie funkcjonować. Wtedy pomyślę nad jakąś ucieczką lub może atakiem?

Moje powieki stają się ciężkie. Nie wyspałam się i choć strach nie pozwala mi uspokoić mojego zaalarmowanego umysłu, to daje mu chwilę wytchnienia, dzięki czemu oczy same mi się zamykają, a ja zostaję pochłonięta przez „słodkie" sny. Przynajmniej tam jestem w pełni bezpieczna.

~*~

Ponownie się budzę, oczywiście w tym samym miejscu. Choć nie ukrywam, że miałam cichą nadzieję, że to jedynie sen...

Tym razem czuję się o niebo lepiej. Wyczuwam swoje ciało, a to już duży plus! W pewnym momencie dociera do mnie piękny zapach, przez co podnoszę się na łokciach i rozglądam po pomieszczeniu. Wtedy właśnie dostrzegam na stoliku nocnym, tuż obok mnie, talerz wypełniony po brzegi kanapkami oraz kubek z jakimś napojem. Na widok jedzenia mój brzuch wydaje z siebie głośny pomruk. Jestem taka głodna...

Długo nie myśląc, wstaję z wygodnego łóżka i siadam blisko stolika. Chwytam do rąk kubek, jak się okazuje, pełen herbaty, która nie zdążyła jeszcze do końca ostygnąć. Biorę łyk i uśmiecham się pod nosem. Napój jest naprawdę pyszny, a fakt, że wciąż ciepły, jedynie dodaje mu plusów. Tym bardziej, że temperatura nie jest wysoka, nawet w tym budynku (gdziekolwiek jestem). Kiedy z pełnego kubka herbaty robi się zaledwie połowa, odkładam naczynie z powrotem na stolik i zabieram się za pierwszą kanapkę. Jedzenie wygląda naprawdę apetycznie, a każdy ze składników jest położony estetycznie, tworząc dbałą kompozycje.

W pewnym momencie nachodzą mnie nieprzyjemne myśli. A co, jeśli to jedzenie jest zatrute? Co, jeśli czegoś tam dosypali? Może nie powinnam była tego jeść...

Przyglądam się uważnie kanapce, szukając w niej czegokolwiek dziwnego, ale nic takiego nie zauważam. Znam się nieco na tego typu rzeczach i wiem także, że nie zawsze jestem w stanie to dostrzec. Jednak silne poczucie głodu sprawia, że wszystkie złe myśli odchodzą w dal, a ja spokojnie mogę dokończyć spożywanie posiłku.

Kiedy wszystkie kanapki znikają z talerza, czuję się najedzona. Wypijam również herbatę do końca i kładę się na łóżku, aby odetchnąć. Jednak nie trwa to długo, gdyż wstaję, aby lepiej przypatrzeć się pomieszczeniu, w którym się znajduję.

Przeglądam wszystkie szafki, w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni, ale każda z nich jest pusta! Ponoszą mnie nerwy. Jak to możliwe, żeby mieć meble, które są doszczętnie puste! Szkoda miejsca na to!

Mam tego dość! Podchodzę do drzwi i ciągnę za klamkę. Oczywiście zamknięte! Jednak to, że wychowałam się w takiej samej mafii, jakiej liderem jest Lucas, o czymś świadczy. Do głowy przychodzi mi plan ze zwyczajną wsuwką. Macam całe swoje włosy, aby dopatrzeć się przedmiotu. Kiedy tracę już nadzieję, że mam na sobie spinkę, właśnie ją odnajduję. Oby tylko nie było klucza w zamku...

Ku mojemu zdziwieniu drzwi bardzo szybko ustępują, a ja z powrotem zakładam wsuwkę na włosy, może się jeszcze przydać. Rozglądam się uważnie po holu, aby na nikogo się nie natknąć. Moje serce bije sto razy szybciej niż na jakiekolwiek akcji. Być może dlatego, że tam wiem, że nie jestem sama i w każdej chwili ktoś mi pomoże. Niestety, tutaj zostaję skazana na siebie i swoje umiejętności.

Udaję mi się dotrzeć do ciemnych schodów całkowicie niezauważoną. Gdzie oni wszyscy są? Wydaję mi się to zbyt łatwe...

Kiedy stawiam kolejne kroki, zaczynam słyszeć rozmowy. Czyli jednak na dole się podziali. Schodzę na taką wysokość, aby nikt nie mógł mnie dostrzec, ale żebym ja mogła spokojnie rozejrzeć się po budynku. Oczywiście moim oczom ukazują się solidnie wykonane drzwi wejściowe, tylko jak do nich dotrzeć? Przecież nie rzucę się biegiem do ucieczki, to normalne, że mnie złapią. Pochylam się bardziej, aby zobaczyć ile osób się tam znajduje.

Jak na razie dostrzegam jedynie dwóch, obcych mi facetów oraz Lucasa. Wyglądają na nieźle umięśnionych, z nimi to nawet najmniejszych szans nie mam!

W jednym momencie moje serce zamiera, a spojrzenie łączy się ze wzrokiem Lucasa. Chcę uciekać, ale wiem, że to na nic. Cofam się cichutko, jakby wcale mnie nie zauważył. Niestety, długo nie muszę czekać, aby zaczął iść w moją stronę. Już po mnie... 

________________________

Słów: 1088

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz