Rozdział 6

264 13 2
                                    


Wiedziałam tylko to, że było mi głupio z wszelkich powodów jakie zaistniały; nie dostałam autografu dla Belli, a jak mogłam coś zrobić w tym kierunku czy nawet zrobić cokolwiek ze względu na siebie wystraszyłam się i zwiałam.Chciałam oddać samochód Simone takim jakim był a co?Rozwaliłam go. Zaparkowałam pod moim domem i poszłam do niego.Położyłam się u siebie w pokoju na brudnym, zakurzonym materacu, na którym się skuliłam.


Ona chce do domu, nikogo nie w ma w domu

Właśnie tam leży,załamana w środku. *


Byłam wykończona tym dniem tak pełnym wrażeń.Dochodziłam do wniosku, że to był błąd i chciałam, żeby to był tylko zły sen i gdy się obudzę, aby nie było prawdą to, że uciekłam z domu dziadków w Polsce.Aby to, że moi wierni przyjaciele mają zespół dzięki mnie okazało się tylko moją wyobraźnią.No i w końcu chciałam także, ażeby nie było prawdą, że rozwaliłam ukochany wóz Simone przez własną głupotę. Prosiłam w myślach los, abym obudziła się rano w swoim łóżku i mogła żyć w miarę spokojnie jak zawsze.Było mi chłodno.Otuliłam się bluzą i w końcu zasnęłam. Kilka godzin później obudziło mnie poranne słońce.Czułam wszędzie kurz i brud oraz zapach starocizny i nagle też uświadomiłam sobie, że przecież ja nie miałam kołdry a wiec skąd się wzięła?

-Która może być godzina?-zaszeptałam, sięgając po telefon, który był rozładowany.Rozglądnęłam się po pokoju natrafiając najpierw zdziwionym wzrokiem na srebrną tace z śniadaniem na podłodze obok mojego miejsca, gdzie spałam a potem zauważając wokół dopalające się świece porozstawiane na podłodze.Coś tu było nie tak!Przestraszyłam się na moment do momentu aż uniosłam wzrok i  ujrzałam cień czegoś a raczej kogoś, kto siedział z opartą głową o szybę na parapecie.Wstałam cicho z materaca i przyglądnęłam się bliżej postaci z czarną czupryną. Tak to był on.W czarnej koszulce na parapecie spał nie kto inny jak Bill.Szturchnęłam go w bok tak jak za dawnych czasów, bo miał tam łaskotki.Chyba mocno spał, bo go to nie ruszyło.Szturchnęłam go drugi raz.Poruszył się lekko.Szturchnęłam trzeci..

-Aaaaaaa.!-wrzasnął spadając na podłogę, przy czym wywrócił mnie przy okazji.Upadłam obok niego na podłogę i zaczęłam się śmiać z tego niezdary.Chłopak zaczął śmiać się wraz ze mną a gdy ucichł spojrzałam już poważniej na niego. Leżeliśmy na podłodze lustrując swoje twarze w milczeniu.

-Mel-westchnął w końcu przerywając ciszę i przesunął się do mnie, po czym uśmiechnął się jakoś tak niepewnie i odgarnął moje włosy-Ty i te twoje pomysły-dorzucił.Poczułam się przez chwile lekko zawstydzona.W sumie to wszystko było dziwne.Podźwignęłam się z podłogi a on wziął ze mnie przykład i zrobił to samo.

Przez chwile staliśmy naprzeciw siebie mierząc się wzrokiem.

-Zmieniłaś się-rzekł-nie miałaś aż tak ciemnych włosów i kolczyka w wardze, nie byłaś emo.

-Wiem.Odkryłam swoją naturę niedługo po przeprowadzce.

-Zawsze byłaś bardzo wrażliwa, więc to nic dziwnego.

-Ty też się zmieniłeś-przerwałam a chłopak się uśmiechnął

-Tęskniłem

-Ja też-przyznałam się-a i dzięki za wczorajsza piosenkę

-Byłaś na koncercie?

-Tak, ale nie zdążyłam dopchać się do sceny

-Rozumiem-uśmiechnął się- mamy dużo fanów i dlatego-zamilkł i spuścił wzrok a na jego twarz wypłynął rumieniec-ee, Mel..?

TH by MelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz