Rozdział 65

140 4 0
                                    



Jak on mógł?Jak mógł mi tak powiedzieć?Jak on tak może?Wrzucałam na silę ciuchy do walizki.Wrzucałam wszystko i upychałam.W złości nie umiałam się przykładnie pakować, nie potrafiłam w kostkę.Walizka po chwili wydawała się jeszcze bardziej wypchana niż zawsze przez nie ułożone ciuchy:wrzucone, pomieszane, poplątane.

-O Bożee, jak ja nienawidzę go takiego!Jak ja go nienawidzę-szeptałam złowieszczo w końcu z wściekłości kopnęłam pierwszą lepszą rzecz, było to łóżko.Skrzywiłam się a do oczu napłynęły łzy.Auć!O mało nie złamałam palca.

-Mel, chodź-usłyszałam głos zza drzwi-Autokar już czeka.

Ściągnęłam ciężką walizkę z łóżka, klnąc cicho pod nosem z negatywnych emocji a moja siostra weszła cicho do pokoju i bez słowa pociągnęłyśmy walizkę do drzwi, za nimi czekał facet z obsługi i zaniósł ją do autokaru.Zeszłam na dół wraz z Bellą po schodach.Windy były zajęte a na dole cała czwórka chłopaków stała i czekała na nas.Bill miał spuszczony wzrok i bawił się pierścionkiem na palcu, Tom uśmiechał się do mojej siostry, która po chwili wpadła w jego ramiona, Geo popatrzył na mnie z ukosa a Gustav wyglądał jakby był nieobecny.Czułam tylko, że ukrywał się z bólem po rozstaniu z Haley.W ogóle nie było widać, że cierpi.Muzyka, nuty, bębny to przewijało się w jego słowach ostatnimi czasy.Wydawało się, że tym chciał zatuszować swój ból: entuzjazmem i muzyką.Popatrzyłam na niego z troską.Żal mi go było.Pomyślałam o Tomie, który właśnie pocałował blondynkę.Czy on tez kiedyś tak się zachowywał?W końcu wspominał, że po moim wyjeździe do Kanady to muzyka go uratowała.Bill uniósł lekko wzrok, wyglądał jak teraz jak małe dziecko, które się naburmuszyło.Był wściekły i smutny a w jego oczach panował mrok.Zerwał się i narwanym krokiem nie oglądając się w tył i ruszył do busa a my powoli za nim.

Drogi pamiętniku..

Autokar z nami ruszył tym razem w stronę Koln. Mieliśmy tam być na popołudnie, bo w sumie wyjechaliśmy dość wcześnie.Byłem wściekły na Mel.Atmosfera w autokarze pachniała napięciem, smutkiem, łzami i jedną zakochana parą:Tomem i Bellą. Wszyscy im zazdrościli włącznie ze mną.Geo dalej coś czuł do Mel i chciał z nią być.Czy on nie umiał zapomnieć? Widziałem to w każdym geście i spojrzeniu.Gustav rozszedł się z Haley i nikt nie wiedział dlaczego.On sam nic nam nie powiedział, ale było widać, że tak samo zazdrościł miłości mojemu bratu.Jednak najbardziej w tym wszystkim to uczucie było najsilniejsze we mnie.Dlaczego?Ponieważ osoba, która odwzajemniała moje uczucia pogniewała się na mnie o muzykę.Leżałem na łóżku i udawałem, że śpię.W uszach miałem słuchawki.Przypominało mi się jak wracaliśmy z Francji.Było wtedy tak pięknie między nami.Żałowałem, iż to nie to samo.Z pleców przełożyłem się na brzuch, chowając głowę pod poduszkę.Leżąc tak i próbując uspokoić swoje uczucia, wspomnienia i myśli zatopiłem się w muzyce.Ktoś bardzo mocno uderzył mnie mokrym ręcznikiem w tyłek.Odrzuciłem poduszkę i ujrzałem Toma.No tak, któż by inny był taki mądry?Geo załamany.Gustav załamany.Ja załamany, to tylko jednemu w głowie głupoty.

-Czego chcesz?-zapytałem

-Za pół godziny będziemy pod hotelem.

-Żartujesz?-zdziwiłem się,że tak wcześnie i usiadłem, wtedy zauważyłem, że nie jedziemy tylko stoimy

-Nie żartuje.Wstawaj i chodź do reszty, jesteśmy przed autokarem.

-Ale dlaczego stoimy?-zdziwiłem się.

-Złapaliśmy gumę-odparł

-Gumę?-popatrzyłem na niego i ruszyłem za nim przed autokar.

Rozglądnąłem się, staliśmy na poboczu przy autostradzie.Georg pomagał kierowcy przy zmianie opony.Gustav siedział na brzegu podjazdu, gdzie rosła trawa.Wytężyłem wzrok byliśmy koło jakiejś łąki a za nią rozciągał się las.Trawa na łące była zżółkła a jeden punkt w czerni pośród niej poruszał się ze spuszczoną głową-to była Mel, chodziła po tej łące a w dłoni miała jedno długie źdźbło trawy.

TH by MelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz