Rozdział 63

133 4 0
                                    

Dłonie zaczęły drżeć pod napływem myśli i szło wyleciało na podłogę.Podnosząc je skaleczyłam się w palec i przyglądałam krwi.Czy naprawdę chciałam, aby to stało się teraz? Ciągłe wątpliwości mąciły mi podjęcie decyzji .Nie chciałam tego w głębi duszy, ale inaczej nie umiałam.Odgarnęłam wysoko rękawy bluzy i przyłożyłam szkło do nadgarstka.Zamknęłam oczy.Czułam pulsującą krew w żyłach.Pulsowała także głowa od myśli i wtedy zobaczyłam swoje życie w mega skrócie.Czy już umierałam?Szkło prawie dotykało skóry.Wystarczyło tylko wbić głębiej i pociągnąć nim, rozciąć ją.Jednak na razie dłoń drżała a w głowie widziałam fragmenty swojego życia a w każdym nich widziałam twarz Billa.

Więc to koniec i twoje serce leży na podłodze*

..i wtedy, dokładnie w tamtej chwili usłyszałam głos a szkło wyskoczyło mi samo z ręki upadając na podłogę.

Mamy siebie

Mamy obawy

Przyszliśmy znikąd

Jesteśmy marzycielami

Mamy siebie

Mamy obawy

Trzymamy na sobie ręce

Jesteśmy marzycielami

Jesteśmy marzycielami

Jesteśmy marzycielami**

Oszalałam?

Słyszałam właśnie tekst piosenki, która pisałam z Billem.Wyjrzałam przez okno, stał na dole, w sadzie, przemoczony.Deszcz lał się po nim a on śpiewał.Jego oddech był widoczny.Zimno na zewnątrz sprawiało, że biały dym wychodził z jego ust.Jego koszulka pod rozsuniętą kurtką przyklejona była do ciała a włosy leżały przyklapnięte i lała się z nich ciurkiem woda.

Bielsza mgła

Bielsze światło księżyca

świeci jasno – tak jak ty

Kiedy śpisz, wtedy ja przychodzę

Zamykam oczy**

Na co jeszcze czekasz?-zabrzmiały czyste myśli w głowie.

Zdradził mnie-odpowiedziałam im, widząc jak jego makijaż rozmywa się po twarzy.

A chcesz umrzeć, ale szczerze czy chcesz umrzeć?-zapytał głos.

Nie, ja tak naprawdę chce żyć.Nie chce żyć tylko wtedy, gdy nie ma go przy mnie.

A to oznacza jedno, że z wybraniem życia, wybierasz i jego.Powiedz więc na co czekasz?

Na jego miłość-odparłam nie czując już krzty żalu i bólu, po tamtej sytuacji.

Miłość była większa.Miłość wszystko przebaczała.Wybiegłam z pokoju, zbiegłam na dół i wybiegłam ku jego osobie.Stał w sadzie dalej, gdy dobiegłam do niego.Pod tym szarym niebem stałam parę kroków od niego a on był na wyciągniecie ręki.Demony przeszłości znów dały lęk w mojej duszy.Nie byłam pewna tego czy tak powinnam.Czułam jak moknę tak jak on.Mierzyłam go wzrokiem, później zrobiłam krok.

-Mamy siebie.Mamy obawy.Trzymamy na sobie ręce-zanucił cicho a ja zrobiłam kolejny krok.

-Jesteśmy marzycielami, jesteśmy..-do nuciłam a on podszedł do mnie i dotknął mojej dłoni.Tysiące mrówek przeszło po niej.Jego dotyk był naładowany prądem-jesteśmy, jesteśmy marzycielami-wyszeptałam i wtuliłam się lekko w jego ciało.

Zacisnęłam powieki.Poczułam narastające łzy szczęścia czując ciepło chłopaka.Czułam wielką radość i miłość a po chwili jak te emocje zjeżdżają mi z pod rzęs po policzkach tonąc w raz z kroplami deszczu na mojej skórze.On był powodem dla, którego nie mogłam odejść.

TH by MelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz