Rozdział 36

174 5 5
                                    



Nastał nowy dzień.Ktoś mocno szturchnął mnie w bok, budząc mnie.Otworzyłam oczy i ujrzałam stojącą nade mną Bellę, ze słuchawką domowego telefonu.

-Mel, wstawaj-rzekła ściszonym głosem

-Co jest?-zapytałam jednocześnie ziewając

-Twoi starzy na linii

-Chyba nasi starzy Taylor'owie, no nie?

-Nie

-Jak to?

-Twoi starzy, Ci Gregory-odparła a ja zamarłam.

Wzięłam już lekko przebudzona słuchawkę i cicho się przywitałam.

-Melanio, gdzie Ty się podziewasz? Uciekłaś od dziadków.Myśleliśmy, że jesteś rozsądniejsza..-zaczęła się litania

-Mamo...

-Nie mamuj mi teraz, tylko pakuj się i wracaj do dziadków-przerwała mi z mocą.

-Chyba żartujesz?-wypaliłam

-Jak ty się do mnie odzywasz, dziecko..?!

-Nie jestem waszym dzieckiem-odparłam ostro-gdybym była, dzień po moim wyjeździe dzwonilibyście i szukali mnie a wy..wy dopiero prawie 2 miesiące później przypomnieliście sobie, że istnieje i mnie nie ma u dziadków.Nie interesowałam was.Odkąd u nich byłam rzadko, kiedy rozmawialiście ze mną przez przez telefon.Nigdy nie mogliście dostać urlopu, aby mnie tam odwiedzić.A teraz po tych wszystkich latach nagle spostrzegliście, iż oprócz waszej kasy i pracy jestem jeszcze gdzieś ja i co zabawne nawet nie wiecie gdzie?Dobre sobie!-wybuchłam, bo nerwy mi puściły.

Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza.

-Melanio, dziadkowie umierali ze strachu o ciebie, kiedy przeczytali tamten list, który im zostawiłaś.Dzwonili do nas a my do Simone, która potwierdziła, że dotarłaś.Nigdy nie było tak, że nas nie obchodziłaś.Nie mieliśmy po prostu wspólnego języka po tamtych twoich urodzinach.Teraz czas wakacji już się kończy i pora wracać do Polski, do dziadków-tym razem usłyszałam głos ojca-nie możesz siedzieć na głowie Simone w nieskończoność.Ona także ma swoje życie i swoje plany.Nie jesteś jej córką, tylko chrześnicą.Twoje wakacje, Mel się skończyły i pora wracać do twojej rzeczywistości, żeby zacząć studia,aby mieć prace, swoje pieniądze.

-Studia? Tato, ja nawet nie podeszłam do matury.Praca? Pieniądze? Czy robi wam wielką różnicę gdzie jestem?Czy nie mogę być tutaj?W Niemczech postarać się o to, co zaniedbałam w Polsce.

-Nie-powiedział stanowczo.

-Dlaczego?

-Bo tam..-urwał

-Bo tu są moi prawdziwi rodzice?-przerwałam mu.

Ojca najwyraźniej przytkało, bo znów nastała cisza a później podał słuchawkę mamie.

-Wysłałam wczoraj na konto Simone pieniądze na bilet powrotny do Polski.Ona wie już wszystko.Dzisiaj ci je da.

-Nie mogę wracać swoim samochodem?

-Nie, zostaw go u Simone a ona odda go na złom, albo coś-odpowiedziała już łagodniej-nie chce, żebyś się rozbijała tym gratem po drogach.On był dobry 15 lat temu na takie podróże a teraz nadawał się tylko na małe dystanse.

-Ale jak tu jechałam to jakoś się nie rozbiłam i wytrzymał.

-To chyba był cud-rzekła z kpiną.-Masz wrócić do Polski!

TH by MelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz