Rozdział 60

151 3 0
                                    

-Nie-odparłam wstając i chcąc wyjść z kuchni.

W tej samej chwili Bill wszedł do kuchni i wpadliśmy na siebie.

-Mel,kochanie.Mel, ja Cie tak bardzoo przepraszam-zaczął łapiąc swoimi dłońmi moje ramiona.

„Przepraszam" naprawdę nic nie znaczy

Kiedy nie mogę wierzyć w żadne twoje słowo*

-Łapy ode mnie!-krzyknęłam

-Ale ja Cie kocham.Ja i Bella to nie tak jak myślisz.

-Bardzo oryginalne wytłumaczenie-wypaliłam, nie mając zamiaru go słuchać.

-Ale, ja Cie kocham.Ja..

-Jakbyś mnie kochał nie zrobiłbyś tego.

Jestem chora i zmęczona twoją twarzą

Nie pogarszaj tego**

-Mel-załapał mnie za ręce i ukląkł przede mną a w tym samym czasie Bella wpadła do kuchni.

-Telefon Ci dzwoni-rzekła i podała mi komórkę, wyrwałam ją nachalnie z jej dłoni i wyszłam przed dom na taras, po czym odebrałam.

-Mel, dziecko-usłyszałam głos babci-dobrze, że w końcu odebrałaś

-No tak.Wybacz, dopiero wstałam.

-Mel, stało się coś strasznego-mówiła z przejęciem, co wskazywało, że naprawdę musiało się coś wydarzyć.

-Co się stało?-zaniepokoiłam się.

-On nie żyje.-jęknęła i na chwile na linii zapanowała totalna cisza

-Kto?-zapytałam, czując ciarki na plecach.

-Eryk, popełnił samobójstwo.Zabił się.Po okolicy chodzą słuchy, że podobno przez Ciebie-dźwięk z ust babci wydawał się przepełniony łzami.

-Że co?-opadłam na jeden z mebli ogrodowych.

-Rzucił się pod samochód wczoraj w południe.Dzwoniłam do Ciebie, ale nie odbierałaś.

-Przepraszam-rzuciłam

-Mel musisz przyjechać na pogrzeb, jest pojutrze

-Będę babciu.Kocham cie-rozłączyłam się.

Poczułam nagle wiatr.Zrobiło się zimno na zewnątrz.Siedziałam tak kuso ubrana myśląc o Eryku, o wydarzeniach z przed paru miesięcy, o wydarzeniach z przed paru dni i o moich słowach by zniknął na zawsze z mojego życia.Zniknął nie tak jak tego chciałam.Zniknął, bo go zabiłam słowami.

Weszłam do domu po bardzo długiej chwili.Byłam rozedrgana i dalej w szoku, nie mogąc uwierzyć we wszystko.Trzy głowy wynurzyły się zza drzwi od jadalni.Nie chciałam już o niczym myśleć, bo zdrada Billa, mój striptiz i śmierć Eryka były grochem z kapustą.Popatrzyłam chwile na nich i łzy puściły mi się z oczu, po czym ruszyłam bez słowa na górę.

-Mel a śniadanie?-zapytał Tom.

Nie odezwałam się wbiegłam do pokoju.Zamknęłam się od środka i poryczałam.Chciałam, żeby ten koszmar się już skończył.Tak bardzo chciałam, aby to wszystko było tylko złym snem z którego zaraz się zbudzę.Nie budziłam się i teraz płakałam nie mogąc sobie z tym poradzić.Wyłam nie mając już siły.Słyszałam jak pod drzwiami ktoś stoi, nic nie mówi i nie próbując wejść, jakby bojąc się tego.Po jakimś czasie poszłam do łazienki, przemyłam twarz, umyłam włosy, przebrałam się i zeszłam na dół.Łzy leciały mi dalej z oczu.Wzięłam czarny worek na śmieci i zaczęłam sprzątać w salonie.Bill z Tomem stali patrząc na te scenę.Bella ich przegoniła i zaraz całą czwórką sprzątaliśmy salon bez słowa.Bill patrzył na mnie ze smutkiem.Nie wiedział czemu płacze a płakałam przez wszystko: przez Belle i jego pocałunek, przez tą śmierć, przez swoje wygłupy, których nie pamiętałam i po prostu nie miałam siły ukrywać w sobie tych emocji, które wylewałam łzami po policzkach.

TH by MelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz