Rozdział 74-oficjalnie ostatni.

159 7 4
                                    

Czekałam na niego, wciąż wyglądając przez okno.Zapalone świece biły blaskiem a kolacja czekała na nas na stole.Denerwowałam się.Ach, w końcu miałam mu powiedzieć o ciąży.Bałam się jak zareaguje-on, Bill Kaulitz-wokalista Tokio Hotel.Strasznie przeżywałam to oczekiwanie i zastanawiałam jak zareaguje na wieść, iż zostanie tatą.Przysiadłam na fotelu w kącie.Patrzyłam na cienie na podłodze i myślałam o tym wszystkim.Teraz byłam już przekonana, że chce z nim być.Jednak w dodatku byłam w ciąży i sprawa nie była taka prosta.Nie chciałam, aby zrozumiał, że chce z nim być, bo będziemy mieli dziecko.Chciałam z nim być, pomimo tego faktu.Telefon zaczął wibrować na stole.Pewnie to Bill-pomyślałam i podeszłam.Odczytałam dość dziwną wiadomość od nieznanego mi numeru.

Fakt, że zmieniłaś numer Cie nie ratuje, zdziro.

Trzeba było mnie słuchać i trzymać się od bliźniaków z daleka.

Teraz już jest za późno dziwko! Żegnaj.

Że co?-zdziwiłam się i odłożyłam telefon.To było dziwne.Stałam tak chwile myśląc nad dziwną wiadomością i wtedy poczułam dziwny zapach.Zapach wychodzący z kuchni, przypominając jakby benzynę czy coś takiego.Ruszyłam tam pewnym krokiem.Im bardziej się zbliżałam tym zapach przeradzał się w paskudny swąd.Weszłam i stanęłam jak wryta.Boże!Całe ściany w kuchni płonęły a ja nie wiedziałam, co zrobić.Rzuciłam się w stronę kranu i otworzyłam wodę.Chciałam zalać płonące miejsca, ale nie mogłam, gdyż były zbyt rozległe.Dym oślepił mnie a łzy puściły się z oczu wybiegłam do salonu.Oniemiałam, gdyż ściany w salonie tez już się paliły.Palił się fotel, na którym przed chwila siedziałam.Wiedziałam jedno, że musiałam uciekać.Szyby w oknach zaczęły pękać a dźwięk tłuczonego szkła rozległ się w około.Nie mogłam do nich dojść, aby uciec przez któreś.Jedynie za nimi widziałam ją.Tak, to była ta dziewczyna .To była, ta blondynka.Ta sama, która wtedy we Francji narzucała się Billowi.Momentalnie przypomniała mi się twarz dziewczyny z mojej imprezy urodzinowo-halloweenowej.Była wtedy mocno wymalowana, ale to była napewno ona.To ona podała mi wtedy tę cole z narkotykiem.Widziałam jak ucieka przez chwilę a potem stanęła twarzą w moją stronę.Widziałam jak w jej oczach płonie jakaś chora dzikość pomieszana z satysfakcją a później znów odwraca się ucieka.Nie mogłam na to teraz zwracać uwagi, musiałam się ratować.Rozglądnęłam się.Dym był w tej chwili wszędzie.Czułam się osaczona i dusiłam się.Zatkałam nos kawałkiem swetra leżącego na kanapie.Dym mniej drażnił moje nozdrza a ja próbowałam otworzyć drzwi, jednak zacięły się.Pchnęłam, ale nie ruszyły.Zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc, kaszląc naprzmian, ale każdy krzyk odbierał mi czystszy tlen.

W końcu z płomieni wyszedł On-Czarny Anioł, miał czarne skrzydła i był piękny.Lśnił w tych płomieniach jak diamenty i był jednocześnie jakiś niematerialny.Poczułam się słabo, upadłam a później zrobiłam się jakaś lekka i uniosłam się z podłogi.Zupełnie jakbym wyszła z ciała i też byłam taka niematerialna jak on.Podałam mu rękę i oglądnęłam się.Moje ciało bez tchnienia życia leżało obok drzwi, tam gdzie nie dosięgały płomienie a kłębił się gęsty dym.Nie wiedziałam, co się dzieje i nagle usłyszałam trzask.Zobaczyłam jak wbiega do pomieszczenia przerażony.Widziałam jego duszę pierwszy raz na oczy i wreszcie mogłam ujrzeć jak przesiąknięta była miłością do muzyki, rodziny, do mnie.Ruszyłam w jego stronę, żeby pożegnać się z nim, lecz On-Czarny Anioł mocno mnie trzymał.Bill chwycił moje już nie żywe ciało w ramiona i wybiegł.W tym momencie płomienie rozgrzały cały pokój.Stałam w nich z Aniołem Śmierci, ale nie czułam gorąca, patrzyłam wciąż w miejsce, w którym był przed chwilą Bill i czułam ból, że nie zdążyłam mu powiedzieć ostatni raz jak bardzo i ja go kochałam.

Nigdy nie myślałam

Że ten dzień nadejdzie tak szybko

Nie mieliśmy czasu się pożegnać*

TH by MelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz