1

5K 150 27
                                    


Pov Victoria

- Dziś powinnaś zostać w domu - komunikuje mi Louis jak nakładam podkład na twarz. Szatyn stoi za mną i przytula mnie od tyłu. Jestem przyzwyczajona do jego bliskości, więc mi to nie przeszkadza.

- Mam mało lekcji, ale dość ważnych. Nie chcę ich bez powodu opuszczać. Wiesz przecież, że chcę iść na medycynę - od zawsze marzyłam sobie, że zostanę lekarzem. Jak mówiłam o tym mojej mamie to ona była szczęśliwa. Jestem pewna, że gdyby żyła to z całych sił by popierała mój pomysł. Niestety pewnej listopadowej nocy została zamordowana wraz z moim tatą. Miałam wtedy czternaście lat. A zrobili to ci sami chłopacy, z którymi teraz mieszkam. Wyrok wykonał Niall Horan farbowany blondyn, którego z całych sił nienawidzę.

- Wolałbym żebyś dziś sobie jednak odpuściła szkołę. Późno wrócę i będę spokojniejszy jak zostaniesz w domu. Proszę - dostaje buziaka w policzek.

- Dobrze. W końcu i tak jest piątek - kończę swój makijaż i odpuszczam łazienkę. Idę do kuchni i zaczynam robić śniadanie. Praktycznie to zawsze ja przyżądzam jedzenie. Mam wolne tylko wtedy gdy jestem chora, a to niestety zdarza się dość często.

Przygotowanie jedzenia dla pięciu dorosłych mężczyzn i dla mnie jest dość czasochłonne. Biorąc pod uwagę też to, że Louis jest bardzo wybredny.

Jak kończę te wszystkie kanapki to rozkładam talerze na stole. Pierwszy jak zwykle przychodzi Horan. Przez ten cały czas, który tu mieszkam to nie zdążyło się żeby on spał do południa. Za to często miał wory pod oczami.

Z nim przynajmniej nie bałam się być sam na sam. Największy strach wzbudzał we mnie Zayn. Czarnowłosy z ciemną karnacją. Najpierw chciał mnie zastrzelić, a później jak się dowiedział, że Louis postanowił mnie zatrzymać to usiłował mnie utopić. Nadal pozostał mi strach przed wodą.

- Mogłabyś mi zrobić kawę? - pyta mnie niebieskooki. Staram mu się nie patrzeć w oczy, ale jego spojrzenie prześladuje mnie w każdym koszmatrze.

- Tak - biorę kubek i stawiam go do ekspres. Ustawiam też opcje mocnej czarnej kawy. On przeważnie taką pija.

Spoglądam przypadkiem na jego twarz i stwierdzam, że wygląda on strasznie. Jakby nie spał przynajmniej od tygodnia.

Jak Louis wchodzi do pomieszczenia to opada ta niezręczna atmosfera. Siada na krześle i zaczyna jeść kanapki.

- Mamy dzisiaj cholernie ważne sprawy do załatwienia, a ty wyglądasz jakbyś chlał przez kilka dni. Wątpię też czy jesteś całkowicie sprawny, nie przydasz się nam - mówię mu wprost szatyn i bierze kilka łyków soku jabłkowego.

- No i bardzo dobrze, bo ja się nigdzie nie wybieram. Źle się czuję i potrzebuje trochę odpoczynku - sztywnieje jak słyszę te słowa. Nie chcę być z nim sama w domu przez kilka godzin. No chyba, że nie będzie opuszczał swojego pokoju, albo  tak będę musiała zrobić.

- Może i nawet dobrze. Vicky zostaje w domu to jakby czegoś potrzebowała to będziesz na miejscu - praktycznie zawsze zgadzam się z Louis'em, ale teraz moje zdanie jest zupełnie inne. Poza tym on doskonale wie, że nie znoszę Nialla. Czemu mi to robi?

- Nie jestem już dzieckiem - przypominam szatynowi. Czasem jego nadopiekuńczość jest nie do wytrzymania.

- Wiem skarbie - uśmiecha się do mnie.

Teraz muszę tak jak zresztą zawsze unikać Nialla.

Liczę na waszą opinię

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz