43

1.2K 49 11
                                    


Pov Victoria

Siedzę w salonie mocno zdenerwowana. Zayn nie podał wiele szczegółów tylko razem z Harrym gdzieś poszli. Boję się, że to Niall zrobił coś głupiego. Nie chcę by Louis'owi stała się jakakolwiek krzywda.

Dopiero po godzinie wracają oni do domu. Niall i Harry prowadzą Louisa do naszego pokoju. Mój chłopak nie wygląda naprawdę za spacjalnie. Podążam za nimi.

- Co się stało? - pytam, bo żaden nie wyrywa się żeby mi o czymś powiedzieć. W ogóle ich nie interesują moje nerwy.

- Nie mam pojęcia jak, ale cześć kartonów z mocno ciężkim towarem spadł na niego. Ma złamane kilka żeber.

- Byliście u lekarza? - nawet za bardzo bym się nie dziwiła jakby to zignorawali. A to jest dość poważne.

- Tak chociaż to było zupełne nie potrzebne - komunikuje mi Louis. Dopiero teraz dostrzegam, że jego klatka piersiowa jest obowiązana bandażem.

- Oczywiście, że potrzebne - jestem wściekła na Louisa za to co ostatnio mi zrobił, lecz nie życzę mu źle. Szatyn ogromnie dużo dla mnie znaczy i to się nigdy nie zmieni. Niall ciągle się we mnie wpatruje, boję się, że Louis zaraz to zauważy i zrobi awanturę. Nie może się teraz denerwować.

- Wyjdzie już - komunikuje Louis, a Harry i chwilę później po nim Niall opuszczają to pomieszczenie. - Podejdź do mnie skarbie - jego ton głosu od razu się zmienia. Jest nawet milszy niż kilka godzin temu.

Robię to o co mnie prosi, i siadam na brzegu łóżka. Od razu łapię moją dłoń.

- Wybacz mi kochanie. Dopiero teraz jak myślałem, że umrę to uświadomiłem sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Nie mogłem pozbyć się twojej twarzy z mojego umysłu. Zastanawiałem się jak mnie za pamiętasz, nie chcę byś miała mnie za tyrana, który tylko cię krzywdzi, kocham cię Victoria - ciągnie mnie w swoją stronę.

Dzieli nas zaledwie kilku centymetrów.

- Musisz teraz dużo odpoczywać - daje mu szybkiego buziaka w policzek, a następnie wychodzę. Zmierzam do kuchni, ale zostaje wciągnięte do pokoju Zayna. Jest tu także Niall.

- Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił - farbowany blondyn podchodzi do mnie i kładzie na moim policzku swoją dłoń. Patrzy mi prosto w oczy tym swoim hipnotyzującym spojrzeniem.

- Jasne, że zrobił - w odpowiedzi wyręcza mnie Zayn. Ciekawe skąd ma taką pewności wątpię żeby Louis mu o tym wszystkim powiedział. A nie krzyczała tak głośno żeby było słychać przez te ściany.

- Torii, chcę to usłyszeć od ciebie - mam ochotę się rozpłakać i do niego przytulić. Nie chcę jednak go prowokować mógłby teraz zrobić coś bardzo głupiego.

- Skończymy już to i przejdziemy do konkretów. Louis miał dziś zginąć niestety Liam i jeszcze kilku idiotów przyszło za wsześnie i pokrzyżowali nasze plany - robię się wściekła na nich obu. Nie mieli prawa próbować zabić Louisa. Już nie raz mówiłam Niall'owi, że ma zostawić szatyna w spokoju.

- I bardzo dobrze.

- No nie wiem - odzywa się Zayn. - Teraz to ty będziesz musiała dokończyć zadanie. Wstrzykniesz mu coś albo przyciśniesz poduszkę do twarzy jak będzie spał.

Jak będą konkretne komentarze to dodam następny. Mam dla was jeszcze dwa rozdziały.

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz