Pov VictoriaZaspana piję swoją kawę. W nocy praktycznie nie zmróżyłam oka z dwóch powodów po pierwsze musiałam ciągle latać do Nialla i sprawdzać czy czegoś nie potrzebuje. I boję się jeszcze tego co będzie jak Louis wróci. A co jak zdecyduje się dokończyć swoje zadanie? Jeśli mu się sprzeciwie i zacznę go błagać o litość dla Nialla to on się czegoś domyśli i wtedy zabije nas oboje.
Dziś jest piątek, ale decyduje się odpuścić sobie szkołę. Ma jeszcze wrócić Louis, więc wolę mieć go od razu na oku.
Około siódmej robię śniadanie dla Nialla i idę do niego. Nie śpi już tylko ogląda sobie telewizję, gdybym wcześniej wiedziała o tym to bym dotrzymała mu towarzystwo.
- Mam dla ciebie kanapki i herbatę. Dla siebie przyniosłam kawę, bo posiedzę z tobą dopóki nie wróci Louis.
- A nie możesz tak jeszcze raz pójść do kuchni i zrobić dla mnie taką samą kawę jak twoją, z mlekiem. Nigdy nie przepadałem za herbatą - zupełnie tak jak ja.
- Nie wiem czy możesz pić takie rzeczy.
- Już raczej nie umrę, więc ja sobie wypije twoją, a ty przyniesiesz sobie nową. Będziesz miała świeżą i cieplejszą, a z tego co zauważyłem to ty lubisz ciepłe picie.
Cicho wzdycham i podnoszę się, a następnie wędruje do kuchni. Na szczęście jeszcze nikogo tam nie ma. Szybko więc robię tą kawę i wracam do Nialla. Dziwnie dobrze mi się spędza z nim czas.
Siadam obok niego na łóżku, a ten obejmuje mnie ramieniem. Dla obcej osoby moglibyśmy wyglądać jak para, jednak to tylko na chwilę, póki nie wróci Louis. Później wszystko niestety musi wrócić do normy.
- Nie obraź się, ale mam nadzieję, że Louis będzie miał wypadek i już nigdy nie wróci. Możesz kłamać że go kochasz, ale ja tam i tak wiem swoje - nic mu nie odpowiadam. Ja naprawdę kocham Louisa, ale niestety nie tak bardzo jak powinnam.
***
Budzą mnie głośne krzyki, kilkukrotnie mrugam i widzę przed sobą wkurzonego Louisa i uświadamiam sobie, że zasnęłam w łóżku Nialla razem z nim.- Właśnie ją obudziłeś, a odrobinę snu jej się należy po tym jak się mną zajęła. Można by nawet powiedzieć, że dzięki niej żyje - Niall naprawdę przegina i to mocno. Niebieskie oczy Louisa przypominają teraz węgiel.
Nie jest to oznaka radości.
- Victoria do pokoju! - nie krzyczy, ale wyraźnie podnosi głos.
Nic nie mówiąc podnoszę się i szybkim krokiem idę do naszego pokoju. Moje ciało drży ze strachu, bo boję się nawet pomyśleć jaka kara mnie za to wszystko czeka. Louis nie raz pokazał, że jest strasznie zazdrosny.
Siadam na brzegu łóżka i próbuje opanować drżenie rąk. Nie jestem w stanie jednak tego zrobić, bo słyszę głośne kroki zbliżające się do pomieszczenia, w którym jestem.
Z impetem otwiera drzwi, dziwne, że nie wyleciały jeszcze z futryny.
- Wszystarczyło kilka dni przez których mnie nie było, a ty już przekonałaś się już do Horana. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby mnie nie było z tydzień albo dwa. Zawiodłaś mnie.
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale z trudem łapię oddech. Czuję się jakby ktoś pozbawił mnie tlenu.
- Dlaczego nic nie mówisz! - szybko się koło mnie znajduje łapie za ramiona i podnosi do pozycji stojącej.
Teraz już tak się boję, że nijak nie mogę pobierać powietrza.
- Victoria co z tobą? - obraz zaczyna mi się zamazywać.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
CZYTASZ
Zaufaj mi
FanfictionVictoria w wieku czternastu lat przeżyła największą tragedię jaka może się tylko wydarzyć. Na jej oczach zostali zamordowani jej rodzice. A na dodatek została zmuszona zamieszkać z ich oprawcami. Może zawierać wulgaryzmy i sceny +18