15

2K 65 4
                                    


Pov Victoria

- Vicky tragedia! - do moich uszu dociera głośne wołanie Louisa. Po chwili widzę go przed sobą. Wygląda na dość zmartwionego.

- Powiedz spokojnie o co chodzi.

- Moja matka oszalała i chce do mnie przyjechać albo to ja mam do niej pojechać. Po jej głosie poznałem, że jest zdeterminowana - szczerze to wcale jej się nie dziwię. W ciągu tych trzech lat, w których z nim jestem to on odwiedził ją zaledwie dwa razy. Nie znam jej, ale nawet jakby miała być najgorsza to nie powinien jej tak traktować.

- No to jedź do niej, będzie po problemie. Przez kilka dni mogę zostać sama w domu, poradzę sobie.

- Ale ja nie chcę nigdzie jechać, a jak tego nie zrobię to ona tu sama się zjawi. Znam ją i wiem, że jest do tego zdolna. Dlaczego musi być taka uparta?

- Louis to twoja matka - ganie go. Ja oddałabym wszystko żeby posiadać chociaż jedno z rodziców. Niestety nie jest mi to dane. - Doceń to co masz, ona na pewno musi cię bardzo kochać. Dużo bym dała żeby być na twoim miejscu.

Mój humor od razu ulega znacznemu pogorszeniu. Louis chyba to zauważa, bo obejmuje mnie ramieniem.

- Przepraszam kochanie - daje mi szybkiego buziaka w policzek. - Powinienem się w porę ugryźć w język. Wiem, że jest ci smutno ze względu na to, że nie masz rodziny, ale za to ja ci pozostałem. A bądź pewna, że kocham cię za oboje twoich rodziców.

Co do jednego to Louis nie ma racji. Mam jeszcze wujka Davida ze strony mojego taty. Nie wspominałam do tej pory o tym nikomu, bo bałam się, że jego też mogą zabić.

- Pojedź więc do swojej mamy i spędź z nią tydzień. Masz być miły i słodki zupełnie tak jak dla mnie gdy czegoś chcesz - Louis do perfekcji opanował tą sztukę. Jak czegoś chciał to starał się to dostać.

- Ale ja potrafię tak tylko względem ciebie. Bo to ciebie kocham najbardziej - znowu dostaje buziaka, ale tym razem w usta i to bardziej namiętnego. - Poza tym nie wytrzymam siedem dni bez ciebie. Za bardzo bym cierpiał.

- Poradzisz sobie. Jeśli zawiedziesz swoją mamę to ja się na ciebie obrażę. I to dość poważnie skarbie - podnoszę się z łóżka.

- Pojadę tam, ale tylko z tobą. Nie jesteś już dzieckiem i mogę cię przedstawić jako moją narzeczoną. Myślę, że tym gestem jeszcze bardziej ją uciesze.

- Louis ja nie wiem czy to dobry pomysł... - chcę jeszcze coś mu zakomunikować, ale mi przerywa.

- Ależ doskonały. Będzie zadowolona, a całą swoją uwagę skupi na tobie. Poczujesz się w jak prawdziwej rodzinie kotek.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz