7

31 5 1
                                    

Prosze pokomentujcie troche to pojawi się nowy rozdział.

Pov Hope

Siedzę właśnie w samolocie do Liverpoolu, obok mnie siedzi Marco. Ze względów na moją nieufność został poproszony jako mój opiekun, by sprawdzić czy ten cały Kevin nie ma złych zamiarów i uświadomić go o moim stanie zdrowia. Nic nie pamiętam i strasznie boje się tego co czeka mnie po wyjściu z samolotu.

- Spokojnie wszystko będzie dobrze. - Marco próbował mnie uspokoić, widząc mój niepokuj

- Mam taką nadzieje, bo strasznie się boje. Skoro chciałam,... znaczy wyjechałam to mogło zdarzyć się wszystko. Co jeżeli on nie chce mnie znać bo cos zrobiłam... I.. Albo on mi cos chciał zrobić ... i chciałam uciec... albo...

- Hope spokojnie. Uspokuj się. Zbyt przesadnie panikujesz. Masz napij się. - podał mi butelkę z wodą - Dlatego właśnie jade z tobą by sprawdzić czy on nie zagraża twojemu bezpieczeństwu. - przelożyl swoja rękę za moim plecami i przysunął bliżej siebie - Będzie dobrze.

Wtulona w niego usnęłam, obudziłam się dopiero kiedy mieliśmy lądować.

***

Taksówka zatrzymała się pod jednym z domów jednorodzinnych. Marco powiedział, że tutaj mieszkałam. Staneliśmy przed drzwiami, ułożyłam dłoń w pięść z zamiarem pukania, ale zatrzymałam dłoń tuż przed drzwiami. Lekarz złapał mnie za druga dłoń i usmiechnął się, wzięłam głęboki wdech i uderzyłam w drewnianą powłokę. Chwile później stałam zdezorjetowana w objęciach jakiegoś bruneta.

- Hope. Boże myślałem, że już nigdy cie nie zobacze.- płakał

- Eee cześć? - lekko odsunęłam go od siebie i przysunęłam się do Marco

- Wszystko Panu wytłumacze. Możemy wejść?

- T..tak proszę. - wpóścił nas do środka

Weszłam do dużego pomieszczenia użądzonego nowocześnie. Tam na kanapie siedział jakiś bladym, wyglądał na zestresowanego.

- Dzień dobry? - powiedzialam cicho i niepewnie, a on unius głowę i gwałtownie się podniósł

- Hope! Boze skarbie nic ci nie jest. - przytulil mnie z całej siły płacząc - Ty żyjesz. Przepraszam, przepraszam, przepraszam tak bardzo cie przepraszam. - odsunął się ode mnie na małą odległość, cały czas jego ręce były obowiązane na mojej talii - Nie licze na to, że mi wybaczysz. Ale przepraszam, to wszystko moja wina. - glos mu się łamał

- Przepraszam możemy porozmawiać? - Marco zwrócił się do tych dwóch mężczyzn

- Tak.

- Hope poczekasz tutaj? - pokiwalam głową i mruknęłam"mhm"- Zaraz wrócimy.

Usmiechnął się do mnie i zniknęli za ścianą. Postanowiłam się trochę po przyglądać zdjęcią na ścianie. Byłam tam ja i raz byłam z jednym z nich, a raz z drugim. Nigdy jednak nie byłam z obojgiem na raz. Na każdym z tych zdjęć wyglądalam na szczęśliwą.

Ale czy taka byłam?

Wróciłeś? [ Charlie Lenehan, Leondre Devries]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz