2. Może to dopiero początek?

1.8K 54 36
                                    

Rzuciłam budzikiem o podłogę, który cały się rozbił. Nienawidzę wstawać rano, ale budzika w swoim życiu jeszcze nie rozbiłam nigdy. Chyba muszę zastąpić go telefonem. Wtedy żal mi będzie nim rzucić.

Wstałam leniwie i pozbierałam kawałki budzika, po czym wyrzuciłam je do kosza na śmieci. Wsunęłam stopy w milusie kapcie i wyszłam z pokoju kierując się do łazienki.

Nacisnęłam klamkę, która ani drgnęła. Rozszerzyłam wciąż przymknięte oczy i znów nacisnęłam klamkę. Nic.

- Mallory?! - krzyknęłam poważnym głosem. - Ustalałyśmy coś chyba! - powiedziałam i zaczęłam walić w drzwi pięścią.

Ustaliliśmy, że łazienka na pietrze jest moja, a jej na dole, ponieważ właśnie przez takie coś zawsze się spóźniłyśmy.

- No przepraszam! Spałaś jeszcze. A w dodatku masz większe lustro! - usprawiedliwiała się, a ja przewróciłam zirytowana oczami. - Już wychodzę! - dodała.

Odsunęłam się od drzwi, a po niecałej minucie wyszła stamtąd Lory. Ubrana, pomalowana i wyszykowana. No oczywiście. A ja jestem w piżamie, a moje włosy przypominają siano.

Posłała mi pewny siebie uśmiech, a ja uderzyłam ją lekko w ramię. Wyminęłam ją, po czym w końcu weszłam do pomieszczenia, gdzie było gorącej niż w saunie.

Zaczęłam kaszleć, po czym przetarłam ręcznikiem zaparowane lustro. Co ona tu robiła?! Szybko ogarnęłam się i wyszłam. Przeszłam do swojego pokoju i stanęłam przed szafą. Dziś ubrałam na siebie jeansy z dziurami oraz biały top. Na to narzuciłam szary, luźny sweter, a na stopy ubrałam wygodne, czarne botki. Włosy rozczesałam i zostawiłam takie jakie są. Słyną one z tego, że są grube, kręcone, szybko się kołtunią i żyją swoim życiem. Dlatego ich nienawidzę.

Wzięłam swój plecak, po czym zbiegłam na dół. Przy stole jak zawsze siedział tata, który teraz czytał gazetę, a mama zaglądała mu przez ramię.

- Coś nowego? - zapytałam siadając.

- Tak. Okazało się, że Ci mężczyźni byli zadłużeni u pewnej nielegalnej firmy. Ktoś od nich ich zamordował. - powiedziała mama.

Oderwała się od taty i postawiła mi pod nos ciepłe naleśniki. Zaczęłam jeść i zerknęłam ukradkiem na Lory, która również próbowała odczytać coś z gazety.

- Boję się o Was. Zostawiamy Was na tak długo, a w mieście nie jest za bezpiecznie. - powiedziała mama odkładając szmatkę obok zlewu.

- Nie martw się. - zaczęła Mallory. - Poradzimy sobie.

- Wiem. Jesteście bystre. - uśmiechnęła się do nas kobieta.

- O tak. Kto jak kto, ale one sobie świetnie poradzą. - wtrącił się tata, a my spojrzałyśmy na siebie.

Zjedliśmy do końca i przyszedł czas na pożegnanie.

- Uważaj na siebie, Skarbie. Kocham Cię. - szepnęła mama i zamknęła mnie w szczelnym uścisku.

Odwzajemniłam gest starając się nie rozkleić. Potem podeszłam do taty.

- Chodź, Maluchu. - zaczął, a ja zmarszczyłam nos. - Faktycznie trochę Ci się urosło ostatnio. - parsknął i przytulił mnie mocno.

Po pożegnaniu się wyszłyśmy do szkoły.

- Czujesz to? - zaciągnęła się powietrzem. - To jest zapach wolności. - zaśmiała się, a ja wraz z nią.

- Tak, czuję. - odparłam.

- Dzisiaj wychodzę na imprezę i wrócę późno, więc masz wolną chatę. - mruknęła znacząco, a ja przewróciłam oczami.

Fool for You|| H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz