Ostatni tydzień był naprawdę dziwny i przepełniony fałszywością ze strony mojej, jak i Harry'ego. W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy, chyba, że rozmową można nazwać słowa „Dzień Dobry", „Dziękuję", czy „Dobranoc". Ewentualnie było jeszcze „Idiota", ale to tylko z mojej strony, kiedy pod nosem sypał obelgi w moją stronę.
Dzisiejszy dzień miał być idealny. Taki jak chciałam, ale wyszło jak zwykle.
Wstałam i nie czułam magii urodzin. Zwykły poranek. To wszytko przez moją relację ze Styles'em. Czy to wszytko zaszło już tak daleko, że bez niego nie umiem być w pełni szczęśliwa?
To wszytko może wydawać się powalone, ale tęsknie za nim. Za naszymi docinkami, za jego śmiechem i uśmiechniętej twarzy. Zdążyłam się do niego w jakiś sposób przyzwyczaić, a teraz kiedy się do siebie nie odzywamy jest mi jakoś tak bez niego pusto.
Raz chciałam się przełamać, gdy dostałam piątkę z testu z fizyki. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję i podziękować, ale wtedy przypominałam sobie naszą ostatnią rozmowę. Jeśli on nie zaufa mnie, nici z tego wszystkiego. Ciekawe, jak długo to jeszcze potrwa...
W każdym razie wstałam dzisiaj w dość dobrym humorze. Oczywiście nie tryskałam energią, ale miałam poczucie, że to mój dzień i muszę go wykorzystać. W końcu ile razy w życiu ma się tą jedyną osiemnastkę?
Teraz mogę już pić alkohol, jeździć autem, głosować w wyborach. Właściwe w teorii jestem wolna, ale w praktyce tkwię w domu z mordercą. Nie tak to sobie wyobrażałam.
Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Miałam na sobie tylko czarne majtki i czarną bluzę Styles'a. Tak, mimo naszej kłótnie dalej w niej śpię. Umyłam twarz, a włosy związałam w luźnego koka. Ubrałam ciepłe skarpetki i wyszłam.
Zeszłam wolno na dół i uwierzcie mi, że zdziwiłam się cholernie, gdy usłyszałam głosy w kuchni. Harry po naszej ostrej wymianie zdań był leniwy, miał wszytko gdzieś, a jego twarz była tak obojętna, że miałam wrażenie, że jest zaprogramowanym robotem.
Właśnie dlatego byłam cholernie zdziwiona, gdy usłyszałam wesołe podśpiewywanie w kuchni. Rozważałam, czy to napewno brunet, ale po jego charakterystycznej chrypce wiedziałam, że to musi być zielonooki.
Weszłam do kuchni, gdzie Harry przygotowywał naleśniki. Duży już stosik stał na talerzu, polany czekoladą i owocami. Dookoła były kwiatki i jeszcze mojito. No tak, teraz już mogę pić legalnie.
Gdy tylko chłopak mnie dostrzegł, spiął się, a w jego oczach pojawiła się łagodność, której brakowało mi przez ten tydzień. Podszedł do mnie powoli, ale ja odsunęłam się. Zmarkotniał, ale musiał się pogodzić z tym, że zachowywał się jak dupek.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział cicho.
Uniosłam do góry brew, ale zrobiło mi się miło, że pamiętał. Uśmiechnął się lekko, widząc, że jestem sceptycznie do niego nastawiona. Nie zamierzałam mu się nagle rzucić na szyję.
- Miałaś rację. - zaczął. - Jak możesz zacząć mi ufać, skoro ja, nie mogę powiedzieć Ci nic. Nie postawiłem się na twoim miejscu, a powinienem. Przepraszam, że się nie odzywałem i zachowywałem się jak debil. Musiałem przemyśleć sobie kilka spraw. Jedyne o co Cię proszę to to, żebyś postawiła się też w mojej sytuacji. Nie mam prawa powiedzieć Ci niektórych rzeczy, bo pogorszę twoją i moją sytuację.
Zamrugałam kilka razy i uśmiechnęłam się pod nosem. Cieszę się, że zrozumiał o co mi chodziło. Podeszłam do niego wolno i zadarłam głowę, żeby spojrzeć w jego przepełnione nadzieją oczy. Cieszę się, że się przełamał i przyznał mi rację, ale jestem zła, że tak szybko mu wybaczyłam.
CZYTASZ
Fool for You|| H.S
FanfictionFlorence Clark to dziewczyna, która nie szuka problemów. Ma swoich najlepszych przyjaciół i wydaje jej się, że nic złego nie może się stać. Żyje w małym miasteczku, które jest spokojne, więc czego miałaby się obawiać? Co się stanie, gdy w Roseville...