ⓆⓊⒶⓇⒶⓃⓉⒺ

4.7K 312 15
                                    

Nadeszła sobota. Blondyn obudził się o trzeciej nad ranem, dokładniej obudził go odgłos otwieranych drzwi.

Chłopak otworzył oczy i zaobaczył Jeona, wchodzącego do jego pokoju. Hebanowłosy położył się obok, wtulając w jego plecy. A Taehyung tam po prostu leżał, zastanawiając się nad tą sytuacją.

Jednak otworzył szerzej oczy, kiedy usłyszał cichy szloch i poczuł coś mokrego na swoim karku. Odwrócił się przodem do starszego, który dosyć się zdziwił, ale w duchu dziękował Bogu.

— H-hyung? — Zaczął cicho. — Co się stało?

— Wszystko w p-porządku, Tae. — Powiedział, zaciskając usta, powstrzymując się przed kolejnymi łzami.

— Nie jest w porządku, hyung. — Stwierdził i lekko się wahając, położył dłoń na policzku chłopaka, palcem ścierając jego łzy. — Ale już jest dobrze, nie jesteś sam, spokojnie. — Uśmiechnął się lekko.

Chłopak również delikatnie się uśmiechnął i zamknął oczy. Taehyung nie wiedział dlaczego, ale dokładnie wtedy poczuł, że musi coś zrobić.

I zrobił to bez wahania. Zbliżył się do twarzy starszego i delikatnie złączył ich usta. Ku jego zdziwieniu, Jeon od razu oddał pocałunek, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej siebie.

Taehyung czuł, że sprawy między nimi zaczynają przybierać inny bieg. Może było to złudne, ale czuł, że coraz bardziej mu ufa. Niestety też coraz bardziej się do niego zbliżając.

Może był naiwny, ale chciał, by hebanowłosy zaczął czuć to samo.

Może był naiwny, ale miał nadzieję, że już nigdy nie będzie przez niego cierpiał.

ηιяναηα || ʋӄօօӄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz