ⓋⒾⓃⒼⓉ ⒺⓉ ⓈⒺⓅⓉ

5.4K 334 89
                                    

— Jakim cudem Jimin Cię upił i wyskaryfikował? — Zapytał Jeon, nie mogąc uwierzyć w fakt, że Parkowi udało się kogoś wciągnąć w tak chory pomysł.

Cała czwórka siedziała w salonie najstarszego z nich, chcąc sobie wyjaśnić wydarzenia z poprzedniego dnia.

— Ja nie chciałem pić, ale Jimin powiedział, że będzie świetnie, więc postanowiłem wziąć łyk.. — Zaczął, przypominając sobie całą sytuację. —  No i tak wyszło, że wypiłem pół szklanki, a później drugie pół, ale jak widzicie mam słabą głowę do alkoholu, więc nie wyszło to najlepiej. — Wyjaśnił blondyn, chcąc się jakoś usprawiedliwić.

— Pamiętasz co się wydarzyło później? — Dopytał Yoongi, jednak Tae pokręcił przecząco głową. Oczywiście, że pamiętał urywki, ale co mu z tego jak nie pamiętał samego "bractwa krwi" jak to Park ujął. — W porządku.. Jezu, Jimin, obiecałeś, że nic mu nie zrobisz.

— No przepraszam! Ale zrobiłem to za jego zgodą, po za tym podobało mu się! — Odrzekł pełnym pretensji tonem, chcąc odciągnąć od siebie część zarzutów.

— Niech wam będzie, ale to i tak twoja wina Yoongi. — Wzruszył ramionami Jungkook, popijając kawę. — Gdybyś nie zaufał Parkowi, chociaż nie wiem jakim cudem to zrobiłeś, to obaj nie mieliby pamiątek po sobie na całe życie.

— Ciesz się, że nie zdążyli zrobić sobie tatuaży. — Westchnął, przypominając sobie co zastał w budynku.

— Ta, racja, inicjały wykrojone na ręce możesz wytłumaczyć, ale chuja wytatuowanego na czole już nie. — Zgodził się hebanowłosy, wyobrażając sobie minę Taehyunga, gdyby wytrzeźwiał i zobaczył jakże piękny rysunek w centrum swojej twarzy.

— Obiecajcie nam po prostu, że już nigdy czegoś tak nieodpowiedzialnego nie zrobicie i będzie w porządku. — Postawił Yoongi, a dwójka bez problemu przystała na jego propozycję.

Tae oraz Jimin przeprosili za swoje zachowanie, po czym wszyscy zasiedli do stołu, zaczynając spożywać śniadanie.

Wtedy też najmłodszy się przełamał i zdał sobie sprawę, że nie jest na tej ziemi sam, dlatego musi walczyć.

Po posiłku zatrzymał Yoongiego i zaciągnął go do kuchni, chcąc rozmowy sam na sam.

— Hyung.. J-ja chciałbym poprosić Cię o pomoc. — Powiedział cicho, szczerze mówiąc głupio było mu o to prosić, ale nie miał wyjścia. Starszy kiwnął twierdząco głową i skupił się na tym co chciał przekazać mu blondyn. — Wiesz, że mam dwójkę młodszego rodzeństwa i.. Problematycznych rodziców, prawda? W-więc.. Czy mógłbym Cię prosić o przysługę?

— Jasne, mów w prost o co Ci chodzi, Tae. — Pospieszył go, starszy.

— Moglibyśmy się u Ciebie zatrzymać? Nie zniosę więcej tych cholernych kłótni, po za tym on mnie w końcu zabije.

— Nie ma problemu, jak zauważyłeś mam spory dom, więc na pewno się pomieścimy. — Uśmiechnął się ciepło, mierzwiąc jego włosy.

— Naprawdę!? — Zapytał jeszcze dla pewności, po czym rzucił się na szyję chłopaka, wewnętrznie czując potrzebę odwdzięczenia się.

— Idziesz po nich teraz? Podwieźć Cię? — Zapytał, ale blondyn pokręcił głową, nie chcąc już wykorzystywać starszego.

Taehyung od razu po tym pobiegł do przedpokoju i zaczął się ubierać. Nie mógł się doczekać, aż zobaczy tą dwójkę małych urwisów. Chłopak strasznie się martwił, ale wiedział, że przygotował ich na wiele sytuacji. W razie zagrożenia schowaliby się w pokoju i zadzwonili do niego. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Blondyn po wyjściu od hyunga, pobiegł w stronę swojego domu. Było jeszcze wcześnie, na ulicach było praktycznie pusto. Rzadki widok jak na Seul. Nastolatek z daleka widział już swój dom, ale coś było nie w porządku. Było tam za dużo samochodów, jednak z daleka nie był pewny jakich.

Podbiegł bliżej i przeraził się.

Stały tam dwie karetki i samochód policji. W głowie modlił się, by była to pomyłka, ale okazało się, że jego złe przeczucia były słuszne. Po chwili z domu wyprowadzili jego ojca, dokładniej wyprowadziła go policja. Był obrzydliwy, szarpał się..

Po chwili wyjechały nosza.. Ciało zawinięte w folię, ale nie widział dzieci. Szukał ich wzrokiem, jednak nie było ich nigdzie. Łzy zaczęły napływać mu do oczu, lecz ten szybko pokręcił głową i pobiegł do sąsiadki, u której często się chował, kiedy ojciec wpadał w szał.

Zapukał do drzwi, po chwili otworzyła mu niska kobieta, staruszka, którą dobrze znał. Zaprosiła go do środka, a Tae od razu zaczął wypytywać o to co się wydarzyło.

— Słyszałam krzyki, twój ojciec znowu wybuchnął, ale wszystko w kilka sekund ucichło, więc wezwałam policję. Bałam się, że coś wam zrobił. — Westchnęła i spojrzała na chłopaka ze współczuciem. — Przyszli zapytać o Ciebie, domyślili się, że uciekłeś z domu. Nie powiedziałam nic, skłamałam, że się wyprowadziłeś, w końcu jesteś dorosły..

— Gdzie są dzieci? — Zapytał od razu, chcąc jak najszybciej je odzyskać i przeprosić.

— Zabrali je.. Pogotowie.. Powiedzieli, że zostaną oddane do rodziny zastępczej.. Tak bardzo mi przykro, Tae.. — Wyszeptała, gładząc chłopaka po mokrym policzku. — Tak bardzo mi przykro..

ηιяναηα || ʋӄօօӄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz