ⓋⒾⓃⒼⓉ ⒺⓉ ⓆⓊⒶⓉⓇⒺ

6.1K 355 184
                                        

Blondyn obudził się w łóżku hyunga, na szczęście pamiętał jak tam dotarł i co wydarzyło się przed tym, więc nie czuł nagłej potrzeby ucieczki.

Chłopak został w ubraniach starszego, wydawały mu się po prostu wygodniejsze, czego nie mógł powiedzieć o swoich obcisłych jeansach oraz koszuli.

Tae zszedł na dół i usłyszał coś dziwnego - kobiecy głos. Jasne, mogła to być dziewczyna starszego, ale ton w jakim mówiła, wskazywał na coś zupełnie innego.

Chyba, że jego dziewczyna szczerze go nienawidziła..

Bo to mógł wyczuć w jej głosie, jad i nienawiść, które tak dobrze znał..

Blondyn poszedł do kuchni gdzie zastał Yoongiego oraz trochę niższą od niego, kruczowłosą kobietę.

Chłopak spojrzał na niego pierwszy i uśmiechnął się przepraszająco. Następnie odwróciła się kruczowłosa, piękna kobieta, która na prawdę była jego matką, wyglądali obok siebie jak dwie krople wody, ale do rzeczy.

Okazało się, że piękna jest tylko na zewnątrz, w środku była jak Bazyliszek, który tylko czekał, aż spojrzysz mu w oczy, by Cię zabić. Przynajmniej takie wywołała na nim pierwsze wrażenie.

Była jeszcze bardziej przerażająca niż Yoongi.

- Dzień dobry. - Uśmiechnął się uprzejmie i ukłonił przed kobietą.

- Dzień dobry, ale.. Kim jesteś? - Zapytała ciepłym głosem, co zbiło z tropu, chłopaka.

- Przyjaciel, został u mnie na noc, raczej Ci to nie przeszkadza, bo i tak Cię w tym domu nie ma przez większość czasu. - Wtrącił się brunet.

- Co nie zmienia faktu, że wciąż tu mieszkam i chciałabym wiedzieć kogo zapraszasz. - Rzuciła, wzdychając. - Jestem Min Eunri - Przedstawiła się i wystawiła w jego stronę rękę.

Młodszy złapał delikatnie jej dłoń i ponownie się uśmiechnął. - Kim Taehyung, miło mi panią poznać.

- Akurat zrobiliśmy śniadanie, zjesz je z nami Tae? - Zapytała, a Yoongi prychnął, po prostu zanosząc talerze na stół.

- Z miłą chęcią. - Odpowiedział, spoglądając na chłopaka.

Blondyn czuł, że coś między nimi było nie tak, coś musiało się wcześniej wydarzyć, ale nie chciał męczyć hyunga pytaniami.

Po kilku minutach wszyscy zasiedli do stołu, było cicho i niezręcznie co tylko utwierdziło Taehyunga w przekonaniu, że nie byli oni w zbyt rodzinnych relacjach.

- Tae? - Zaczęła Eunri, chcąc rozładować napięcie. - Pewnie zastanawiasz się, gdzie jest ojciec Yoongiego.. Mieszka w Stanach Zjednoczonych, ma własną, dużą firmę, która świetnie prosperuje. Ostatnio mówił mi, że podpisuje kontrakt z jakąś znaną marką..

- Tak? - Wtrącił się starszy, spoglądając na kobietę z totalnym brakiem jakiegokolwiek szacunku. - Mi ostatnio mówił, że znalazł sobie nową kochankę, a ty w pracy również masz coraz więcej klientów. - Uderzył ręką w stół i wstał. - Nienawidzę was.

- Yoongi! Jak możesz mówić takie rzeczy?! Jesteśmy twoimi rodzicami! - Uniosła się lekko kobieta, widocznie powstrzymując się od uderzenia go.

- Że kim? Czy ty masz pojęcie kim jest rodzic? Wychowywała mnie babcia, kiedy zmarła to wynajęłaś opiekunkę, bo praca zawsze była dla Ciebie ważniejsza! Ojciec wyjechał do Ameryki, bo miał Cię dość! Zresztą chętnie bym do niego dołączył! - Wykrzyczał, a wtedy kobieta nie wytrzymała i mocno się zamchnęła.

Jednak Taehyung wystarczająco szybko zareagował i wstawił się przed starszym. Zorientował się co zrobił, dopiero kiedy policzek oraz nos zaczęły go piec.

— P-prze-praszam, Tae, j-ja nie chciałam-

— Co ty robisz Tae? — Zapytał od razu starszy, odwracając chłopaka do siebie przodem.

Kruczowłosa chciała przytulić młodszego, jednak Yoongi go od niej odsunął. Chwycił blondyna za rękę i zaprowadził do kuchni, każąc mu usiąść na blacie. Po chwili znalazł się między jego nogami z woreczkiem mrożonek i zaczął delikatnie przykładać je twarzy młodszego.

Tylko woda z nich, zaczęła rozpuszczać to co było pod spodem, czyli korektor. Po chwili więc na jego twarzy ukazał się fioletowy odcień.

— Ten sukinsyn Ci to zrobił? — Zapytał, przyglądając się siniaką.

Blondyn jedynie kiwnął głową, wyraźnie nie chcąc drążyć tematu.

— Po co to zrobiłeś? To ja miałem dostać w pysk. — Westchnął, chcąc by chłopak się odezwał.

— T-twój nos. Znów by krwawił.. — Rzucił, spoglądając na własnej roboty opatrunek.

— Ta, racja, ale i tak wolałbym mieć fontannę z nosa, niż patrzeć jak dostajesz w twarz od tej dziwki. — Wzruszył ramionami. — Mimo wszytko dziękuję.

Tae uśmiechnął się i rozejrzał po kuchni, nie chcąc znów nawiązać bliskiego kontaktu wzrokowego ze starszym.

— Dzisiaj zajmie się Tobą Jimin, znaczy.. Muszę coś załatwić, a ty napewno nie chcesz wracać do domu, więc zostawię Cię pod opieką Jimina. Mimo, że jest idiotą i cholernie mu nie ufam, to i tak jest lepszy niż moja matka. — Stwierdził, mając nadzieję, że blondyn nie będzie miał do niego pretensji.

— W porządku.. — Odpowiedział krótko, chociaż w głowie już miał milion wizji swojej śmierci.

Brunet wiedział, że Park nie będzie najlepszym towarzystwem dla młodszego, ale nie wiedział co innego mógł zrobić. Jedyne co udało mu się osiągnąć, to zmuszenie chłopaka do obiecania mu, iż Tae wróci od niego w nienaruszonym stanie.

Ale wciąż miał wątpliwości.

Jimin był po prostu specyficzny.. Po za tym, że był uroczym mochi, zdarzały się również momenty gdy gadał jakieś kompletne bzdury, albo przychodził do szkoły z pociętymi rękami tłumacząc, że najzwyczjniej w świecie mu się nudziło.

Tyle strachu zdąrzył się już najeść przez tego małego gnojka, że jego szanse na dostanie zawału wzrosły diametralnie. Mimo wszystko nie żałował. Jeongguk i Jimin byli dla niego jak młodsi bracia, dbał o nich jak o swoją rodzinę, chociaż nie często to okazywał. Był takim.. Aniołem stróżem, zawsze gdzieś obok, by ich chronić.

ηιяναηα || ʋӄօօӄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz