ARIA
Aria wpatrywała się w drzewa, nasłuchując kroków wracającego do niej Perry'ego.Dostrzegła poblask łańcucha na jego szyi, a po chwili jego oczy jaśniejące w ciemności.Przedtem wtulili się w siebie z wielką siłą.Dopiero teraz, kiedy spokojnie zmierzał w jej stronę, mogła mu się dobrze przyjrzeć. Robił wrażenie.Większe, niż pamiętała.Urósł, tak jak zauważyła na początku, i nabrał mięśni w ramionach.W półmroku dostrzegła też ciemny płaszcz i dopasowane proste spodnie w miejsce poszarpanych, połatanych ubrań myśliwego, które miał na sobie, gdy się poznali.Jego blond włosy były krótsze i pasmami otulały jego twarz.Różniły się od długich, niesfornych fal, które znała przedtem. Miał dziewiętnaście lat, ale wydawał się starszy niż jej znajomi z Reverie.Ilu z nich przeszło to co Perry? Ilu z nich musiało się opiekować setkami ludzi? Żaden.Pochodzili z zupełnie innych światów.Eter, pomyślała.Tylko to łączyło Osadników i Wykluczonych.Tylko to zagrażało i jednym, i drugim. Perry zatrzymał się kilka kroków przed nią.Na wyraziste rysy jego twarzy padało blade światło, w którym Aria dostrzegła cienie pod jego oczami.Przejechał dłonią po jasnym zaroście na policzkach.Ten szeleszczący dźwięk był jej tak bliski, że mogła niemal poczuć pod palcami złote włoski. - Przepraszam cię za Reefa. - Nie szkodzi - powiedziała, choć nie była to prawda.Jego słowa tłukły się Arii po głowie.„Osadniczka", rzucił.„Kret".Gorzkie obelgi.Słowa, których nie słyszała od miesięcy.U Marrona czuła się jak jedna z nich. Jej wzrok spoczął na dzielącej ich ziemi.Dla niej odległość trzech kroków.Dla niego dwóch.Jeszcze przed chwilą byli w siebie wtuleni.Teraz stali przed sobą jak obcy ludzie.Jakby nagle wszystko się zmieniło. Błąd.Reef też użył tego słowa.Czy miał rację? - Może powinnam sobie pójść. - Nie.Zostań.- Perry zrobił krok do przodu i wziął ją za rękę.- Zapomnij o tym, co powiedział.Ma charakterek.Gorszy niż ja. - Gorszy? - zapytała, spoglądając mu w oczy.
Jego usta ułożyły się w lekko skrzywiony uśmiech, za którym tak tęskniła. - Prawie.- Nachylił się do niej, a jego spojrzenie spoważniało.- Nie przyszedłem tu spędzić z tobą jednej nocy ani zaoferować ci pomocy.Jestem tu, bo chcę być z tobą.Mogą minąć tygodnie, zanim stopnieje śnieg na przełęczy prowadzącej na północ.Poczekamy na to, a potem razem odnajdziemy Wielki Błękit.- Zamilkł na chwilę i spojrzał jej prosto w oczy.- Wróć ze mną, Ario.Bądź ze mną. Na dźwięk tych słów obudziło się w niej coś wspaniałego.Postanowiła zapamiętać je jak piosenkę - każdą nutę, niespiesznie wypowiedzianą jego niskim, ciepłym głosem.Cokolwiek się wydarzy, ona zatrzyma w sobie te słowa.Niczego nie pragnęła bardziej, niż się zgodzić, ale nie mogła uciec od niepokoju, który zagnieździł się w jej żołądku. - Chcę z tobą być - odparła - ale teraz nie chodzi już tylko o nas dwoje.- Perry miał zobowiązania wobec całego plemienia Fal, a i ona nie była wolna od obietnic.Konsul Hess, który odpowiadał za bezpieczeństwo w Reverie, groził, że skrzywdzi Talona, bratanka Perry'ego, jeśli Aria nie poda mu współrzędnych Wielkiego Błękitu.To był powód, a właściwie jeden z powodów, dla którego wróciła do świata na zewnątrz. Aria spojrzała w oczy Perry'ego, ale nie potrafiła się zdobyć na to, by powiedzieć mu o szantażu Hessa.Nie mógłby nic na to poradzić.Jeśli mu powie, tylko go zmartwi. - Reef powiedział, że plemię zwróci się przeciw tobie - upierała się. - Reef się myli.- Perry z poirytowaniem spojrzał w stronę lasu.- Może minąć trochę czasu, zanim się przyzwyczają, ale zrobią, co im każę.- Uścisnął jej dłoń, a w oczach miał uśmiech.- Zgódź się.Wiem, że tego chcesz.Roar mnie pobije, jeśli wrócę bez ciebie, zresztą istnieje jeszcze jeden powód, dla którego powinnaś pójść ze mną.Może to pozwoli ci zdecydować. Przesunął dłonią po jej ramieniu i prześledził kciukiem zarys jej bicepsa.Dotyk stwardniałej skóry łucznika, dziwnie szorstki i delikatny zarazem, sprawił, że przeszył ją dreszcz.Po chwili usłyszała szelest gałęzi, a szorstka dłoń dotknęła jej policzka.Nikt oprócz niego nie potrafił sprawić, by czuła się lepiej tu i teraz. Perry mówił dalej.Żeby za nim nadążyć, musiała się skupić. - Potrzebujesz Znaczeń.Ich nieposiadanie jest niebezpieczne.Ukrywanie Zmysłu może okazać się zgubne, Ario.Ci, którzy to robią, giną z rąk innych. - Roar mi o tym mówił - odparła.Ukrywała się w lasach, odkąd
opuściła siedzibę Marrona, więc brak Znaczeń nie sprawił jej jeszcze problemu.Jednak kiedy uda się na północ, natknie się na innych ludzi.Nie mogła zaprzeczyć, że z tatuażami Audilów będzie bezpieczniejsza. - Tylko Wódz Krwi może zażądać ich nadania, a tak się składa, że jednego znam. - Poprzesz nadanie mi Znaczeń? Mimo że tylko w połowie jestem Wykluczoną? Przechylił głowę, a blond fale opadły mu na twarz. - Tak, całym sercem. - A co z.- Głos Arii zanikł, jakby nie była pewna, czy chce wypowiedzieć pytanie, które od miesięcy tłukło się w jej głowie.Musiała jednak poznać odpowiedź, nawet jeśliby miało to oznaczać, że usłyszy coś, co ją załamie.- Powiedziałeś mi, że możesz być tylko z innym Scirem, a ja nie jestem.- Zagryzała wargę i dokończyła zdanie w swojej głowie.- Nie jestem taka jak ty.Nie jestem osobą, której chcesz. Pod jego spojrzeniem twarz Arii się rozjaśniła.Bez względu na to, co powiedziała i czego nie powiedziała, Perry wyczuwał, jak głębokie było jej poczucie niepewności. Przysunął się jeszcze bliżej i zaczął obwodzić jej rysy kciukiem. - Z twojego powodu inaczej patrzę teraz na różne sprawy.A ta to tylko jedna z nich. Nagle Aria poczuła, że nie mogłaby go zostawić.Musiała znaleźć sposób, żeby to wszystko się jakoś udało.Była pewna, że plemię znienawidzi ją za to, że jest Osadniczką, jeśli pojawi się w wiosce, trzymając się z Perrym za ręce, Fale stracą wszelką wiarę w jego zdrowy rozsądek.Ale gdyby tak wraz z Perrym sprawić, by wszyscy skoncentrowali swoją uwagę na czymś innym? Na czymś, czego potrzebowali? Przyszedł jej do głowy pewien pomysł. - Czy w ogóle mówiłeś coś Falom na mój temat? - zapytała. Perry zmarszczył czoło.Najwyraźniej zaskoczyła go tym pytaniem. - Powiedziałem kilku osobom, że pomożesz nam odnaleźć Wielki Błękit. - Nic więcej? - Nie rozmawiałem z nikim o nas, jeśli o to ci chodzi.- Wzruszył ramionami.- To prywatna sprawa.Między nami. - I lepiej niech tak zostanie.Wrócę z tobą jako sprzymierzeniec, a „nas" nie będziemy w to mieszać. Zaśmiał się ponuro. - Mówisz poważnie? Mamy kłamać?
- Nie będziesz kłamać.Niewiele będzie się to różnić od tego, co powiedziałeś przed chwilą.Zatrzymamy prywatne sprawy dla siebie.Damy plemieniu szansę przywyknąć do nas i nie ujawnimy się, dopóki nie będziemy mogli przewidzieć ich reakcji.Roar nie piśnie słowem, jeśli go poprosimy.A Reef? Perry zacisnął zęby i pokiwał głową. - Przyrzekł mi poddaństwo.Zrobi wszystko, co mu nakażę. Trzask pękającej gałązki sprawił, że Aria całą swoją uwagę skupiła na pogrążonym w ciemności lesie.Usłyszała trzy różne rodzaje kroków, jeden cięższy od pozostałych.To straż Perry'ego zmierzała w ich kierunku.Mężczyźni mówili ściszonymi głosami, ale w jej uszach każdy głos brzmiał inaczej - dzięki temu rozróżniała mężczyzn, jak rysy twarzy. - Pozostali nadchodzą. - Niech przyjdą - powiedział Perry.- To moi ludzie.Nie muszę niczego przed nimi ukrywać. Chciała mu wierzyć, ale musieli być mądrzejsi.Jako nowy przywódca Perry potrzebował poparcia plemienia.Aria nie mogła jednak zaprzeczyć, że Znaczenia zwiększyłyby jej szanse na odnalezienie Wielkiego Błękitu, nie wspominając nawet o tym, że o wiele łatwiej byłoby jej podróżować z Perrym do Rimu.Był myśliwym i wojownikiem.Wiedział, jak przetrwać.Nie znała nikogo innego, kto tak swobodnie czułby się na ziemiach niczyich.Były to wystarczające powody, by na kilka tygodni udać się do Fal, zanim ruszy w dalszą drogę.Jeśli tylko będą dostatecznie ostrożni, dostaną z Perrym wszystko, czego chcą. Strażnicy Perry'ego byli coraz bliżej, a ich kroki z sekundy na sekundę dudniły coraz głośniej.Aria stanęła na palcach i położyła dłonie na torsie Perry'ego. - To najlepszy sposób.Najbezpieczniejszy - wyszeptała. Szybko dotknęła ustami jego warg, ale ani trochę jej to nie wystarczyło.Ujęła więc jego twarz w dłonie, czując miękki zarost, za którym tak tęskniła, i jeszcze raz mocno i namiętnie go pocałowała, by zaraz potem się cofnąć. Kiedy pojawił się Reef wraz z dwoma mężczyznami, ona i Perry stali oddaleni od siebie o kilka kroków, zachowując bezpieczny dystans, niczym obcy sobie ludzie.

Przez Bezmiar NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz