PEREGRINE
– Okropność – powiedziała Kirra. Pijąc z bukłaka, Perry patrzył, jak dziewczyna otrzepuje piasek z dłoni. – Piasek jest okropny? Nigdy nie słyszałem czegoś takiego. – Pewnie myślisz, że to niedorzeczne. Pokręcił głową. – Raczej niemożliwe.Jakby ktoś nienawidził drzew. Kirra uśmiechnęła się. – Drzewa są mi obojętne. Ich konie skubały na wydmach morską trawę. Większą część dnia spędzili z Marronem, przydzielając ludzi Kirry do różnych zadań.Potem Perry pokazał jej północne granice – chciał wykorzystać jej ludzi także do patrolowania terenów.Teraz zatrzymali się na krótki odpoczynek nad brzegiem morza przed powrotem do wioski. Musieli szybko wracać, bo z północy nadciągała burza, chciał jednak spędzić jeszcze kilka minut nie w roli Wodza Krwi. Tego poranka łatwiej mu się przebywało w towarzystwie Kirry.A ponieważ mieli mnóstwo pracy do wykonania, jej sugestia, by zaczęli się dogadywać, była słuszna.Postanowił dać jej szansę. Dziewczyna oparła się na łokciach. – Tam, skąd pochodzę, mamy jeziora.Są spokojniejsze i czystsze.Łatwiej wyłapać zapachy, kiedy w powietrzu nie ma tyle soli. Uważał inaczej.Wolał wyczuwać zapachy niesione wilgotną morską bryzą, choć z drugiej strony nigdy nie sądził, że istnieje coś innego. – Czemu stamtąd wyjechałaś? – Zostaliśmy wygnani przez inne plemię, kiedy byłam mała.Dorastałam na ziemiach niczyich, aż przygarnęły nas Rogi.Sable był dla mnie dobry.Jestem jego ulubienicą w kwestii zadań takich jak to.Nie skarżę się.Wolę podróżować, niż bezustannie tkwić w mieście.– Uśmiechnęła się.– Ale wystarczy o mnie.– Spojrzała na jego dłoń.– Zastanawiałam się, skąd masz te blizny. Perry napiął palce. – Oparzyłem się w zeszłym roku. – Wygląda poważnie.
– Było. Nie chciał mówić o swojej dłoni.Cinder podpalił ją jak pochodnię.Aria ją opatrywała.O żadnym z tych zdarzeń nie chciał rozmawiać z Kirrą.Zapadła cisza.Perry wpatrywał się w morze, gdzie daleko na horyzoncie błyskał eter.Nad wodą burze trwały teraz nieustannie. – Nie wiedziałam o dziewczynie, Osadniczce, kiedy tu przyjechałam – odezwała się Kirra po dłuższym milczeniu. Perry oparł się nagłej potrzebie, by po raz kolejny zmienić temat. – A więc jednak nie wszystko o mnie słyszałaś. Przechyliła głowę w bok tak jak on. – Wychodzi na to, że się minęłyśmy – powiedziała.– Może jesteśmy tą samą osobą? Może jestem tu w przebraniu. Tak go to zaskoczyło, aż się zaśmiał. – Na pewno nią nie jesteś. – Nie? Założę się, że znam cię lepiej niż ona. – Nie wydaje mi się, Kirro. Uniosła brwi. – Czyżby? Zobaczmy.Martwisz się o swoich ludzi i jest to głębsza sprawa, nie tylko zobowiązanie wynikające z noszenia łańcucha.Po prostu musisz troszczyć się o nich.Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że bezpieczeństwo i ochrona to rzeczy, których sam nigdy nie zaznałeś. Perry zmusił się, by nie odwrócić wzroku.Nie mógł jej winić za to, co wiedziała.Była taka jak on.Tak poznawała ludzi.Docierała aż do źródła ich uczuć.Do najgłębiej ukrytych prawd. – Łączy cię silna więź z Reefem i Marronem – mówiła dalej.– Ale przyjaźń z jednym z nich jest dla ciebie trudniejsza. Znów trafiła.Marron był dla niego mentorem, doświadczonym kolegą.Reef był mu bardziej jak ojciec, a to rodzaj więzi, która nigdy nie była dla niego łatwa. – No i jest jeszcze Cinder – powiedziała.– Z tego, co wiem, nie jesteś mu bezgranicznie oddany, ale jest między wami coś bardzo silnego.– Przerwała na chwilę, czekając na jego komentarz, ale kiedy wciąż nic nie mówił, ciągnęła sama.– Najciekawszy jest jednak twój nastrój w obecności kobiet.Najwyraźniej. Perry wydał z siebie stłumiony śmiech. – Dobrze, wystarczy tego.Możesz już przestać.A ty, Kirro? – Co „ja”? – Jej głos był spokojny, ale dosięgnął go wyraźny zielony zapach, połyskujący ekscytacją. – Od dwóch dni próbujesz mnie omotać, ale nie dziś.
– Nadal bym próbowała, gdybym sądziła, że mam jakieś szanse – powiedziała bezpośrednio i bez skrępowania.– W każdym razie przykro mi z powodu tego, co teraz przechodzisz. Wiedział, że to haczyk, ale tym razem nie mógł się powstrzymać. – Co przechodzę? Wzruszyła ramionami. – Zdradę twojego najlepszego przyjaciela. Perry utkwił w niej wzrok.Myślała, że Aria i Roar są parą? Pokręcił głową. – Źle usłyszałaś.Są tylko przyjaciółmi i oboje udali się na północ. – Ach tak.Chyba założyłam, że skoro oboje są Audami i wyruszyli bez pożegnania, to tak pewnie jest.Przepraszam.Zapomnijmy, że w ogóle poruszyłam ten temat.– Spojrzała w niebo.– Nie wygląda to najlepiej.– Wstała i otrzepała dłonie z piasku.– Chodź.Musimy wracać. Kiedy jechali w stronę wioski, Perry nie mógł odegnać od siebie pewnych wspomnień. Jak Roar podniósł i uściskał Arię, kiedy spotkali się po ich powrocie. Jak żartował sobie na plaży, po tym jak Perry pocałował Arię.„Mnie też doprowadza do szału”. Żart.To na pewno był tylko żart. Jak Aria i Roar śpiewali w kantynie podczas burzy.Ich głosy idealnie brzmiały razem, jakby robili to już setki razy. Perry pokręcił głową.Wiedział, co Aria do niego czuje i co łączy ją z Roarem.Kiedy byli razem, czuł tę różnicę nosem. Kirra zrobiła to celowo.Miała zamiar zasiać w nim wątpliwość, ale Aria go nie zdradziła.Nie zrobiłaby tego, tak samo jak Roar.To nie dlatego zniknęli bez słowa. Nie chciał myśleć o prawdziwym powodzie.Odsuwał go od siebie od tygodni, ale bez skutku.Prawdziwy powód powracał, nie dając mu spokoju. Aria odeszła, ponieważ została otruta.Zniknęła, ponieważ tu – w jego domu i pod jego nosem – prawie zginęła.Musiała odejść, bo on obiecał ją chronić, ale nie dotrzymał słowa.Oto dlaczego. Bo ją zawiódł.