ARIA
Tego samego wieczoru Arię i Roara zaprowadzono do wielkiej jadalni.W srebrnej zastawie na stole odbijało się światło świec.Na środku stała ogromna waza pełna jeżynowych pnączy, które rzucały na sufit pająkowaty cień.Po jednej stronie pomieszczenia znajdowały się drzwi prowadzące na balkon.Zasłony w rdzawym kolorze poruszały się od podmuchów wiatru, momentami odsłaniając kłębiący się na niebie eter. – Gdzie jest Liv? – zapytał Roar, rozglądając się po pomieszczeniu, kiedy tylko weszli do środka. Sable wstał od stołu.Miał teraz na sobie łańcuch Wodza Krwi, niezwykły, lśniący kołnierz wysadzany szafirami błyszczącymi na tle ciemnoszarej koszuli.Łańcuch go odmienił, podkreślił jego niebieskie oczy i pewny siebie uśmiech.Aria zastanawiała się, jak mogła uznać go wcześniej za zwykłego mężczyznę.Z łańcuchem na szyi zachowywał się swobodnie, jakby władza była czymś naturalnym.Zdała sobie sprawę, że nigdy nie pomyślała tak o Perrym. – Liv nieco się spóźni – powiedział Sable.– Najwyraźniej lubi, kiedy na nią czekam. – Może cię unika – odparł Roar. Sable uśmiechnął się na ten komentarz. – Cieszę się, że tu jesteś.To dobrze, że podczas naszych zaślubin Liv będzie miała w pobliżu przyjaciela z dzieciństwa. – Powiedziała ci, że jesteśmy przyjaciółmi? – zapytał Roar, uśmiechając się szyderczo.Najwyraźniej nie mógł się powstrzymać. Sable odpowiedział łagodnym tonem, ale jego wzrok był okrutny. – Tak właśnie powiedziała.Tym dla niej jesteś. Do jadalni wdarł się podmuch wiatru, unosząc róg obrusu i przewracając cynowy kielich, który z brzękiem spadł na kamienną podłogę.Sable i Roar ani drgnęli. – Chyba niedługo zacznie się burza – powiedziała Aria, stając między nimi.Po chwili podeszła do balkonu.Była to oczywista próba zmiany tematu, ale przyniosła efekt.Sable wyszedł za nią na balkon. Aria minęła kotary, a wiatr zaczął podrywać jej włosy z ramion.Podeszła do niskiego gzymsu okalającego balkon, obejmując się ramionami, by choć trochę ochronić się przed zimnem.Bezpośrednio kilka
pięter pod nimi płynęła rzeka.Światło eteru osrebrzało jej ciemną taflę. Sable stanął tuż przy Arii. – Z daleka wygląda zjawiskowo, prawda? – powiedział, patrząc na eter.Jego pasma skręcały się w szpule.Niedługo eter ciśnie w ziemię lejem.– Zupełnie co innego, kiedy stoi się bezpośrednio pod nim.Znalazłaś się kiedyś w środku takiej burzy? – Tak. – Tak przypuszczałem.Wyczuwam twój strach, ale mogłem się mylić.Może dotyczy on czegoś innego.Boisz się wysokości, Ario? Ziemia jest daleko pod nami. Arię przebiegł dreszcz, lecz kiedy się odezwała, jej głos tego nie zdradził. – Wysokość mi nie przeszkadza. – Nie dziwi mnie to – odparł Sable z uśmiechem.– Mówiłaś, że należysz do Fal, tak? Zasypywał ją pytaniami.Wyczuwał jej nastrój i szukał słabego punktu. – To oni mnie tu przysłali. – Ale nie znałaś wcześniej Liv. – Zgadza się. Znów zaczął się jej w skupieniu przyglądać.Czuła, że intensywnie myśli, a jego zaciekawienie nią staje się coraz wyraźniejsze.Sable lekko się do niej nachylił, ale nie podszedł bliżej. – Gdzie jest Sable? – Liv zapytała Roara. Aria zauważyła ją przez przerwę pomiędzy kotarami.W porównaniu z dziewczyną, którą widziała wcześniej, Liv wyglądała teraz jak ktoś zupełnie inny.Miała na sobie drapowaną suknię w błyszczącym, pomarańczowym kolorze, który podkreślał jej śniadą cerę.W talii przepasana była zielonym, ozdobnym sznurem, a swoje bujne jasne włosy spięła nad ramionami. – Co się z tobą działo? – zapytał Roar. – Nie wiedziałam, jak zawiązać ten pasek – Liv odparła niefrasobliwie. – Nie mówiłem o sukience. – Wiem. – Więc dlaczego. – Przestań, Roar.– Liv odpowiedziała ostro.Podeszła do stołu i usiadła. Roar podszedł bliżej i przykucnął u jej boku.
– Masz zamiar mnie ignorować? Będziesz się zachowywać, jakby nic nas nie łączyło? – Ściszył głos, ale Aria i tak słyszała każde jego słowo.Kamienny pokój był jak scena, która potęgowała wszystkie dźwięki, słyszalne nawet tam, gdzie stali razem z Sable’em.Była ciekawa, czy Sable też to słyszy. – Olivio – powiedział Roar żarliwym, namiętnym tonem.– Co ty tutaj robisz? – Czekam na jedzenie – powiedziała, patrząc przed siebie.– I na Sable’a. Roar zaklął i zerwał się na nogi, jakby został odepchnięty. Sable roześmiał się delikatnie. – Pozwolisz? – powiedział i wrócił do środka.Podszedł do Liv i pocałował ją w usta. – Jesteś przepiękna – szepnął, zanim się wyprostował. – Zawstydzasz mnie – odparła Liv, czerwieniąc się. – Dlaczego? – powiedział Sable, siadając obok niej.Patrzył na Roara rozbawionym wzrokiem.– Wątpię, by ktokolwiek z tu obecnych nie zgodził się ze mną. Aria poczuła ucisk w żołądku.Roar wyglądał tak, jakby był gotów w każdej chwili rzucić się na Sable’a i rozszarpać go na kawałki.Czując, jak przyspiesza jej puls, patrzyła na strażników przy drzwiach.Obaj mężczyźni pochwycili jej wzrok.Mieli oko na wszystko. Kiedy Roar usiadł koło niej, musnęła dłonią jego dłoń, szybko go ostrzegając.Roar, zachowaj spokój.Nie daj się sprowokować. Sable i Liv zauważyli jej gest z przeciwnej strony stołu.W tym pomieszczeniu nie było miejsca na sekrety.Słyszano tu każdy szept.Wyczuwano każdą najmniejszą zmianę nastroju. W zielonych oczach Liv pojawiła się ciemność.Czy była to zazdrość? Jak śmiała ją odczuwać? Wychodzi za Sable’a.Nie ma prawa być zaborcza wobec Roara. Służący przynieśli półmiski pieczonej szynki i warzyw.W niezrozumiały dla siebie sposób Aria jednocześnie czuła głód i nudności.Wzięła do ręki kawałek chleba. Przez kilka chwil jedli w niekomfortowej ciszy.Aria co chwila zerkała na Roara, który nie spuszczał ręki z noża przy swoim pasie.Roar i Liv ani razu na siebie nie spojrzeli.Sable miał za to oko na wszystko. – Czy Perry był zadowolony z zapasów, które wysłaliśmy? – w końcu zapytała Liv. – Z drugiej części zapłaty? – odrzekł Roar zaskoczony.
– To się nazywa posag – odpowiedziała Liv oschle.– Wysłałeś go, prawda, Sable? – Zgodnie z umową – odparł Sable.– Fale na pewno go już dostały.Musiał dotrzeć, kiedy twoi przyjaciele byli w drodze.Posłałem z nim czterdziestu moich najlepszych ludzi.Zostaną tam i pomogą twojemu bratu, jak tylko zdołają. – Naprawdę? – Liv spojrzała na niego. – Wiem, że się o niego martwisz – powiedział Sable i znów się uśmiechnął. Aria czuła, jak z Roara uchodzi ostatnia nadzieja.Umowa została dopełniona.Liv należała teraz do Sable’a.Brakowało tylko ślubnej ceremonii, ale to była formalność. – Czy Perry przesłał mi jakąś wiadomość? – zapytała Liv. Roar pokręcił głową. – Musieliśmy wyruszyć w pośpiechu, nie miał więc okazji.Ale nawet gdyby było inaczej, nie mam pewności, czy by to zrobił. – Dlaczego? – zapytała Liv.– Stracił język w gębie? – Obwinia się za to, co stało się z Vale’em. Liv skrzywiła się niepocieszona. – Wiem, co zrobił Vale.Wiem, jaki był mój brat.Czy tak trudno napisać parę słów? – Doskonałe pytanie – odparł Roar.– Jak trudno napisać parę słów, Liv? Perry przez rok nie dostał od ciebie żadnej wiadomości.Może obawia się, że cię stracił? Może uważa, że już ci na nim nie zależy.Zależy ci, Liv? Liv i Roar patrzyli na siebie, nie mrugając powiekami.Nie było wątpliwości, że nie rozmawiali już o Perrym.Aria miała wrażenie, jakby ona i Sable nagle przestali dla nich istnieć. – Oczywiście, że nadal go kocham – powiedziała Liv.– To mój brat.Zrobiłabym dla niego wszystko. – Wzruszające – odparł Roar, odpychając się od stołu.– Perry na pewno się ucieszy, kiedy mu o tym powiem.– Wyszedł bezszelestnym krokiem. Sama w towarzystwie Liv i Sable’a Aria nagle poczuła się jak intruz.Wiatr zdmuchnął świece po ich stronie stołu.W przygaszonym świetle suknia Liv nabrała chłodnego odcienia czerwonej gliny.Wszystko wydawało się teraz szare i zimne. – Sprowadzę tu twojego brata – powiedział Sable, sięgając po dłoń Liv.– Możemy do tego czasu wstrzymać ślub.Powiedz mi, czego chcesz, a zrobię to.
Liv posłała mu krótki, niepewny uśmiech. – Przepraszam.straciłam apetyt – powiedziała i wyszła z jadalni. Aria czekała, aż Sable ruszy za nią, ale on ani drgnął.Podniósł figę z talerza i zjadł ją, cały czas obserwując Arię. – Wiem, po co Roar tu przybył – powiedział.– A jaki jest twój powód? Jego słowa były spokojne, ale wzrokiem przeszywał ją na wylot.Aria zerknęła na drzwi, szacując odległość i instynktownie czując, że powinna uciekać. Sable momentalnie złapał ją za nadgarstek.Wolną dłonią Aria chwyciła za nóż, który leżał na stole.Trzymała go ostrzem w dół, gotowa na zadanie ciosu prosto w szyję przeciwnika.Taki cios by go zabił.Przeciw komuś takiemu jak on miałaby tylko jedną szansę.Nie po to tu jednak przybyła.Musiała nakłonić go do mówienia. Sable uśmiechnął się do niej i delikatnie pokręcił głową.Jego oczy w samym środku były przejrzyste jak szkło, otoczone ciemnoniebieską barwą. – Nie potrzebujesz tego.Nie zrobię ci krzywdy, jeśli nie dasz mi powodu. Jego dłoń powędrowała wyżej, podciągając jej rękaw.Powolnym, ale zdecydowanym ruchem pogładził kciukiem nieudane i niedokończone Znaczenie Arii.Dziewczyna poczuła, jak po plecach przebiega jej dreszcz w reakcji na jego chłodny dotyk. – Jesteś zagadką, prawda? – Sable patrzył jej głęboko w oczy. Aria wstrzymała oddech.Wszystkie dźwięki nagle zrobiły się wyraźniejsze.Trzepotanie kurtyn, szmer Wężowej Rzeki.Stukot nadciągających kroków w korytarzu.Czy był świadom jej zdolności? Czy wiedział o jej życiu w Reverie, Sferach i pozostałych sekretach? Do sali wszedł strażnik o długich blond włosach. – Burza nad Skarpą Strażników. Sable nie zwracał na niego uwagi. – Czego ode mnie chcesz?– powiedział niskim, groźnym głosem. Nie potrafiła go okłamać.Po prostu nie mogła. – Wielkiego Błękitu. Sable rozluźnił uścisk i powoli wypuścił powietrze z płuc, po czym oparł się na krześle. – A już mi się wydawało, że jesteś taka wyjątkowa – powiedział zwyczajnie.Następnie wstał z krzesła i wyszedł. Przez kolejnych kilka minut Aria nie była w stanie się ruszyć.Od
miesięcy nie czuła obrzydzenia wywołanego ludzkim dotykiem.Ramię przeszył jej ból.Uścisk Sable’a był silniejszy, niż jej się wydawało.W końcu Aria odłożyła nóż na miejsce obok pustego talerza, czując, jak bolą ją palce. I co teraz? Sable ją podejrzewa.Próbował wydusić z niej informacje, aż odkrył prawdę o tym, kim jest.Jej życie było w niebezpieczeństwie, tak jak jej misja.Wzięła głęboki oddech i wstała.Nie pozwoli sobie na klęskę. Aria minęła strażników przy drzwiach i udała się do swojego pokoju.Widziała gwardzistów na posterunkach i korytarzach.Pomyślała, że trudno jej będzie przemykać niezauważenie, lecz nie jest to niemożliwe.Zastygła, kiedy usłyszała głos Sable’a.Wydawał się blisko, ale nie mogła mieć pewności.W krętych korytarzach głosy odbijały się w różne, niespodziewane strony.Czując, jak wali jej serce, słuchała, jak Wódz nakazuje ewakuację peryferii Rimu.Być może nadciągająca burza sprawi, że jeszcze dziś wieczorem wspomni o Wielkim Błękicie. Później, powiedziała do siebie w duchu.Później Aria wymknie się i spróbuje czegoś dowiedzieć. Nie zdziwiło jej, że w pokoju ktoś na nią czeka. Spodziewała się Roara, ale zastała tam Liv.