rozdział ±I

405 19 3
                                    

Harry i Draco byli razem przez 4 piękne i długie lata. Świat nie widział II tak idealnej pary. Kłócili się średnio codziennie, nie mieszkając razem. (Aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby jednak dzielili jakiś apartament.) Następnie rozładowywali swoją złość w wiadomy sposób. Wszystko było pięknie, niezbyt słodko za to z dużą ilością magii i przekleństw. Do czasu ich IV rocznicy. Wtedy Harry zaprosił swojego partnera do najdroższej restauracji w całym magicznym Londynie, potem mu się oświadczył. Draco przyjął zaręczyny i to był ostatni raz kiedy się widzieli. Malfoy zniknął następnego dnia. Aurorzy stwierdzili, że to porwanie. Było nawet żądanie okupu, który został wpłacony i odebrany, ale Draco jak nie było, tak się nie pojawił.

Harry załamał się i przez cały rok nie opuszczał domu. Po tym czasie zgodził się poślubić Ginnewrę Wesley. Była dla niego największym wsparciem i sądził, że chociaż ona jedna nie zasługuje by stracić miłość swojego życia. Państwo Potterowie, wraz z trójką swoich niesfornych dzieci wiedli spokojne życie od czasu, do czasu przerywane schizofenicznymi widzeniami głowy rodziny. Otóż czasami Harry'emu wydawało się, że widzi Draco gdzieś w tłumie. Chociaż sam w to nie wierzył, miał nadzieję, że jego ukochany po prostu uciekł, a nie został zamordowany. Choć wydawałoby się, że pogodził się z tą II opcją już parę lat temu, ta myśl wciąż bolała, najokropniej ze wszystkich.

Nie znosił tej iskierki nadziei, pojawiającej się gdzieś, na dnie jego serca, gdy wyłowił w oddali błysk prawie srebrnych włosów.

Znowu to się stało. Zobaczył blask platynowych blond włosów w tłumie na peronie 9 i ¾, kiedy odprowadzał Albusa przed jego I rokiem w Hogwarcie. Pożegnał się z synem i już miał ruszyć w pogoń, by przeżyć kolejne wielkie rozczarowanie, ale interesująca go głowa zniknęła.

***

21 września 2017r.

Drogi Tato!
Przepraszam, że tak długo nie pisałem i że to od Jamesa dowiedziałeś się, do jakiego domu zostałem przydzielony. Jak zareagowała na to mama?
Nie "chwaliłem się", bo na początku się tego wstydziłem. Wiesz, cała rodzina od zawsze była w Gryffindorze, tylko ja jeden trafiłem do Slytherynu. No i widziałem jak mama patrzyła na Ślizgonów na stacji. Ale wiesz co? Jestem dumny, że jestem jednym z nich. Poznałem tutaj wielu nowych ludzi, w tym Scorpiusa. Jest naprawdę super. To on wytłumaczył mi jak to wszystko działa w Domu Węża. Jego rodzina lądowała tu od pokoleń. Na dodatek upiera się, że jest synem legendarnego Księcia Slytherynu, ale ja mu nie wierzę.
W ogóle powinieneś być ze mnie dumny, że się z nim zaprzyjaźniłem. Jest synem francuskiego Głównego Eksperta od Czarnomagicznych artefaktów i klątw, dokładnie tego, którego tak często chwaliłeś w domu. A przynajmniej on tak twierdzi. Często powtarza: „ojciec w kółko się irytuje na tych imbecylii z Anglii, co nie potrafią sobie z nędznym, przeklętym lusterkiem poradzić" i w ogóle bardzo nie lubi naszego Departentu Tajemnic. Dlatego myślę, że tym razem to nie są tylko przechwałki.
Czy wspominałem już jak śmiesznie wygląda? Jak elf. Słowo daję. Tylko nie ma spiczastych uszu. Jak można być siwym w wieku 11 lat? (Scorpius zabiłby mnie za to stwierdzenie, bo on twierdzi, że to platynowy blond, Charakterystyczny dla jego rodu bla bla bla.)
Co słychać w domu?

Pozdrawiam!
Albus

***
Pierwszy rozdział zawsze jest najgorszy, bo trzeba wszytko streścić, żeby inni mogli zrozumieć twój pomysł. Dlatego ta "krótka historia czasu" tam na górze jest taka chaotyczna. Ja po prostu nie umiem składnie myśleć. I chciałabym jeszcze tylko podkreślić, że Draco to tchórzliwy Ślizgon oraz że trzeba to wziąć pod uwagę w interpretacji tamtego fragmentu.

Przy okazji byłabym bardzo wdzięczna za wyłapanie błędów, których ja nie widzę i krytykę, nie koniecznie konstruktywną, chociaż taka też by się przydała.

(Oh) Dear...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz