Rachel
Udaliśmy się do pokoju zastępującego kuchnię, oprócz zlewu znajdowała się tam mała kuchenka gazowa i niedziałająca lodówka. Nam jednak był potrzebny jedynie stół, na którym Zack rozłożył zakupioną żywność, jeśli można to było nazwać żywnością. Prawda była taka, że w większości, kupione (czyt. skradzione) przez chłopaka jedzenie było słodyczami i innymi chipsami. Myślę, że przy najbliższej okazji powinnam wyjaśnić mu co to zdrowa żywność oraz zbilansowana dieta. Nie rozumiałam, jak ktoś kto żywił się prawie samymi tęczowymi, owocowymi, płatkami mógł mieć tak dobrą formę i sylwetkę...
Do prawda przydałyby nam się bardziej wartościowe składniki, Zack na pewno chciał dobrze. Z drugiej strony nie miałam na co narzekać, od dawna nie jadłam przecież czekolady. Teraz mogłam przebierać w słodkościach do woli.
Siedziałam na taborecie, przy stoliku, na przeciwko mojego przyjaciela. Przyjaciel, ale to pięknie brzmiało! Jedliśmy w ciszy... no, raczej ja jadłam w ciszy, bo ten idiota nie potrafił normalnie jeść. Zack z zapałem wyjadał jakieś chrupki prosto z szeleszczącego opakowania, chociaż dałam mu przecież talerz. Ja sama jadłam ciastka z talerzyka... Westchnęłam cicho i spojrzałam na towarzysza, on się nigdy nie zmieni...
-To ten... chyba musimy stąd iść?- Zapytał mnie kolega, nadal mając pełną buzię.
-Tak...
-A ten no... wiesz gdzie możemy iść?-Zack podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
-Ty jesteś starszy, może mi powiesz?- Zapytałam sarkastycznie, niby skąd miałabym wiedzieć?
-Nie wkurzaj mnie, to że jesteś moją przyjaciółką nie znaczy, że możesz tak do mnie mówić. Nie jestem idiotą!
Mówiąc słowo przyjaciółka lekko się skrzywił. Westchnęłam. Ta rozmowa donikąd nie prowadziła. Nie powinnam celowo irytować mordercy, który ma wyraźne problemy z samoopanowaniem. Niestety, chłopak, który teraz przewiercał mnie wzrokiem, chociaż starszy ode mnie nie potrafił nic wymyślić. Przecież on nigdy nie chodził do szkoły, nie umiał pisać ani czytać, a ja od kogoś takiego oczekiwałam dobrego planu...
-A masz chociaż jakiś dobry pomysł jak rozwiązać problem?
-Eee...zabić kogoś?- Powiedział niepewnie.
-To jest według ciebie dobry pomysł?! Już się boję zapytać, co jest dla ciebie złym pomysłem...
-Przecież sama mnie pytasz! Czego oczekujesz, że powiem ci, że mamy udać się do jakiegoś samotnego domu na obrzeżach miasta, zabić domownika i tam się ukryć?! Przecież ja jestem za głupi żeby wymyślić coś sensownego!
-Czasem jednak jesteś genialny!
-Huh?
-Właśnie podsunąłeś mi świetny plan!
Zack popatrzył na mnie tępym wzrokiem, niczego nie rozumiejąc. Postanowiłam, że nie będę go teraz męczyć zbędnym wysiłkiem myślenia. Zaczęłam opracowywać w głowie plan...
-Zack, orientujesz się może czy to las iglasty niedaleko wsi Mikado?
-No tak... i co z tego?
-W tej wsi domy są położone dość daleko od siebie, a większość instytucji na przykład szkoła, czy poczta znajdują się w innej większej wsi...
Zamyśliłam się nieco. Jeśli znalazłabym z Zackiem jakiś dom na uboczu, pewnie nikt nie zauważyłby niczego niepokojącego przez dłuższy czas... Może znalazłabym wtedy komputer z dostępem do internetu, aby dowiedzieć się czegoś o pożarze dzięki któremu uciekłam. Lepszego planu raczej nie wymyślimy...
-Zack, wieczorem wyruszamy na wieś.
***
Od autorki
Zauważyłam, że każdy rozdział jest coraz gorszy, a rozdziały od ósmego wzwyż będą po prostu ZŁE. Chciałam więc ostrzec już teraz. Jeśli oczywiście ktoś to czyta. Dziękuję za uwagę. Miłych wakacji (^o^)/
CZYTASZ
Nowa Obietnica - Satsuriku No Tenshi
Fanfiction"Tyłem do mnie stał wysoki, ciemnowłosy chłopak, ubrany w brązową bluzę. Postać opierała na ramieniu kosę. To był on. Zack, mój Zack. Znalazłam go! Chciałam zawołać do niego po imieniu, ale głos ze wzruszenia odmówił mi posłuszeństwa. Zrobiłam krok...