42.Pies

623 41 16
                                    

Zack

Zatrzymałem się w ostatnim momencie. Kilka centymetrów przed moimi stopami znajdowała się dziura w której...pływał krokodyl!

-Huh?! Ten dzieciak ma za dużo kasy!

Ominąłem szczelinę i pognałem dalej. Dźwięk moich dudniących o posadzkę kroków roznosił się po korytarzu. Starałem się być teraz bardziej uważny. Nagle usłyszałem świst tuż przy mojej głowie, powietrze przede mną przecięła strzała. Musiałem przyznać, że ten bachor zaczynał mnie wkurwiać. Najpierw chciał zrobić ze mnie karmę dla swoich, przerośniętych jaszczurek, a teraz szaszłyk?!

Jak gdyby tunel wreszcie wyczuł moją obecność, wszystko wokół mnie pobudziło się do życia. Lampy rozbłysły rażąco jasnym światłem, dzięki czemu mogłęm teraz dostrzec nawet najmniejsze szczegóły otoczenia, a nie tylko ewentualne dziury w podłodze. Niestety, jak na zawołanie, ze ściany zaczęły wylatywać strzały, które chciały zrobić ze mnie sitko.

-To cholernie wszystko komplikuje.-Westchnąłem.- Trzymaj się Rachel.

Biegłem dalej, nieustannie unikając wystrzeliwanych we mnie przedmiotów. Po drodze spotkało mnie jeszcze kilka innych dziwnych pułapek, rodem z filmów akcji. Zastanawialiście się kiedyś, jak to byłoby uciekać przed wielką toczącą się na was kulą? Nie? No, ja też się nigdy nie zastanawiałem, ale gdy zobaczyłem że wielka piłka zaraz mnie zmiażdży to biegłem szybciej niż sadystyczna suka, gdy widziała promocje w ulubionej drogerii. Gdy wreszcie udało mi się uciec przed okrągłym narzędziem mordu, wbiegając w jeden z bocznych korytarzy, musiałem wspiąć się po jakiejś potwornie cieniutkiej drabinie, bo ten bachor napuścił na mnie dobermana. Oczywiście drewno nie wytrzymawszy mojego ciężaru, pękło, a ja spadłem tuż przed wściekłym zwierzakiem.

-D-dobry piesek...-Przełknąłem ślinę na widok warczącej bestii.

Pies szykował się do skoku. Wyciągnąłem ręce przed siebie w odruchu obronnym. Dopiero wtedy zorientowałem się, że przecież w prawej dłoni trzymałem nóż! Niestety, zanim użyłem broni, zwierze zaatakowało. Wrzasnąłem z bólu, gdy bestia zacisnęła szczęki na mojej nodze. Błyskawicznie, z idealną precyzją wiłem ostrze w kark zwierzęcia. Gdy upadło na ziemię odetchnąłem z ulgą, jednak nie na długo, bo gdy tylko wstałem, poczułem piekący ból prawej nogi. Spojrzałem w dół. Nogawka moich i tak już czerwonych spodni, zaczęła barwić się krwią. Westchnąłem zrezygnowany. Odwinąłem trochę bandaży z drugiej nogi i związałem nimi ranę.

-Nadal boli jak cholera, ale powinno być w porządku.-Ruszyłem dalej, uważnie rozglądając się wokoło.

Moją największą motywacją było to, że z każdym krokiem zbliżałem się do Ray. Czas płynął szybko, więc musiałem się spieszyć, zdecydowałem się jednak, że na początku będę przemieszczał się szybkom marszem. Proszę, żeby tylko na mnie tam zaczekała, żeby ten wariat jej nic nie zrobił. Z tą myślą zagłębiałem się coraz dalej pokonując coraz dziwniejsze pułapki.


(od autorki)

Cześć! Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam (chociaż większości pewnie nie zrobiło to różnicy) Ten rozdział był naprawdę krótki, ale kolejny będzie chyba bardziej zadowalający. No cóż...następna część pojawi się w czwartek. 😉

Nowa Obietnica - Satsuriku No TenshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz