11.Cholernie urocza

984 82 37
                                    

Rachel

Tym razem to Zack wszystko niósł. Był naprawdę silny. Sama kosa była przecież bardzo ciężka. Chciałam mu pomóc, ale mi nie pozwolił. Był na mnie jakby... zły? Nie rozumiałam tylko, czemu. Skoro nie miał humoru, postanowiłam nie denerwować go bardziej i cieszyć się podróżą w bezpiecznej odległości od niego. Może właśnie to go irytowało, moja radość? Zaczynałam ostatnio znowu cieszyć się życiem. Pewnie nie mógł przy mnie wytrzymać, chciał przecież zabić tych, którzy byli szczęśliwi... Podzielę się z nim szczęściem! Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię!


Zack


Wszystko cholernie mnie irytowało. Wydawało się takie wesołe. Najbardziej Ray, ale ona była jakaś dziwna... Widziałem, że jest szczęśliwa, nawet bardzo, ale gdy zerkała w moją stronę próbowała to ukryć. Czy ona myślała, że zabiję ją jeśli będzie wesoła? Nie...nie mogło chodzić o to. Ona się mnie nie bała. Nie wiedziałem o co chodziło, ale postanowiłem się tym nie przejmować.

Rachel była teraz o wiele, wiele bardziej żywa. Na przykład gdy zobaczyła motylka, zaczęła go gonić. Jak dziecko. To było urocze. I właśnie to mnie tak strasznie wkurzało! Czegokolwiek nie robiłaby Ray, wydawało mi się to cholernie urocze. Gdy goniła motylki, gdy jadła batonika, gdy pytała, czy nie pomóc mi z bagażem. Podczas robienia wszystkich tych rzeczy, wydawała mi się urocza, delikatna i piękna. I martwiłem się o nią. Chciałem, żeby już zawsze była przy mnie.

Przerwałem przemyślenia, aby poszukać wzrokiem Ray, która znowu, jak to miała ostatnio w zwyczaju, zniknęła mi z oczu. Zobaczyłem ją, klęczącą na małej polance, zrywającą kwiatki. To też mnie wkurzyło. Po co ona robi jakieś postoje, żeby nazbierać stokrotek, czy innych maków?!Nagle Ray podbiegła do mnie z kwiatami splecionymi na kształt wianka. Niepewnie zdjęła mi kaptur z głowy i położyła na nią wianek. Gdy nie ochrzaniłem dziewczyny, ta uśmiechnęła się szczerze.

-Pasuje ci, Zack. Wyglądasz słodko z kwiatami.

-Dobra, dobra, idź się dalej bawić dzieciaku.

-Sam jesteś dzieciak, morderco.- Zaśmiała się cicho i udając obrażoną, odbiegła.

Tego dnia zachowywała się zupełnie jak nie ona. Jakby na siłę starała się mnie rozweselić. Ale była przy tym taka szczęśliwa... jak normalna dziewczynka z normalnej szczęśliwej rodziny. W takich chwilach, cieszyłem się, że nie zabiłem Ray. Eh... przez nią zastanawiałem się, czy zabijanie jest tak zupełnie właściwe... No, to nie tak, że za raz chciałem przestać zabijać, ale chyba nie zawsze to było to właściwe rozwiązanie.

Ray była przecież jeszcze dzieckiem, nie chciałem, żeby umarła. Nie chciałem, żeby została zabita. Więc może dzieci nie należy w ogóle zabijać. Oczywiście Rachel była wyjątkowa, ale inne dzieci, tym bardziej małe, chyba sobie nie zasłużyły, by zostać zabite lub cierpieć. Jeśli pomyśleć bardziej wnikliwie, jak to mówi ta niska blondyneczka, to stałem się jaki się stałem, bo ktoś zrobił mi krzywdę jako dziecku. Czy powinienem teraz ja krzywdzić innych, zabijać innych? Dorośli z pewnością zasługują na śmierć, oni kłamią, ale dzieci, są szczere, nie?

Głowa mnie zaraz zacznie boleć od tego myślenia. Czemu w ogóle zacząłem się nad tym zastanawiałem?! Wszystko przez tą wcale nie uroczą, głupią Ray. Jak przeciętna, zwykła dziewczyna zdołała rozbudzić moje sumienie? Nie... Rachel nie była zwykła ani przeciętna pod żadnym względem... Ona była niesamowita i to właśnie dlatego się w niej zakochałem.

Nowa Obietnica - Satsuriku No TenshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz