34.Samobójstwo

736 51 55
                                    

Rachel

Wybiegłam z domu i gnałam przed siebie nie myśląc nawet o spojrzeniu w tył. Było mi już wszystko jedno, co się teraz ze mną stanie. Czułam jakby moje serce pękło na milion sposobów, a jego odłamki kaleczyły moją duszę. Na tym świecie nie było boga, nie istniał dla mnie ktoś taki. Bóg w którego wierzyłam, kochał wszystkich ludzi, nie chciał, żeby cierpieli. Jeśli istniałby ktoś taki, to powinien dać mi charakter, z którym ktoś mógłby mnie pokochać. Nigdy nie było żadnego Boga.

Zack...Sama myśl o jego osobie sprawiała mi jeszcze większy ból. Zack... on mnie nienawidził. Nienawidziła mnie jedyna osoba, która kiedykolwiek stała się dla mnie ważna. Jedyną osobą którą wpuściłam do swojego serca, której zaufałam, był on. Ten chłopak, był jedynym, którego byłabym skłonna pokochać całą sobą, w pewien sposób to zrobiłam.

Dawniej nie potrafiłam się zabić, bo wierzyłam, że zabrania tego Bóg. Potem, przestałam pragnąć śmierci, bo miałam mojego Zacka, kogoś komu byłam potrzebna. Teraz, gdy zabrakło jednego i drugiego, myślałam tylko o tym, jak cudownie byłoby umrzeć. Najlepiej boleśnie, abym mogła poczuć w ostatnich chwilach nienawiść świata. Jedyne o czym marzyłam, to samobójstwo.

Biegłam przed siebie z prędkością światła, które schowało się dawno, pozostawiając za sobą ciemność. Jako, że widziałam coraz mniej, postanowiłam zatrzymać się i rozejrzeć. Oddychałam szybko i płytko. Tylko w połowie wynikało to z szybkiego biegu, po części związane było z paniką w jaką wpadłam, gdy uświadomiłam sobie, że już nigdy nie zobaczę beztroskiego uśmiechu Zacka, skierowanego do mnie. Nie zasługiwałam nawet, by zostać przez niego zabitą. Pozostało mi już tylko zabić się samemu, a moją duszę, jeśli w ogóle jakąś miałam, skazać na hańbę.

W blasku smutnej pełni księżyca zauważyłam znajome huśtawki. Przypomniały mi się słowa chłopczyka którego wtedy spotkałam. Powiedział mi, że gdy będę naprawdę zrozpaczona, miałam udać się do jego bazy za labiryntem kukurydzy. Co mi szkodziło się z nim spotkać? Śmierć przecież nie ucieknie, mogłam równie dobrze zabić się następnego dnia. To nie robiło mi różnicy. Już nic nie robiło mi różnicy. Udałam się w kierunku labiryntu z kukurydzy.

Gdy doszłam na miejsce, ze zdziwieniem stwierdziłam, że przed wejściem czekała na mnie, ułożona na ziemi, włączona latarka i doczepiona do niej kartka. Poświeciłam znalezioną lampką na wiadomość. Były to wskazówki mówiące, jak mam przedostać się przez labirynt, aby dojść do wyjścia. Kartka była zaadresowana do mnie, Rachel. Nie byłam pewna, czy zdradziłam chłopcu swoje imię. Wydawało mi się to podejrzana, ale nie miałam nic do stracenia.

Ruszyłam w głąb roślin, co chwila sprawdzając swoje położenie, na małej mapce, którą zostawił mi Nico. Prawdopodobnie, gdyby nie podpowiedzi od chłopczyka, kilka razy bym się zgubiła. Zauważyłam jednak, że im bardziej zagłębiałam się w labirynt, tym... schodziłam głębiej w ziemię. Po jakimś czasie, pojawiło się przede mną wejście do kamiennego korytarza znikającego w ziemi. To wydawało się jeszcze bardziej podejrzane. Może to pułapka.

Ruszyłam dalej z odrobiną zapału. To byłoby idealne miejsce, aby się zabić. Być może nikt nigdy nie znalazłby mojego ciała. Idąc coraz głębiej, dokładnie świeciłam na wszystko wokół. W pewnym momencie wyłączyła mi się latarka. Zatrzymałam się nasłuchując. Po chwili zauważyłam, jak z kamiennego sufitu wysunął się telewizor. Nagle jego ekran rozbłysł jasnym światłem. Po chwili pojawił na nim napis Witaj Rachel!

Cofnęłam się o krok. Czekałam na kolejne wiadomości.Przepraszam, że nie pokazuję twarzy, ale wolę pokazać ci się w realu. Musisz jeszcze chwilę poczekać, moja znienawidzona, Rachel! Po prostu idź tym korytarzem, a już niedługo się spotkamy. Chcę twojej śmierci. A ty chcesz umrzeć. Spotkaj się ze mną. I tak nie możesz już zawrócić.

Obejrzałam się za siebie. Mówił prawdę. Za mną z podłogi wysunęły się kraty, oddzielające mnie od drogi powrotnej.

Widzisz? Mówiłem prawdę! Po prostu się ze mną spotkaj.

Na wyświetlaczu pokazała się strzałka wskazująca otwór w kamiennej ścianie. Mogłabym przysiąc, że wcześniej go tam nie było... Ruszyłam wąskim korytarzem.

Na jego końcu znalazłam wielką salę, podzieloną na dwie części przez szklaną szybę. Połowa w której się znajdowałam była pusta, zaś po drugiej stronie...

-Cześć Rachel! Cieszę się, że tu dotarłaś!



(Od autorki) 

Cześć, przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno... Rozdziały będą pojawiać się teraz trochę rzadziej, ponieważ jestem prosto rzecz ujmując załamana tym, jak paskudna, melodramatyczna i banalna stała się ta historia... Prawda jest taka, że zaczęła przypominać mi niektóre "słabe romanse", które czytałam w wersji papierowej, a po jakimś miesiącu waliłam głową w ścianę, jakimi głupotami potrafiłam się zachwycić... Ogólnie rzecz biorąc, to zaczęłam tak jakby wstydzić się tego, co piszę, ponieważ dopiero teraz uświadomiłam sobie w pełni majestatu, jak okropna jest moja twórczość. (wiem, szybka jestem)Z tego powodu zastanawiam się nad usunięciem tej książki lub, jeśli ktoś, z powodów bliżej nieokreślonych i niezdolnych do pojęcia przeze mnie, to czyta, to rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Do zobaczenia...kiedyś... chyba(bo może niomu nie zależeć, jeśli tak, to spoko) PS ten uczuć, kiedy mimo, że jesteś anonimową osobą i tak boisz się możliwej krytyki i wstydzisz... Dobranoc!

Nowa Obietnica - Satsuriku No TenshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz