Od Autorki Niedługo... a dokładnie w sobotę, jadę na kolonie do Hiszpanii! Jej!!! Niestety z tego powodu rozdziały nie będą pojawiać się przez dłuższy czas nieokreślony... dlatego dzisiaj wstawię mały maraton rozdziałów. Ten, za który się właśnie zabieracie jest jednoznacznie najdziwniejszy, więc... nieważne (>////<)
Zapraszam do czytania.
Rachel
Gdy się obudziłam, słońce dawno już było na niebie. Siadając przetarłam oczy i rozejrzałam. Obok mnie spał skulony Zack, chyba zmarzł nocą. Chłopak miał na sobie koszulkę i szalik, a jego bluza... znajdowała się na mnie! Prędko zdjęłam z siebie dodatkową odzież. Przykryłam przyjaciela jego bluzą i postanowiłam rozejrzeć się po okolicy.
Przez to, że zasnęłam, Zack zboczył z zaplanowanej przeze mnie trasy. Skarciłam się za to w duchu. Powinnam być przydatna dla Zacka, przecież od niedawna to mój przyjaciel, zamiast tego byłam dla niego balastem.
Zauważyłam kilka krzaczków z dzikimi malinami. Wiem, nazrywam trochę dla Zacka. Zbierałam delikatnie owoce, myśląc jak chłopak się z tego ucieszy. Maliny są o wiele, wiele zdrowsze, niż słodycze. Są też smaczne. To będzie idealne śniadanie dla zabandażowanego mordercy!Gdy miałam już całe garście tych przysmaków, przypomniało mi się, że nie powinno się jeść nieumytych owoców z lasu. Mogą być na nich groźne bakterie i zarazki... Zerknęłam na chłopaka, spał jak zabity.
-Znajdę szybko jakieś źródełko i wrócę, zanim się obudzi.-Powiedziałam sama do siebie.
Niestety, nie mogłam znaleźć żadnego zbiornika wodnego. Nagle usłyszałam szum wody, prędko udałam się w tamtą stronę. Moim oczom ukazała się potężna rzeka. Nurt był dość rwący, więc zsuwając się po zboczu, bardzo uważałam. Jeden nieroztropny ruch, mógłby skończyć się tragicznie. Gdybym wpadła do tej rzeki, pewnie bym się utopiła...
Będąc na skalistym brzegu, ukucnęłam i wyciągnęłam ręce jak najdalej, aby dosięgnąć do powierzchni wody. Gdy udało mi się zanurzyć dłoń, zobaczyłam nad sobą jakiś cień. Nie zdążyłam zareagować, udało mi się tylko krzyknąć. Po chwili znalazłam się w wodzie.
Szybko straciłam orientację, gdzie znajduje się góra gzie dół. Spanikowana spróbowałam nabrać powietrza, ale tylko zachłysnęłam się wodą. Płuca paliły mnie, domagając się tlenu, którego nie mogłam im dać. Czemu nie nauczyłam się pływać? Po chwili byłam już nieprzytomna.
Zack
Obudziłem się przykryty swoją bluzą, którą, zaraz po zdjęciu koszulki i szala, włożyłem na siebie. To na co zwróciłem uwagę, to brak Ray. Gdzie ona znowu polazła. Zobaczyłem w błocie ślady jej butów. Było ich dużo obok krzaczków z jakimiś owocami, chyba były to maliny. Dalszy trop prowadził w głąb lasu. Czy ta dziewczyna oszalała? Polazła gdzieś sama? Bez żadnej broni? Jak ją znajdę, to chyba ją zabiję.
Pobiegłem w stronę w którą prowadził ślad odcisków jej bucików, co jakiś czas napotykałem upuszczone owoce. Niespodziewanie do tropu Ray dołączyły się inne odciski dość małych butów, prawie tego rozmiaru co Ray, ale nie była takie same. Przecież ona ma tylko dwie nogi. Zatrzymałem się, aby pomyśleć co to może znaczyć.
Nagle ciszę została przerwana przez krzyk. Krzyk mojej Rachel. Nie zważałem już na nic innego, pędziłem w kierunku z którego usłyszałem jej głos. Zatrzymałem się w ostatniej chwili, tuż przed małym urwiskiem, w dole znajdowało się koryto jakiejś rzeki. Szybko rozejrzałem się wokoło, ale nigdzie nie dostrzegałem niebieskookiej. Wtedy spojrzałem na rzekę, modląc się w duchu, aby moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Niestety. Na brzegu zauważyłem mnóstwo rozsypanych malin. Prędko, nie parząc wcale pod nogi zbiegłem po zboczu. Będąc już tuż przy rzece zlustrowałem powierzchnię. Coś dryfowało pod wodą. Przyjrzawszy się, ze zgrozą zrozumiałem, że tym czymś była Ray!
Błyskawicznie wskoczyłem do rzeki w celu wyciągnięcia z niej Ray. Gdy do niej dopłynąłem i chwyciłem za rękę, zrozumiałem, że jest już nieprzytomna. Szybko zacząłem płynąć z dziewczyną do brzegu. Wyjąłem bezwładną dziewczynę z wody i ułożyłem ją na ziemi. Spojrzałem na nią. Była bardzo blada, ale coś jeszcze było nie w porządku. Po chwili zrozumiałem co... Ray nie oddychała.
-Ray! Ray, ocknij się!- Krzyczałem nieustannie i potrząsałam jej ramiona, ale dziewczyna nie reagowała.
Zacząłem już panikować, nie wiedziałem co robić. Czy Rachel... umarła? Nie, to przecież było niemożliwe, prawda? To ja miałem ją zabić, ale ja nawet już tego nie chciałem... Ona nie mogła umrzeć... Nie, nie mogę na to pozwolić!
Nie oddychała... ale to jeszcze nie robiło z niej martwej. Przyłożyłem głowę do jej klatki piersiowej. Jej serce jeszcze biło, była jakaś szansa. Gdybym tylko wiedział jak jej pomóc! Znałem się na zabijaniu, nie ratowaniu życia. Spróbowałem sobie przypomnieć coś o pierwszej pomocy. Kiedyś, gdy trafiłem na B6, Gray mówił mi coś o tym... kuźwa, czemu, gdy było to potrzebne, nie mogłem sobie niczego przypomnieć?! Dobra... Człowiek żyje, jak: Nie wylewa się z niego krew, to co powinno być w środku jest w środku, oddycha, bije mu serce... No tak. Walnąłem się w czoło. Skoro nie oddychała, powinienem zrobić coś żeby zaczęła.
Myślałem intensywnie, jak nigdy. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, to Ray umrze. Pochyliłem się nad nią. Zacisnąłem palcami jej nos i złączyłem nasze usta, aby dostarczyć Ray powietrza, nie wiedziałem, czy to zadziała, ale innego pomysłu nie miałem. Gdzieś z tyłu głowy świtała mi myśl, że powinienem zrobić właśnie coś takiego. Powtórzyłem czynność. Zdążyłem już pogodzić się z myślą, że to może nic nie dać.
Nagle dziewczyna, wciąż nieprzytomna, wzięła oddech sama. Rachel zaczęła krztusić się powietrzem, lecz już po chwili oddychała równomiernie.-Ray...-Szepnąłem, czując że po policzku spływa mi samotna łza.
Cholernie chciałem, żeby żyła. Równie cholernie chciałem zabić ją za to, że prawie umarła. Kuźwa, co ta Rachel ze mną robiła? Czy to możliwe, że uczucie jakim ją darzyłem, to... miłość?
![](https://img.wattpad.com/cover/186162184-288-k428642.jpg)
CZYTASZ
Nowa Obietnica - Satsuriku No Tenshi
Fanfiction"Tyłem do mnie stał wysoki, ciemnowłosy chłopak, ubrany w brązową bluzę. Postać opierała na ramieniu kosę. To był on. Zack, mój Zack. Znalazłam go! Chciałam zawołać do niego po imieniu, ale głos ze wzruszenia odmówił mi posłuszeństwa. Zrobiłam krok...