I feel like we are falling apart

171 6 0
                                    

Betty Pov's

Jughead przyszedł. W końcu. Niedawno dostałam wiadomość i ciekawe zdjęcia od nieznanego numeru. W wiadomości była zawarta informacja o zdradzie Jughead'a. Musze sobie z nim to wyjaśnić. Już raz to przerabialiśmy. Nie chce tego znowu. Co jeśli to prawda. Podobno człowiek który dokonał tego raz jest zdolny to powtórzyć. Ale nie mój Juggie.

- Betty co się stało?
Nie powiedziałam nic tylko pokazałam mu telefon.
- Betts, przysięgam to nie prawda. To moja była która chce mi zniszczyć życie bo ze mną zerwała. Proszę uwierz mi.
- Musze sobie to przemyśleć. Potrzebuje czasu.
- Oczywiście.

Jughead Pov's

Stało się coś czego się nie spodziewałem. Betty wstała wzięła walizkę której wcześniej nie zauważyłem i wyszła. Rzuciła tylko.
- Zajmij się dziećmi proszę.
Tyle. Wyszła. Ta szmata Bree pożałuje.

Veronica Pov's

Nagle do moich drzwi zapukała Betty. Cała zapłakana. Zabrałam ja do środka i zrobiła ciepła herbatę.

Betty Pov's

Opowiedziałam cała historie. Veronica siedziała w wytrzeszczonymi oczami i otwarta buzią.

Veronica Pov's

Oooooo nie. Ten typ pożałuje.

- Co powinnam zrobić, V?
- Najpierw musimy dowiedzieć się czy to prawda.
- Dobry pomysł tylko jak?
- Może, od taty Jughead'a. On mówi mu wszystko.

W domu FP

- Jughead tego nie zrobił. Kojarzę to Bree. Lubiła namieszać. Betty uwierz mi Jug jest zapatrzony w ciebie jak w obrazek. Wróć do niego i wyjaśnijcie sobie to powili i dokładnie. Niech wszystko ci wyjaśni. Tym razem naprawdę tego nie zrobić.
- Dziękuje, FP.
- Drobiazg. - FP puścił oczko.

Było już ciemno. Ja byłam zmęczona. Miałam niby odrazu wracać do V, ale przecież nic mi się nie stanie. Usiadłam na ławce na jakimś pustyń przystanku. I znowu tak jakbyśmy się rozpadali. Myślałam o tym cały czas. Później poczułam ból brzucha i ciemność.......

Jughead Pov's

Dostałem telefon ze Betty jest w szpitalu. I to znowu z mojej winy. To już prawie nasz drugi dom. Zostawiłem dzieci z tata i pojechałem tam najszybciej jak mogłem.

Betty Pov's

Betty obudziłam się. Nikogo przy mnie nie było. Normalne. Ktoś wszedł do sali. Lekarz.

- Co się stało?
- Zemdlała pani. Na szczęście jakaś starsza kobieta zadzwoniła po karetkę. Gdyby tego nie zrobiła..... straciła by pani kolejne dziecko.
- Wszystko z nim dobrze?
- Tak. Jest tutaj pani mąż. Przekazać mu wiadomości i wpuścić?
- Tak.
- Zaraz tu przyjdzie. - Lekarz uśmiechnął się szczerze i wyszedł.

Kiedy Jughead wszedł do sali odrazu do mnie podbiegł. Złączył nasze usta w głęboki pocałunek.

- Betty.....
- Wierzę ci. Przepraszam ze zajęło mi to tak długo i ze odrazu ci nie uwierzyłam. Od teraz już zawsze będę. Obiecuje.
- A teraz opowiem ci cała historie z Bree. Od początku do końca.
- Nie musisz.
- Ale chce.
- Dobrze.
- Więc. Miałem kiedyś dziewczynę. Nazywała się Bree. Bree Morgan. Sztuczna dziunia bez serca. Wtedy jednak byłem załamany po stracie matki i siostry które wyjechały do Toledo wiec chciałem się wyżyć a Bree była chętna do łóżka. Pewnego razu przyłapałam ja na zdradzie. Olałem to. Ale ona ze mną zerwała. Pewnego razu chciała wrócić. Ale ja już miałem kogoś innego na oku.

Zrobiłam pytająca minę.

- Ciebie. Ciebie miałem na oku. Później Bree wyjechała grożąc ze kiedyś wróci. Nie brałem tego na poważnie aż do teraz. Dopóki mogłem stracić moje dziecko. Przepraszam i obiecuje ze jak tylko wyjdziesz z tego okropnego miejsca to pójdziemy na policję.
- Wszystko dobrze. To nie twoja wina. To ja powinnam cię przepraszać. I będę. Obiecuje. Tak zrobimy.

Pocałowałam go. Odwzajemnił.

- Co z dziećmi?
- Są z moim tatą.
- Będzie trzeba mu się jakiś odwdzięczyć. Ja musze.
- Betts, robi to bo chce nie bo musi. To raz. Dwa. Nie musisz. Nie obwiniaj się teraz ze mi odrazu nie uwierzyłaś bo miałaś do tego prawo. Nie stresuj się tak już. Nie powinnaś. Nie teraz.

I znowu mnie pocałował. Jak ja go kocham!

Happy end, ale nie na długo. Jutro nowy rozdział. Jak wam się ten podoba? Co powiecie na nowa okładkę?

Often, Bughead's familyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz