17.

530 45 1
                                    

— Jak długo zamierzasz się ukrywać? — zapytała po raz setny Erwina, kiedy szybkim krokiem podążały ku rzecznej przystani. — Nie możesz dać mu szansy?

Arania obrzuciła kuzynkę wściekłym spojrzeniem, ale nie było czasu na kłótnie.

— Przeżyj to, co ja, a potem mów, co chcesz — odburknęła, przytulając małą mocniej do siebie.

— Jak daleko jeszcze do przystani? — zmieniła temat Eleonora, chociaż sama była ciekawa, dlaczego Arania z całego serca nienawidzi Dymitra.

Ona również go nie lubiła, a fakt, że okazał się jej bratem, niczego nie zmienił. Nadal uważała go za brutalnego szanta bez manier.

— Blisko — kobieta z ulgą dała odwrócić swoją uwagę od Erwiny i jej bezsensownych wywodów na temat miłości, wybaczenia i zgody. — Zaraz wyjdziemy z lasu na brzeg, a tam znajdziemy niedużą łódź.

— Całe szczęście, bo mam wrażenie, że deptają nam po piętach — ucieszyła się szlachcianka. — Znasz drogę do Ørën? Czy to prawda, że mieszkają tam same kobiety?

Eleonora pokiwała głową.

— Tak, to prawda — odpowiedziała zamiast Aranii. — Byłam tam dwa razy w życiu. Za każdym razem wpuszczali tylko mnie i moją matkę, ojciec musiał czekać u wrót.

— Jeździł z wami? Po co? — zdziwiła się czerwonowłosa.

Księżniczka zamyśliła się, próbując sobie przypomnieć dokładniej obie wizyty.

— Za pierwszym razem sądził, że skoro jest królem, to zostanie wpuszczony. Jednak Wyrocznia stanowczo odmówiła.

— A za drugim?

— Nie wiem — Eleonora skrzywiła się na samo wspomnienie. — Może sądził, że zmieniła zdanie?

Arania prychnęła wyniośle, dając jej do zrozumienia, że Lestdair był głupcem.

— Kim jest właściwie ta cała Wyrocznia? — Erwina przyśpieszyła kroku i zrównała się z towarzyszkami.

Nie chciała zostać w tyle. Nie, kiedy Dymitr był tak blisko.

— To bardzo mądra i szanowana kobieta — wyjaśniła posłusznie elfka. — Jest też bardzo stara. Nikt nie wie, ile dokładnie ma lat, ale plotki mówią, że była przy narodzinach samego Fergota.

— Fergota? — Erwina zamrugała zaskoczona. — A kto to, do licha, jest?

Arania wywróciła oczami i westchnęła cicho, zirytowana obojętnością kuzynki na historię własnego regionu.

— To pierwszy smok — zlitowała się w końcu Eleonora. — Ten, który przyszedł na świat prosto z płomieni. Podobno do dziś strzeże Ørën, ukryty gdzieś w głębi skały, ale od lat nikt go nie widział, ani o nim nie słyszał.

— Może zdechł — zasugerowała szlachcianka, kiedy stanęły na drewnianym pomoście, przyglądając się niepewnie spróchniałej łodzi, kołyszącej się leniwie na boki.

— W piwnicy cię trzymali, czy ty naprawdę kompletnie o niczym nie masz pojęcia?! — skarciła ją otwarcie czerwonowłosa.

— O co znowu chodzi? — nieudolnie próbowała się bronić, ale nawet księżniczka nie trzymała jej strony.

— Czytałaś kiedyś jakieś książki? — zagadnęła zaciekawiona, patrząc na nią z uwagą.

— Oczywiście, że tak! Ale wyobraźcie sobie, że o smokach akurat żadnej nie mieliśmy! — zdenerwowała się Erwina, która słusznie nie ponosiła winy za własną niewiedzę.

Biblioteka w mieście była dostępna tylko dla mężczyzn, a w jej domu stanowiła jedynie ozdobę i przyjemne miejsce do popołudniowego odpoczynku po obiedzie. Przeczytała mnóstwo książek, spędzając tam całe godziny, ale literatura była mocno ograniczona, a ona nie mogła nic na to poradzić. Wielokrotnie prosiła ojca, aby coś dokupił i uzupełnił luki w półkach, ale ten wymawiał się brakiem pieniędzy.

— Smok sam nie umrze, chyba że ktoś wcześniej go usunie — oświeciła ją Arania. — Poza tym ubić smoka? To czysta abstrakcja. Nikt nie ma takiej mocy! Nawet wiekowe elfy władające potężną magią.

— To, co z nim zrobić, kiedy zagraża społeczeństwu? — zapytała całkiem rozsądnie.

— Porozmawiać, ale niekoniecznie cię posłucha — Eleonora usiadła wreszcie w łodzi i odwiązała cumę, pozwalając, by nurt poniósł malutką łajbę. — Smoki słuchają jedynie tych, którym zostały podarowane lub przy których się wykluły.

— Sądziłam, że to nieco trudniejsze — Erwina wzruszyła lekceważąco ramionami. — Pewnie jest mnóstwo właścicieli tych stworzeń.

Eleonora i Arania wymieniły zaniepokojone spojrzenia.

— Niezupełnie — chrząknęła niewyraźnie księżniczka. — Smoki wykluwają się co tysiąc lat w czasie pełni księżyca.

Szlachcianka przystanęła z szoku.

— Co tysiąc lat tylko jeden smok?! To ile ich jest teraz? — parsknęła, patrząc no obie z niedowierzaniem.

— Trudno powiedzieć — zaczęła niepewnie elfka. — Wiem o trzech, ale słyszałam, że żyje ich około pięciu.

— A pierwszy był Fergot? Czyli Wyrocznia ma pięć tysięcy lat? — wybałuszyła oczy ze zdziwienia. — Jakim cudem żyje tak długo?

Na to pytanie żadna z kobiet nie potrafiła odpowiedzieć.

— Wysiadamy w Lorg — zmieniła temat Arania. — Dopłyniemy tam dopiero za kilka godzin i zatrzymamy się na nocleg. Wczesnym rankiem ruszymy w Góry Skaliste.

— Słyszałam o tym miejscu — Erwina zatrzęsła się niespodziewanie. — Niestety nic dobrego.

— To tylko plotki — prychnęła Arania. — Nie powinnaś wierzyć we wszystko, co mówiły ci pokojówki.

Eleonora przemilczała to, chociaż ona również nie słyszała nic dobrego o Lorg. To miejsce było okryte złą sławą i nikt, kto miał chociaż odrobinę oleju w głowie, nie powinien się tam zapuszczać.

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz