35.

416 34 16
                                    

— Dacie sobie radę, jestem tego pewna — Wyrocznia po raz ostatni uścisnęła mocno zdesperowaną Eleonorę i poważnego Martina. — Nie lękajcie się, bo nie macie czego.

— Łatwo ci mówić, to nie ty musisz iść rozmawiać ze smokiem — westchnęła strapiona księżniczka. — Obiecałam sobie, że uratujemy te dzieci, więc je uratujemy. Chociaż miałabym zginąć w tym wodnym ogniu.

— Nic takiego się nie stanie — książę chwycił elfkę za ręce, skupiając jej uwagę na sobie. — Nie zginiemy. Nie pozwolę na to.

Chciała w to wierzyć, ale powoli zaczynała wątpić.

— Musisz wrócić — Arania spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem. —
Jesteś nam tu potrzebna. Bez ciebie nie spełni się przepowiednia.

— Już czas — Wyrocznia pokazała na księżyc. — Dochodzi północ. Musicie iść sami, tak, by nikt was nie zobaczył. Nie będzie to trudne. Do jaskini można dotrzeć, wychodząc z tyłu zamku prosto na skały.

— W takim razie do zobaczenia za kilka godzin — księżniczka ostatni raz przytuliła zapłakaną Erwinę, która od dłuższego czasu nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa oraz Aranię, również lekko zaniepokojoną, jednak mocno wierzącą w powodzenie całej misji.

Wyszli, odprowadzeni do samej bramy przez Wyrocznię. Nie oglądali się za siebie, gdy furta zatrzasnęła się za nimi z cichym skrzypnięciem. Teraz liczył się tylko smok.





*🍀*




Niełatwo im było znaleźć wejście do skalnej groty, gdy już wydostali się na opisany przez Jännell teren. Eleonora po omacku szła wzdłuż skał, nie chcąc używać magii, by nie zostać przez przypadek dostrzeżona wśród ciemności.

— Nie mam pojęcia, gdzie to może być — sapnęła, gdy zaczął padać deszcz.

Pogoda ostatnimi czasy nie rozpieszczała.

— Widzę jakąś nierówność, kawałek za tobą — książę chwycił mocno dłoń dziewczyny i pociągnął ją za sobą. — Pamiętaj, że musimy działać razem. Tylko wspólnie zdołamy pokonać mrok. Obiecaj, że będziesz o tym pamiętała, Eleonoro.

Przysunął się bliżej i spojrzał prosto w jej przerażone zielone oczy. Nie odważyła się nawet ruszyć, gdy pochylił się i złożył na jej wargach krótki pocałunek. Gdy w końcu zdołała się poruszyć, przyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach, za co szybko zganiła się w myślach.

— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała, nie mogąc ochłonąć po tym, co się stało.

— Chciałem zobaczyć, co zrobisz — szepnął, dotykając jej mokrych włosów i przyglądając się im z lubością.

— I co zrobiłam? — pierwsza weszła do jaskini, z ulgą dostrzegając w oddali zarys schodów.

Książę uśmiechnął się, znów na nią patrząc.

— Zaakceptowałaś mnie — powiedział i zanim zdążyła zaoponować, podniósł jej dłoń i wskazał na pierścień. — Zauważ, że barwa kamienia stała się intensywniejsza. Gdy mnie w pełni pokochasz, zrobi się czerwony.

Spłonęła rumieńcem, nie mogąc uwierzyć, że magia znów ją przechytrzyła.

— Chodźmy — zaczęła schodzić w dół. — Chcę to mieć już za sobą.

Mieli wrażenie, że szli kilka godzin, oświetlając sobie drogę wyczarowanymi ognikami, radośnie odbijającymi się od ścian. Eleonora nie mogła przestać sobie wyobrażać, że ostatnim razem to właśnie jej matka sprowadzała tędy ofiary. Przerażało ją to, ale z drugiej strony nie mogła oprzeć się wrażeniu, że postąpiła słusznie. Czy ona nie postąpiłaby podobnie, chcąc ocalić swoje nienarodzone dziecko?

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz