Miasteczko było ciche i zamknięte na wszelkie bodźce zewnętrzne, czyli nie zmieniło się nic od czasu, kiedy do niego weszły.
Domy wzniesione wśród skał wydawały się zimne i niedostępne, a życie tlące w ciemności, objawiało jedynie przyćmionym światłem świec i dymem z kominów wznoszącym się leniwie ku zamkowi, górującym nad całą konstrukcją.
— Co teraz? — szepnęła Erwina, wczepiając się w ramię księżniczki.
— Nawet nie wiemy, gdzie ten gbur mieszka.Eleonora rozejrzała się niespokojnie dookoła. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek zdążył zauważyć ich ucieczkę, poza tym Wyrocznia nie chciała ich widzieć w najbliższym czasie, co dawało nadzieję na dyskretne działanie w cieniu miasta.
— Nie mogę znieść myśli, że mała może siedzieć gdzieś tam zupełnie sama — przyznała smutno Arania.
— To odważne dziecko, ale każdy ma granice, których nie powinno się przekraczać.Wiedziały o tym, ale nie miały wyboru. Nie mogły pozwolić sobie na to, by działać na oślep. To zagrażało nie tylko im, ale przede wszystkim Dai. Nie miały pojęcia, gdzie dziewczynka jest przetrzymywana, ani nawet najmniejszych podejrzeń, gdzie by to mogło być.
Ponowny kontakt z księciem Martinem także nie wchodził w grę. I tak im pomógł, chociaż po ekscesach niepokornej księżniczki zdecydowanie mógł sobie darować. Eleonora była mu wdzięczna z całego serca i zamierzała osobiście podziękować, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.
— W tych domach ktoś w ogóle mieszka? — szlachcianka z niesmakiem wodziła wzrokiem od okna do okna, ale pamiętała i pilnowała tego, by nie wychylić się za bardzo z ramion otulającego je mroku.
Tylko dzięki niemu były niedostrzegalne i bezpieczne.
— Coś dziwnego się tu dzieje — szeptała szantka. — Mam wrażenie, że ci ludzie się czegoś bardzo boją. Przerażenie nie pozwala im swobodnie poruszać się po ulicach, a cisza trwa, by nie posądzono nikogo o umiejętność samodzielnego myślenia.
Skradały się właśnie wzdłuż muru odgradzającego jedną z wyżej położonych uliczek, gdy za ich plecami rozległo się ciche skrzypnięcie. Wstrzymały oddech, modląc się w duchu, by nie zostały zauważone, ale na próżno wznosiły modły. Po chwili cała trójka została wciągnięta do ciasno urządzonego domku, wzniesionego nieco na uboczu wewnątrz skały.
Zanim którakolwiek zdołała przemówić, ktoś zapalił kilka lamp i szczelniej zasłonił okna. Tylko Eleonora odetchnęła z ulgą, gdy dało się już z całą pewnością stwierdzić, że porywaczem jest przysadzista staruszka o wciąż żywym i bystrym spojrzeniu w całkiem krzepkim ciele.
Słowa księcia „nie ufajcie głównym ulicom ani młodym mieszkańcom” na nowo zabrzmiały jej w uszach i nabrały sensu.
— Wiem, kim jesteście — przemówiła pierwsza delikatnym głosem. — Wy za to nie wiecie, kim jestem ja.
Spojrzały po sobie niepewnie, ale jedynie Arania dokonała głębszej analizy postaci.
— Jesteś krasnoludem — stwierdziła po prostu. — Bardzo wiekowym, jeśli wolno mi sobie pozwolić na to mało subtelne podsumowanie.
Staruszka nie wydawała się urażona trafnym spostrzeżeniem szantki. Wręcz przeciwnie, jej twarz rozjaśnił uroczy uśmiech, a całe oblicze wydało się teraz znacznie cieplejsze i młodsze.
— Zgadza się, bystra córko lasu — zadowolona poklepała ją po ramieniu, po czym wskazała dłonią na krzesła przy okrągłym stole, przyzwalając tym samym na odpoczynek.
— Dlaczego nas do siebie przyjęłaś? Pragniesz donieść Wyroczni, że jesteśmy uciekinierkami? — Erwina nie była przekonana co do dobrych intencji kobiety.
Odrobinę zmieniła zdanie, gdy ta podsunęła jej pod nos talerz pełen gotowanych warzyw, pieczoną rybę i kubek herbaty. Znalazł się nawet placek ze śliwkami, który wyglądał całkiem apetycznie, a znając zamiłowanie krasnoludów do gotowania, pewnie był ledwo co upieczony.
— Nie mam złych zamiarów, ludzkie dziecię — zapewniła szczerze. — Musisz mi uwierzyć na słowo, bo w tym miejscu stanowi ono nieopisaną wartość.
Eleonora milczała, cierpliwie czekając, aż kobieta sama zwróci na nią uwagę. W międzyczasie chłonęła wystrój domku i wszelkie znaki szczególne. Z portretów, które wisiały na ścianach, wywnioskowała, że staruszka miała jeszcze czworo dzieci. W takim razie, czy pozwolono im swobodnie opuścić Ørën, gdy wyraziły taką chęć?
— Cieszę się, że dożyłam spotkania z przyszłą królową zjednoczonych królestw — przemówiła łagodnie, a w jej oczach błysnęły radosne ogniki.
— Miło mi cię powitać w moich skromnych progach, Eleonoro Flavio Maureen Lestdair.Księżniczka wstrzymała oddech, ale nic się nie wydarzyło. Do pomieszczenia nie wbiegł oddział żołnierzy, obrazy nie zaczęły samoistnie spadać ze ścian, a sąsiedzi bić w garnki na alarm.
— Gdzie twoje dzieci? — zapytała wprost, a staruszka przymknęła powieki i odwróciła się do ściany ozdobionej licznymi portretami.
Dotknęła delikatnie tego, na którym siedziała w otoczeniu swoich córek na kanapie. Były jeszcze malutkie, najmłodsza wystrojona w becik i wielką kokardę, siedziała matce na kolanach.
— Wyrocznia nie jest potworem — szepnęła, ocierając łzy z policzków.
— Prawdziwy potwór mieszka pod tym miastem i co miesiąc domaga się ofiary, by ocalić tysiące.Erwina opuściła z brzękiem widelec, przestając momentalnie jeść. Przerażony wzrok wbiła w kuzynkę, łącząc ze sobą w logiczny ciąg fakty.
— Gdzie są twoje córki? — powtórzyła głucho Arania, a krew odpłynęła jej z twarzy. Gdyby nie płomiennie czerwone włosy, przypominałaby samą śmierć.
Kobieta spojrzała na nią tak przepełnionymi bólem oczami, że nawet Eleonorze na chwilę przestało bić serce.
— Nie ma ich — wyszeptała. — Wszystkie musiałam oddać i nigdy więcej już nie ujrzałam.
CZYTASZ
Eleonora
Fantasy🍀 Eleonora dorasta w przekonaniu, że życie które toczy się za murami pałacu, jest idealne. Dzień, w którym zostaje z niego uprowadzona, uruchamia lawinę zdarzeń, które zupełnie odmieniają dotychczasowe poglądy młodej księżniczki. Chociaż z cał...