13.

589 48 1
                                    

Tymczasem Eleonora wyglądała przez zamknięte szczelnie okno, a towarzyszył jej Areas, którego przydzielono księżniczce jako prywatnego strażnika. Jego obecność była jej zupełnie obojętna. Nie potrafiła myśleć teraz o niczym innym niż o widmie zbliżającego się ślubu. Zostanie żoną Martina, co będzie wiązało się z oficjalną zmianą statusu na królową. Zapewne nie będzie miała nic do powiedzenia w żadnej kwestii, a mąż wykorzysta ją tylko jako możliwość przedłużenia rodu. Kiedy pojawią się dzieci, ona będzie poświęcała im całą swoją uwagę i tylko to będzie ją trzymało przy życiu. Gdyby jeszcze elfy nie żyły tak długo... Miała przed sobą wieki smutku, w którym już zaczęła się pogrążać.

— Pani, dobrze się czujesz? — Areas patrzył zatroskany na elfkę, która zupełnie odpłynęła w tylko sobie znane myśli.

Doskonale wiedział, co ją gryzło, ale co mógł zrobić? Jak miał ją zapewnić, że Martin nigdy jej nie skrzywdzi, a ona na pewno z czasem się w nim zakocha? Co do tego pierwszego miał pewność, ale uczucia elfki pozostawały dla niego jedynie tajemnicą.

— Dziękuję — szepnęła — wszystko jest dobrze.

Było dobrze, dopóki nie porwano jej z domu. Tylko, kiedy tak nad tym rozmyślała, w jej głowie pojawiało się coraz więcej wątpliwości. Czy było jej dobrze u ojca? Czy traktował ją z szacunkiem i miłością? Czy chociaż raz w życiu zapytał, czy wszystko u niej dobrze? Niestety znała odpowiedzi na te pytania i z goryczą musiała przyznać, że wszystkie były negatywne. Jedyne co miała za złe księciu to utrata Zefiry, którą kochała jak siostrę i tęsknota za nią nie dawała jej spokojnie zasnąć.

— Z całym szacunkiem, księżniczko, ale widzę, że się martwisz — zagaił strażnik. — Lżej ci będzie na sercu, jeśli wyrzucisz to z siebie. Może przyprowadzić Erwinę?

— Nie chciałabym jej zawracać tym głowy — nie zabrzmiało to jednoznacznie, dlatego Areas pozwolił sobie na ciche opuszczenie komnaty.

Eleonora i tak nie zauważyła, że wyszedł, nadal pogrążona w melancholii.





*🍀*




Wszedł do kuchni, zupełnie ignorując wlepione w niego ciekawskie spojrzenia siedzących tam kobiet.

— Erwino? Pani Eleonora wzywa cię pilnie do siebie — powiedział donośnym głosem, na co z tłumu wyłoniła się ruda głowa.

— Coś się stało? — szepnęła zaintrygowana, kiedy wyciągnął ją na korytarz.

— Księżniczka potrzebuje towarzystwa — wyznał strażnik, chociaż nie musiał tego robić.

Oboje doskonale wiedzieli, co się dzieje z elfką.

— Nie ma leku na depresję — fuknęła dziewczyna, wpatrując się w niego wymownie. — Nie w takim miejscu — dodała ciszej.

— Mogłabyś, chociaż z nią porozmawiać — poprosił Areas, zdając sobie sprawę, jak marnie to brzmi.

— Mogłabym i to zrobię, ale nie spodziewaj się cudów — burknęła, wchodząc po stromych schodkach. — Gdyby twój pan jej nie porwał, to nie umierałaby teraz z żalu.

Gdyby mój pan jej nie porwał, to umierałaby od trucizny, którą namiętnie poił ją Lestdair — pomyślał z goryczą, ale zachował to dla siebie. Nie mógł poruszyć serca Erwiny, dopóki sama nie zrozumie, która strona medalu jest tą dobrą.

— Zostawię was same, ale gdyby cokolwiek się stało, zawołaj mnie — poinstruował szlachciankę. — Będę czekał u dołu schodów, przy wejściu na wieżę.

Bez pukania weszła do komnaty i odezwała się serdecznym głosem.

— Eleonoro! Nie zeszłaś pożegnać się z księciem, coś się stało? — koniec końców zabrzmiało to raczej jak suchy sarkazm, ale księżniczka i tak zdecydowała się odpowiedzieć.

— Obiecałaś, że stąd uciekniemy — zdecydowanie z jakim to powiedziała, zdziwiło rudowłosą. — Więc stąd ucieknijmy. Jeszcze dzisiaj.

Erwinie szczęka opadła do samej podłogi. Nie mogła wprost uwierzyć w to, co słyszy. Księżniczka sama zaproponowała ryzykowną ucieczkę i naciskała, by stało się to jak najszybciej. Szok widoczny na jej twarzy rozbawił elfkę, która zachichotała.

Zachichotała!

— Dolali ci coś do wina? — zaniepokoiła się przyjaciółka.

— Chcesz uciec czy nie? — zapytała wprost Eleonora.

— Oczywiście, że chcę! Tylko na dole czeka strażnik, który nigdy nie pozwoli nam wyjść ot tak z tej przeklętej wieży. Jakbyś tego nie zauważyła wcześniej — westchnęła cicho ruda.

Entuzjazm księżniczki był zaraźliwy, ale co z tego? Nadal były uwięzione pod czujnym okiem wyszkolonego tropiciela.

— Znalazłam inne wyjście — zakomunikowała elfka, podchodząc do stojącego w rogu starego zegara, który przypominał wąską szafkę na ubrania.

— Chcesz zamknąć Areasa w zegarze? — zdziwiła się szlachcianka, ale stanęła za plecami księżniczki i z uwagą śledziła jej poczynania.

Ciemnowłosa zaśmiała się i pokręciła przecząco głową.

— Chcę zamknąć nas w zegarze — poprawiła ją. — Spójrz na to — otworzyła delikatnie rzeźbione drzwiczki, które zaskrzypiały głośno.

W środku znajdowało się złote wahadło, które kiwało się monotonnie na boki i tylna drewniana ścianka, która wydawała się... wbudowana w tę kamienną. Księżniczka położyła na niej dłoń i bez trudu przesunęła w bok. Chłód i zapach stęchlizny uderzył w nie niczym podmuch upragnionej wolności.

— Co teraz? — Erwina wytrzeszczyła oczy, nie mogąc wprost uwierzyć we własne szczęście.

— Zamknij drzwi i zostaw klucz w zamku — poinstruowała ją elfka. — Bierzemy dwa płaszcze, a o resztę będziemy martwiły się później.

— Skąd wytrzaśniemy dwa płaszcze? — zapytała głupio rudowłosa, a zniecierpliwiona Eleonora przeszła przez pokój i zamaszystym ruchem otworzyła ogromną szafę.

— Może stąd — zaproponowała cierpko. — Do wyboru, do koloru. Tylko szybko, zanim Areas zorientuje się, że nasza rozmowa trwa podejrzanie zbyt długo.

— I jest zbyt cicha — dodała potulnie Erwina.

Nie zastanawiając się długo, chwyciła dwa okrycia, które wydały jej się najcieplejsze i wcisnęła jeden w dłonie księżniczki. Elfka bez trudu wcisnęła się do starego zegara, gdy podekscytowana szlachcianka zamykała drzwi od komnaty. Z niemałą pomocą ona także znalazła się w tunelu, zamykając starannie zegar, popychając złote wahadełko, które ponownie wprawiło się w ruch i zasuwając przejście.

— Tylko cicho — rozkazała Eleonora, rozjaśniając swoją mocą ciemności panujące w środku.

Erwina z trudem powstrzymała okrzyk zaskoczenia i podziwu, kiedy po raz pierwszy zobaczyła fioletoworóżowy ognik wiszący w powietrzu.

— Co jeszcze potrafisz? — zapytała zaciekawiona, schodząc ostrożnie po krętych schodkach.

Księżniczka westchnęła przeciągle.

— Niestety to wszystko — smutek w jej głosie zamknął usta rudowłosej na resztę drogi.

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz