38.

438 33 5
                                    

Lot trwał zaledwie godzinę, ale pokonanie tej samej trasy na nogach zajęłoby cały dzień.

— Widziałaś kiedyś to miasto? — zwróciła się do księżniczki Arania, usiłując przekrzyczeć wiatr.

— Za czasów jego świetności niestety nie — odpowiedziała, odwracając się w stronę kobiety. — Czy jest naprawdę tak piękne, jak opowiadali wędrowcy?

— Było piękne — poprawiła ją od razu szantka. — Niegdyś życie w nim było huczne i radosne, a mieszkańcy nie znali smutku. Każdy władca rządził sprawiedliwie, a poddanych traktował z miłością. Nie tylko mieszańcy znajdowali tu swoje miejsce, ale także ci, którzy jedynie pragnęli beztroski i spokoju. Te dni tak upojne płynęły...

Z nostalgią spojrzała przed siebie, gdzie zza gór wyłonił się właśnie w całej swej okazałości pokaźny gród. Nie kłamała — był wspaniały i bez wątpienia wzniesiony z sercem. Na szczycie znajdował się zamek królewski, skąd musiały rozciągać się niepowtarzalne widoki.

— To on — przemówiła cicho. — A wy macie podnieść go z popiołów.

Książę Martin posłał Eleonorze uśmiech, na co zarumieniła się, zamiast odpowiedzieć tym samym. Westchnęła w myślach i ukradkiem spojrzała na pierścień. Kamień nie tylko z dnia na dzień, ale z godziny na godzinę stawał się coraz bardziej czerwony. Martwiło ją to. Nie uważała Thoeriela za swojego wroga, ale nie zamierzała się w nim zakochiwać.

— Łatwo powiedzieć — poklepała smoka po grzbiecie, dając mu znak, że może zniżyć lot i znaleźć dogodne miejsce do wylądowania.

— Musimy połączyć swoje siły i wycisnąć z tych ruin życie — powtórzyła uparcie Arania. — Nie zamierzam się tak łatwo poddać.

Fergot wylądował blisko murów, gdzie mógł swobodnie złożyć skrzydła i wejść przez główną bramę razem z towarzyszącymi mu żywiołami. Elfka czuła się bezpieczniej, mając go u swojego boku, choć nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć.

— Woda ma pamięć, czyż nie? — przypomniała im, intensywnie nad czymś myśląc. — Poza tym, zaraz, skąd wiemy, że miasto jest zupełnie opuszczone?

Książę i szantka spojrzeli na siebie, tocząc niemy bój o to, kto powie dziewczynie prawdę.

— Wiesz... — zaczęła nieśmiało Arania, chociaż ten ton stanowczo do niej nie pasował — nikt tu nie mieszka, bo...

— Bo nikt nie przeżył — dokończył szybko elf.

Księżniczka jęknęła zrozpaczona.

— Nikt? Naprawdę ani jedna osoba? — upewniła się, ale widząc zimne spojrzenie czerwonowłosej, otrząsnęła się z szoku i ruszyła żwawiej wybrukowaną uliczką. — Ty przeżyłaś.

Zirytowana kobieta prychnęła pod nosem.

— Nie mieszkałam nigdy w centrum — wyjaśniła krótko. — Obrzeża w lesie były znacznie spokojniejsze.

— Jednak... — chciała powiedzieć elfka, ale szantka nie pozwoliła jej dokończyć.

— Powiedzmy sobie szczerze, nawet jeśli ktokolwiek miałby to przeżyć, jakimś cudem, nigdy by tu nie wrócił — kontynuowała. — Ziemia napiętnowana jako przeklęta nie jest dobrym terenem do życia.

Uliczki coraz śmielej pięły się w górę, więc domyślali się, że za niedługo dotrą na ogromny dziedziniec. Tam, gdzie wszystko się zaczęło.

— Opowiedz mi — poprosiła w pewnym momencie Eleonora. — Powinnam być przygotowana.

Arania westchnęła udręczona. Nie lubiła do tego wracać, ale wiedziała, że dla dobra wszystkich musi.

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz