W kuchni od rana panował chaos. Książę wybierał się w długą podróż, tak więc wszystkie kucharki zostały zatrudnione do przygotowywania posiłków na drogę dla niego i jego kompanów. Erwina obserwowała tę krzątaninę z niechęcią. Nie była głupia i podejrzewała, że Martin o wszystkim wie. Gdyby faktycznie czuł zagrożenie, zostałby w pałacu, żeby pilnować księżniczki.
— Rusz się wreszcie, dziewczyno! — burknęła nieprzyjemnie Judyta. — Książę nie będzie czekał na ciebie cały dzień.
Z półprzytomnego wzroku koleżanki wyczytała, że ta nie ma zielonego pojęcia, o czym ona właściwie mówi.
— Nakazał, żebyś przyniosła mu śniadanie — zdegustowana wywróciła oczami. — Przestań bujać w obłokach i zasuwaj z tacą na górę. No już!
Erwinie nie podobał się sposób, w jaki starsza kobieta się do niej zwracała, ale postanowiła milczeć. Bez słowa sprzeciwu chwyciła srebrną tacę i z wysoko uniesioną głową wyszła z ciasnego pomieszczenia.
— Już ja ci pokażę — syknęła pod nosem, wyobrażając sobie, jak skazuje niepoprawnego elfa na wieczne tortury.
Po drodze do jego komnat miała ochotę wylać aromatyczną herbatę do przypadkowej doniczki, a słodkie bułeczki i powidła śliwkowe wyrzucić przez okno. Czasami zachowywała się jak mała dziewczyna, ale miała na to wytłumaczenie. Sądziła, że od długiego przebywania w tym miejscu, jej głowa zaczyna odmawiać posłuszeństwa.
Zapukała do drzwi i niecierpliwie czekała na zaproszenie.
— Wejść — rozległo się po chwili z wnętrza, a szlachcianka zacisnęła zęby.
Niegdyś to ona tak zwracała się do swojej pokojówki, a i tak zawsze zachowywała minimum szacunku dla jej pracy i chociaż odpowiadała grzeczne proszę.
Niechętnie przekroczyła próg, nie zawracając sobie głowy ukłonami i położyła tacę z głośnym brzękiem na stole, nie patrząc nawet na elfa. W głębokim poważaniu miała jego zdanie, niech wyjeżdża, a kiedy wróci jej i tak już tu nie będzie.
— Erwino — książę zaszczycił ją swoją uwagą — co w ciebie wstąpiło? Tak bardzo chcesz otrzymać karę za zniewagę przyszłego króla?
Zamrugała kilkakrotnie, jakby nie bardzo docierało do niej to, co usłyszała.
— Przyszłego króla? Jesteś tylko nic nieznaczącym księciem — prychnęła, mając zamiar opuścić komnatę.
Elf nie wydawał się w żaden sposób urażony, a nawet uśmiechnął się rozbawiony pod nosem.
— Masz rację — dziewczynę wmurowało, ale nie odkryła jeszcze, do czego dąży cała ta wymiana zdań. — Nie zgodzę się tylko z tym, że nic nie znaczę. Cała rasa szantów jest mi posłuszna, a to całkiem spore grono, nie sądzisz?
Może gdyby nie temperament Erwiny, wyczułaby, że coś w tym wszystkim jest nie tak. Książę nigdy nie zwracał się do niej w taki sposób, a już na pewno nie prowadził rozważań na temat zasięgu swojej władzy.
— Wątpię — złapała haczyk. — Dymitr i jego banda to nie wszyscy. Większość szantów ma poczucie własnej wartości i nigdy nie zgodziłaby się, aby narażać życie dla kogoś takiego jak ty.
Twarz Martina rozjaśnił szeroki uśmiech, a serce zabiło szybciej z ekscytacji. Rudowłosa nie mogła dostrzec tej nagłej zmiany, bo stała odwrócona bokiem do księcia i patrzyła w ulubione okno.
— To smutne, że tak sądzisz — westchnął ostentacyjnie, w duchu gratulując sobie wygranej. — Możesz odejść, Erwino. Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności odpowiednio zajmiesz się księżniczką. Bardzo cię polubiła.
Szlachcianka wzruszyła obojętnie ramionami, kierując się do drzwi.
— Tego nie muszę obiecywać. To moja przyjaciółka i zrobię wszystko, żeby o tobie zapomniała.
Wyszła, cicho zamykając za sobą dębowe wrota do piekła, a za nimi odetchnęła z ulgą. Martin i tak znał jej myśli, więc nie czuła potrzeby ukrywania przed nim czegokolwiek. Niech wie, jak bardzo go nie cierpi.
— Mam taką nadzieję — pożegnał ją cicho książę, gdy tylko rąbek jej zielonej sukni zniknął z jego pola widzenia. — A jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
CZYTASZ
Eleonora
Fantasy🍀 Eleonora dorasta w przekonaniu, że życie które toczy się za murami pałacu, jest idealne. Dzień, w którym zostaje z niego uprowadzona, uruchamia lawinę zdarzeń, które zupełnie odmieniają dotychczasowe poglądy młodej księżniczki. Chociaż z cał...