36.

452 32 7
                                    

Smok bez problemu pomieścił na sobie podekscytowane kobiety, które teraz były pewne, że wracają z Jørgë, którego wspomnienia zaszczepił w ich głowach Fergot. Spędziły tam mnóstwo czasu, wiele się nauczyły i służyły na dworze w Arareth po śmierci królowej Sirnël, co też dokładnie pamiętały. Księżniczka i książę odebrali je z przystani w Lorg, gdzie zatrzymały się po długiej podróży na smoku, który od wieków był pupilem rodziny Martinów. To dzięki jego pomocy, córki można było przetransportować do Skalnego Miasta.

— Co powiedzą matki, gdy zaraz zobaczą nas pod bramami Ørën? — szepnęła Eleonora do księcia.

— Tak bardzo ucieszy ich to, że znów mogą zobaczyć dzieci, że zupełnie zapomną o tajemnicy z przeszłości — zapewnił. — Nie będą chciały tego pamiętać.

— Mam taką nadzieję — niepewnie rozejrzała się dookoła, ładując się jako ostatnia na smoczy grzbiet. — Już świta, możemy lecieć.

Było chłodno, gdy wzbili się w powietrze, ku uciesze wszystkich pasażerów, a smok specjalnie przeleciał nad Lorg, by utrwalić jego obraz w pamięci kobiet i uwierzytelnić całą nieprawdopodobną historię.

— Och, to Ørën! — krzyczały na przemian, pokazując sobie znajome miejsce palcami.

Niektóre płakały wzruszone, że po tylu latach spotkają swoje matki, siostry, a jedna z dziewcząt wciąż mówiła o starszym bracie. Eleonora nie miała wątpliwości, że chodziło o Starka.

Wylądowali przed bramą niemal bezszelestnie, lecz to książę pierwszy zeskoczył ze smoka, głośno manifestując ich przybycie.

— Zgodnie z obietnicą, jesteśmy! — przemówił donośnym głosem, a wrota od razu stanęły przed nimi otworem.

Pierwsza wybiegła im na spotkanie Jännell, ale dostrzegłszy Fergota, stanęła jak wyryta.

— Co? Skąd? Jak? — wybełkotała, z szoku zapominając o swojej roli, na co na szczęście zgromadzone za nią mieszczanki nie zwróciły uwagi, rzucając się na ukochane dorosłe już dzieci.

Radości, łzom i opowieściom nie było końca, a Eleonora mogła być pewna jednego — wszystko poszło zgodnie z planem. Dokładnie tak, jak wieki temu przepowiedziała Wyrocznia.





*🍀*




Siedzieli w komnacie przy radośnie strzelającym ogniu z kominka, doglądając co jakiś czas smoka, odpoczywającego na zamkowym dziedzińcu. Był tak ogromny, że tylko tam się mieścił, ale w królestwie Martina było takie miejsce, gdzie mógł zamieszkać i czuć się kochany, a także bezpieczny. Nie była to, rzecz jasna, jaskinia, nikt po tym wszystkim nie miałby serca go w niej ponownie zamykać. To miejsce na szycie góry, bardzo blisko wieży, gdzie była uwięziona Eleonora. Kawałek odstającej naturalnie skały tworzył idealne zadaszenie, a smok miałby doskonały widok na cały pałac, a swoich nowych opiekunów na wyciągnięcie ręki.

— Martwię się o niego — Erwina bardzo polubiła stworzenie, poruszona całą historią, którą ze szczegółami opowiedziała księżniczka zaufanemu gronu.

Wszystkie matki szczęśliwe rozeszły się do swoich domów, łącznie z Gërælde, która nie mogła nacieszyć oczu ukochanymi córkami. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat we wszystkich oknach paliło się światło, a miasto odżyło na nowo.

— Nie mogę uwierzyć, że to się udało — powtarzała wstrząśnięta szantka, trzymając na kolanach Daję, która podskakiwała zabawnie w rytm nuconej przez nią kołysanki.

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz