Pukanie było głośne i pozostawało bez odpowiedzi. Eleonora nie chciała wychodzić, zmieniła zdanie, gdy pozwoliła sobie otworzyć szafę.
Takich sukien nie nosiła żadna elfka z Pierwszego Królestwa.
Były długie, proste, a materiał opinający talię ozdobiony był pięknymi, roślinnymi ornamentami. Wybrała zieloną, która jako jedyna skojarzyła jej się z domem. Od kilku minut siedziała zapłakana na łóżku, materiał przyjemnie opinał jej szczupłe ciało, ale też boleśnie przypominał o tym, co tu robi i kogo utraciła.
— Księżniczko? — zniecierpliwiony głos rozniósł się echem po wieży. — Przyszedłem, żeby zaprowadzić cię do jadalni. Nie musisz się niczego obawiać.
Wstała, próbując wytrzeć chustką pozostałości po swojej chwili słabości. Nie chciała, żeby ktokolwiek niepowołany zobaczył jej łzy. Sięgnęła do szuflady toaletki, by wyjąć z niej klucz i zmierzyć się z przeznaczeniem.
— Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać — szepnęła, nawet nie patrząc na osobę, którą przysłał do niej Martin.
— Nie szkodzi, księżniczko — jego głos zadrżał, zdradzając targające nim emocje. — Gdyby było trzeba, stałbym tu całą wieczność.
Zamrugała, zaskoczona takim wyznaniem z ust zwykłego strażnika. Podniosła powoli głowę, a jej oczy spotkały drugie, niemal identyczne.
— Możemy iść — powiedziała cicho, jakby się bała, że ktoś z ich dwójki się rozmyśli.
Ruszyli wąskimi schodami, oboje pragnąc jak najszybciej skończyć tę wędrówkę.
— Ja także pochodzę z Pierwszego Królestwa — niespodziewanie ciszę przerwał chłopak. — Mam na imię Areas.
Nie chciała wdawać się z nim w rozmowę. Czuła, że mogli stać się sobie bliscy, a tego za wszelką cenę pragnęła uniknąć. Przywiązanie nigdy nie kończyło się dobrze.
— Eleonora — wyprzedziła go, widząc w dole światło z korytarza. — Dlaczego zatem jesteś tutaj?
Elf tylko jej się przyglądał, jakby zastanawiał się, ile właściwie może jej powiedzieć.
— Kiedy byłem mały, szanci zaatakowali wioskę, w której mieszkałem wraz z matką — zwrócił twarz w stronę okna, pozwalając by ciepłe promienie przywołały bolesne wspomnienia. — Stanęła w mojej obronie, więc ją zabili. Często porywali dzieci do Skalnego Miasta, żeby uczyły się walki pod okiem Mistrza. W drodze napadły na nas oddziały Króla Martina, który uratował mnie od okrutnego losu. Od tamtej pory mieszkam na zamku. Książę jest dla mnie jak brat.
Księżniczka zasmuciła się, słysząc, przez co musiał przejść młody elf. Nie spodziewała się, że ktokolwiek z miejsca, które uznawała za dom, mógł zostać tak poszkodowany przez wroga. Ojciec zawsze powtarzał z dumą, że mają najlepszą armię i nawet mysz się nie prześlizgnie za pilnie strzeżone granice. Tymczasem okazało się, że całe życie tkwiła w błędzie. Lestdair nie tylko ją okłamywał, ale także trzymał za murami, licząc, że nigdy nie dowie się prawdy. Tak naprawdę nie wyobrażał sobie nawet, że kiedykolwiek mogłaby przejąć po nim władzę. Była taka jak matka — zbyt słaba, by kiedykolwiek zwyciężyć.
— Przykro mi, Areasie — przyłożyła dłoń do serca w geście szacunku. — Mam nadzieję, że w tym miejscu odnalazłeś spokój.
Elf ponownie na nią spojrzał, tym razem jednak z uśmiechem.
— Odnalazłem tu o wiele więcej, księżniczko — zapewnił, prowadząc ją ku jednej z bardziej okazałych komnat w pałacu.
Kiedy weszli do środka, przy stole siedział już Martin. Na jej widok wstał i podszedł do przyjaciela, dziękując za przyprowadzenie narzeczonej.
— Do później, Eleonoro — Areas skłonił się dostojnie i opuścił pomieszczenie.
Nie zdążyła mu nawet odpowiedzieć.
*🍀*
Śniadanie minęło im w ciszy, chociaż książę z całych sił próbował nawiązać z dziewczyną rozmowę. Ta jednak zbywała go krótkimi odpowiedziami albo nie odpowiadała w ogóle, jeśli uznała pytanie elfa za mało istotne.
— Smakowało? — rzucił kąśliwie, kiedy minęła już godzina, odkąd zasiedli do stołu, a Eleonora wypiła jedynie szklankę wody.
— Tak, dziękuję — mruknęła, ignorując ironię czającą się w jego pytaniu.
— Dlaczego nic nie zjadłaś? — dociekał, a poirytowanie w jego głosie zdenerwowało elfkę.
Wstała, chociaż doskonale wiedziała, że nie powinna tego robić. Dobre wychowanie na to nie pozwalało. To książę miał pierwszeństwo.
— Jestem tutaj wbrew własnej woli — powiedziała z naciskiem. — Chyba nie sądzisz, że mnie to cieszy?
Martin także podniósł się ze swojego miejsca, ale nie podszedł od razu do księżniczki. Zamiast tego próbował przeanalizować jej myśli, które aż krzyczały, by ją zostawił w spokoju.
— Jesteś tutaj bezpieczna — powtórzył, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, jak żałośnie to brzmi. — Chciałaś wyjść na spacer. Czyżbyś zmieniła już zdanie?
Nagła zmiana nastroju narzeczonej jeszcze bardziej go zdziwiła.
— Chcę po prostu... — zaczęła, ale nawet nie wiedziała, co powinna powiedzieć.
Bo czego właściwie chciała?
— Chodź, zanim się rozmyślę — przerwał jej Martin i zanim zdążyła zaprzeczyć, chwycił jej dłoń i pociągnął w stronę tarasu.
CZYTASZ
Eleonora
Fantasy🍀 Eleonora dorasta w przekonaniu, że życie które toczy się za murami pałacu, jest idealne. Dzień, w którym zostaje z niego uprowadzona, uruchamia lawinę zdarzeń, które zupełnie odmieniają dotychczasowe poglądy młodej księżniczki. Chociaż z cał...