14.

578 49 0
                                    

— Gdzie my tak właściwie jesteśmy? — zniecierpliwiona Erwina chodziła w kółko, próbując rozszyfrować tajemniczy koniec tunelu.

Istotnie było to niepokojące, bo droga, która powinna wieść dalej prosto, kończyła się kamienną ścianą z małym zakratowanym otworem przy ziemi, przez który przepływał wąski strumień wody.

— To pałacowe ścieki? — zastanawiała się na głos Eleonora, ale nie czuła przykrego zapachu, który potwierdziłby te przypuszczenia.

— Zwariowałaś? To pewnie woda z fosy! — stwierdziła przytomnie rudowłosa. — Po co robić tajne przejście, które donikąd nie prowadzi?

Księżniczka zastanowiła się chwilę. Pytanie przyjaciółki było nielogiczne, ale zdążyła już zauważyć, że wystraszona szlachcianka rzadko postępowała racjonalnie.

— Wyprowadziło nas z wieży — zauważyła cierpko. — Przed nami las, granica i wolność. Musimy tylko rozwikłać zagadkę kraty.

Elfka niepewnie podeszła do otworu i dotknęła metalowych prętów. Były twarde i raczej nie udałoby się ich wygiąć, ale może wcale nie trzeba było tego robić. Zaczęła sprawdzać każdy po kolei, poganiana przez przerażoną Erwinę.

— Długo to jeszcze potrwa? Nie możesz ich po prostu zniszczyć? — pytała, chociaż wiedziała, że w niczym nie pomaga.

— Nie potrafię — księżniczka nadal badała pręty, ignorując zawodzenie przyjaciółki.

Wreszcie znalazła to, czego szukała.

— Ten się rusza — obwieściła radośnie, przywołując do siebie bladą Erwinę. — Jeśli uda nam się go wyjąć, wskoczymy do jeziora, przepłyniemy kawałek do brzegu i uciekniemy do lasu.

Ku jej zaskoczeniu, rudowłosa jeszcze bardziej pobladła.

— Nie umiem pływać — przyznała się cicho. — Jestem ludzką szlachcianką, a nie leśnym elfem. Moje szkolenie ograniczało się do lekcji etykiety, muzyki i spacerów po parku w towarzystwie przyzwoitki.

— Nigdy nie pływałaś? — Eleonora spojrzała na nią z niedowierzaniem.

— Wybacz, ale raczej trudno się tego nauczyć w wannie — odrzekła Erwina z przekąsem.

Księżniczka powoli wykręcała kratę, zastanawiając się jak rozwikłać nowy problem.

— Nie szkodzi — podniosła się z klęczek i podała dłoń rudowłosej. — Ze mną nic ci nie grozi.

Zanim dziewczyna zdążyła zaprzeczyć, Eleonora pociągnęła ją do wody i razem przecisnęły się przez wąski otwór.

— Skaczemy! — krzyknęła, na co jej przerażona towarzyszka zacisnęła zęby i zamknęła oczy, modląc się, żeby to był pierwszy i ostatni skok w jej życiu.

Leciały zaledwie chwilę, by potem poczuć nagły spadek temperatury i nieprzyjemny smak brudnej wody. Eleonora szybko przejęła inicjatywę, widząc, że Erwina zupełnie sobie nie radzi. Gdyby nie wrodzona natura syreny, obie już dawno poszłyby na dno. Tymczasem elfka bez problemu holowała ledwo przytomną przyjaciółkę do brzegu, by potem wyciągnąć ją na zarośnięty brzeg.

— Udało się? — wychrypiała rudowłosa, plując wodą na mokry piasek.

— Udało nam się nie utopić — powiedziała księżniczka, otrzepując ubranie z trawy i piachu. — Teraz czeka nas ta trudniejsza część. Musimy wymknąć się poza granice, niezauważone przez wojsko Martina. To nie będzie łatwe.

Trochę trwało, zanim szlachcianka pozbierała się na tyle, by mogły ruszyć dalej.

— Jak się czujesz? — dopytywała zmartwiona Eleonora, pomagając przedostać się Erwinie przez wyjątkowo paskudne jeżyny.

— To zabawne, bo wcześniej sądziłam, że z nas dwóch to ja jestem tą odważniejszą — parsknęła ruda, próbując wyplątać nogę z ostrych kolców przesuszonych chaszczy.

— Jesteś — zapewniła księżniczka. — Gdyby nie ty, nigdy nie znalazłabym tunelu. Dałaś mi powód, aby w ogóle spróbować uciec.

— Jaki?

Zatrzymały się, zaniepokojone nagłym poruszeniem na blankach pałacu.

— Już wiedzą — szepnęła elfka. — A jeśli chodzi o powód, był bardzo prosty. Nadzieja to jedyne, co pozwoliło mi łudzić się na lepszy los.

— Co zamierzasz zrobić? — Erwina nie chciała wyjść na panikarę, ale zbliżające się widmo złapania, ocuciło ją na tyle, na ile mogło w niezbyt stabilnej sytuacji.

— Od teraz zdaję się na ciebie — elfka uśmiechnęła się delikatnie, chociaż nie miały jeszcze powodów do przedwczesnej radości. — Wspominałaś coś o bezpiecznej przystani.

— Naprawdę? Nie sądziłam, że tak łatwo dasz się namówić na podróż w nieznane.

— Nie sądziłam, że tak łatwo uda nam się uciec — zażartowała Eleonora. — A tymczasem w drogę, zanim Areas zamknie nas w lochu i będziemy skazane na łaskę księcia.

Ruszyły przed siebie, starając się zostawić wszelkie negatywne myśli za sobą. Wilgotne ubrania przykleiły się do ich zmarzniętych ciał, włosy pozlepiały się w nieładne strąki, oddech stał się ciężki od bagiennych oparów, a mimo to nie poddawały się. Dzielnie parły naprzód, nie dbając o liczne zadrapania, siniaki i bolące nogi. Chciały znaleźć się w bezpiecznym miejscu i to jak najszybciej.

— Dokąd właściwie nas prowadzisz? — zaciekawiła się księżniczka, kiedy słońce zaczęło niknąć za horyzontem.

— Do Ósmego Królestwa* — szlachcianka nakreśliła cudzysłów w powietrzu, a strapiona elfka założyła włosy za ucho.

— Przecież od dawna jest opuszczone — zaczęła niepewnie. — Smok zamienił je w popiół.

Erwina zaprzeczyła gwałtownie.

— To nieprawda — mruknęła cierpko. — To nie smok zamienił je w popiół, tylko król Lestdair. Władca Pierwszego Królestwa sprawił, że zginęło mnóstwo mieszańców, którzy nie zasłużyli na śmierć.

Księżniczka wytrzeszczyła oczy, ale nie zaprzeczyła. Dlaczego miałaby to robić? W głębi serca czuła, że jej ojciec był zdolny do okrutnych rzeczy i sama była tego najlepszym przykładem.

— Jak? — wykrztusiła tylko, rozmasowując obolałe kolano.

— Podobno jakiś ważny zbieg ukrył się w mieście, a jakby tego było mało, namówił smoka, by ten się do niego przyłączył. Kiedy król Lestdair się o tym dowiedział, wpadł w furię. Kazał doszczętnie spalić wszystko, co żołnierze napotkają na swojej drodze, a winę zrzucić na biedne zwierzę. Tak skończyły się błogie czasy dostatku w Fënrýn*. Ani stolica, ani jej mieszkańcy nigdy nie pozbierali się po tej tragedii.





*🍀*




*Ósme Królestwo — w odległych czasach zamieszkałe przez szantów (tzw. mieszańców), czyli krzyżówki różnych ras. Władzę sprawował tam król Erezeb, niezwykle mądry i dobry władca. Kraina słynęła z handlu, egzotycznych owoców i smacznych warzyw, które rosły tam chętniej, niż na innych ziemiach. Po tragedii, która je spotkała, nigdy nie wróciło do swojej świetności sprzed lat.

*Fënrýn — stolica Ósmego Królestwa, niemal zrównana z ziemią. Tam znajdował się zamek królewski, gdzie z radością przyjmowano nowych gości. Miasto nie znało smutku, zła, ani żalu. Poznało za to smak niekontrolowanej złości elfickiego króla, który postanowił położyć kres temu, czego nie mógł mieć na wyłączność.

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz