10.

682 43 0
                                    

Przyglądała się w lustrze swojemu odbiciu, nie bardzo wiedząc, co właściwie widzi.

Bała się i próbowała to ukryć gdzieś w głębi siebie, ale z drugiej strony pragnęła pokazać, że jest odważna, bo tego zawsze uczył ją ojciec.

— Co ja mogę — szepnęła, dotykając szczupłymi palcami chłodnej tafli. — Nie jestem taka, za jaką inni mnie mają.

Nie była, to prawda. Waleczna strona była czymś, co wykreował jej ojciec, próbując tym samym zatuszować łagodność i wiotkość natury córki. Czasami miała wątpliwości, czy ją w ogóle kochał, bo przecież nigdy od niego tego nie usłyszała. Założyła z góry, że tak musi być, bo przecież rodzice zawsze kochają swoje dzieci.

— Księżniczko? — ktoś zapukał do drzwi, burząc tym samym mur chaotycznych rozmyślań, którymi nieświadomie zaczęła się otaczać elfka.

Przekręciła klucz w zamku i zaprosiła służącą do środka. Właściwie uważała ją za swoją koleżankę, jedyną, jaką miała. Wcześniej towarzyszyła jej Zefira, którą zabrała przedwczesna śmierć. Teraz nie miała już nikogo, została sama.

— Nie uciekniemy — poinformowała ją na wstępie Erwina. — On o wszystkim wie. Groził mi... Ja nie mogę teraz... Uciec tak po prostu... — wyrzucała z siebie nieskładnie, ale Eleonora i tak doskonale ją zrozumiała.

— Ten dar jest przekleństwem — nalała wody do szklanki i podała ją przestraszonej rudowłosej. — Nigdy nam się nie uda zrobić czegoś, za jakiego plecami.

Nie zamierzała się jednak poddać. Nie po tym wszystkim, co ją spotkało.

— Zanim się pojawiłaś, słyszałam, że wzywają go ważne sprawy do Piątego Królestwa... — przypomniała sobie szlachcianka, biorąc łyk chłodnego napoju.

Piątego Królestwa — powtórzyła zamyślona księżniczka, ale szybko połączyła wątki w logiczną całość. — Słynie przecież z  idyllicznych uroczystości ślubnych.

Załamana schowała twarz w dłoniach, cicho szlochając.

— Przestań płakać! To może być nasza jedyna szansa — nie poddawała się Erwina, która oddałaby wszystkie klejnoty z poprzedniego życia, byleby tylko znaleźć się za granicami tego koszmarnego państwa.

Eleonora nie słuchała. Popadła w rozpacz, która ją pochłaniała. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji, nigdy nie musiała podejmować takich decyzji i nigdy nie płakała, choć czasem trudno jej było powstrzymać łzy. Rozpacz w jej domu była karalna, dlatego zostawał jedynie cichy smutek i wstyd, że w ogóle ten pierwszy się pojawił.

— Nie potrafię — szepnęła. — Nie dam rady uciec. On wszędzie mnie znajdzie...

Szlachcianka wywróciła oczami, zirytowana wątłością charakteru księżniczki. Nie podejrzewała, że elfy to takie wrażliwe stworzenia, a już na pewno nie tak... słabe.

— Wiesz, dlaczego chcę stąd uciec? — rudowłosa zbliżyła się do księżniczki i delikatnie pogładziła ją po plecach. — Nie dlatego, że mi tu źle, chociaż z pewnością nie są to wygody poprzedniego życia. Chcę uciec, bo to nie moje życie. Pragnę wolności, małżeństwa, dzieci, małego domku z ogródkiem i szczęścia, że mogę to wszystko posiadać. Zawsze marzyłam, że ojciec wyda mnie za jakiegoś normalnego szlachcica w zbliżonym wieku, a nie napalonego zboczeńca z pałacem i górą majątku. Teraz nie muszę się tym martwić, bo jeśli ucieknę, będę mogła zdecydować sama. Będę mogła się zakochać...

Eleonora z niedowierzaniem patrzyła na Erwinę. Ona ze wszystkich wymienionych przez nią rzeczy, pragnęła jedynie wolności. Tylko co zrobi, jeśli już tę wolność otrzyma? Powinna zasiąść na tronie Arateth*, ale tego nie zrobi. Pierwsze Królestwo powinno znaleźć się w rękach kogoś odpowiedzialnego i silnego, a ona nie nadawała się do tej roli i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

— Gdzie tak właściwie chcesz się udać? — spytała, ale bała się odpowiedzi.

— W bezpieczne i zaufane miejsce — zapewniła ją Erwina. — Nie powiem ci teraz, bo jeszcze przez przypadek wypaplasz księciu. Och, nie patrz tak na mnie! Przecież wiesz, że mam na myśli twoje zbyt głośne emocje.

Wiedziała, ale czy to ją przekonało do planu dziewczyny? Ani trochę.





*🍀*




Nie chciały się rozstawać. Polubiły swoje towarzystwo, chociaż miały skrajnie różne charaktery.

— Nie martw się — pocieszyła ją na pożegnanie Erwina. — Wierzę, że razem jakoś sobie poradzimy. Też boję się księcia, ale kiedy zniknie, otworzy się przed nami jedna furtka.

— Zniknie tylko na kilka dni, a potem wróci i zorientuje się, że nas nie ma... — Eleonora z lękiem wpatrywała się w ciemne oczy szlachcianki. — Nie chcę sobie nawet wyobrażać piekła, które rozpęta, żeby nas znaleźć.

— Żeby znaleźć ciebie tak dla jasności — zaznaczyła dobitnie. — Mnie raczej nie będzie szukał, bo i po co?

— To miłe, że po tylu godzinach szczerej rozmowy, masz takie zdanie — sarknęła księżniczka.

— To wcale nie znaczy, że zostawię cię z tym samą! Nie jestem taka! — oburzyła się rudowłosa. — Dobranoc, panienko. Oby jutro było lepszym dniem niż dzisiaj.

Zamknęła za sobą cicho drzwi i podążyła krętymi schodkami z powrotem do kuchni. Nie zauważyła, że w mroku krył się ktoś jeszcze, kto cierpliwie wyczekiwał, aż opuści wreszcie komnatę księżniczki.

Areas słyszał wszystko i dobrze wiedział, co z tą wiedzą zrobić.

*🍀*

Arareth* — stolica Pierwszego Królestwa, gdzie znajdował się zamek królewski i mieszkała cała rodzina Lestdairów. Tam też wychowywała się Eleonora przez większą część swojego życia.

EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz