3.

1K 61 0
                                    

Gdy wbiegała po kamiennych schodach na pierwsze piętro pałacu, miała nadzieję, że zatrzaśnie za sobą drzwi komnaty, a za kilka minut ojciec zapuka i powie, że wszystko jest już dobrze. Kątem oka dostrzegła, że zaatakował go Dymitr, ale nie miał szans w starciu z królem. Wiekowy elf władał potężną magią i mieczem wykutym przez najznamienitszych krasnoludzkich kowali. Taka broń była niezwyciężona, ale bywała także zgubna, czego księżniczka nie mogła przewidzieć.

Lestdair rządził królestem, odkąd tylko pamiętała. Był królem właściwie od zawsze. Dawno temu Legendarna Kraina została podzielona na siedem odrębnych królestw, by zapobiec walkom o niesprawiedliwą władzę. Elfy były z natury lojalne, cierpliwe i sprawiedliwe, dlatego jako najmądrzejsze z istot pierwsze podpisały Traktat o pokoju. Zapisane było w nim, że odtąd wydzielone zostają ziemie dla każdego z przedstawicieli szlachetnego rodu. Wtedy jeszcze żył jej dziadek i matka, potem zabrała ich wojna. Bowiem każdy pokój ma swoją cenę.

W komnacie księżniczki za jej dziecięcych lat zbudowane zostało tajne przejście, prowadzące poza granice Pierwszego Królestwa. Z trudem dobiegła do drzwi, a jeszcze trudniejsze okazało się ich zabezpieczenie przed najemnikami. Z dołu dochodziły brzęki uderzającego o siebie metalu, krzyki i nawoływania.

— Szukajcie księżniczki! Ona nie może nam uciec!

Chwyciła tylko płaszcz podróżny, leżący niedbale na łóżku i w pośpiechu zwinęła wzorzysty dywan, pod którym znajdowała się klapa. Tajne przejście miało wiele odnóg, lecz żadna z nich nie była ślepa, a tunele chroniła potężna magia, która uniemożliwiała ich zawalenie.

Po omacku zaczęła schodzić po śliskich stopniach, które nie wiedzieć czemu, pokryte były cienką warstwą wody. Zupełnie jakby prowadziły prosto pod ziemię, a przecież dopiero dobry kawałek dalej zakręcały pod bezpieczną powierzchnię. Niewiele widziała, gdyż tunel pozbawiony był okien. Poza tym był już późny wieczór i przez pojedyncze szpary docierało jedynie światło nocy. Gdyby nie elficki wzrok, już dawno złamałaby sobie kark.

Klapę udało jej się zamknąć bez większego problemu, ale dywanu nie było tak łatwo położyć z powrotem na miejscu. Musiała zadowolić się prostym zaklęciem, które miało sprawić, że przejście będzie nieco trudniej otworzyć. Wiedziała, że da jej to zaledwie kilka minut więcej na ucieczkę.

Kiedy tylko uciążliwe schody dobiegły końca, pojawiły się trzy odnogi tunelu. Nie miała czasu się zastanawiać, ale nie chciała wybierać też najprostszej drogi. Skręciła w lewo, mając świadomość, że pogoń jest coraz bliżej. Jeszcze jej nie słyszała, ale czuła, że szanci depczą jej po piętach. Kilkanaście metrów przebiegła truchtem, nie chcąc zbytnio hałasować, ale na jej drodze znów pojawiło się rozwidlenie. Tym razem zdecydowała się na prawą stronę, mając nadzieję, że w ciemności nie zdołają wychwycić jej śladów.

Miała wrażenie, że trwało to całą wieczność. Wciąż słyszała za sobą głosy, ale przez cały czas pogoń pozostawała gdzieś w tyle. Gdy udało jej się dotrzeć do znajomych korzeni, wiedziała już, że dobrze wybrała drogę. Dotarła na ziemię krasnoludów, a ci na pewno nie odmówią jej pomocy.

Król krasnoludów, Merdered, władał Drugim Królestwem, które słynęło z bogactwa, kunsztownie wykonanej broni oraz biżuterii, a także gościnności, o ile wpadło się w oko mieszkańcom wioski. Jej celem było Trzecie Królestwo, ostatnie, którym władały tylko elfy.

Zrezygnowana ruszyła przed siebie, choć włosy miała wilgotne, a ubranie kleiło się od potu. Noc pod ziemią nie należała do najprzyjemniejszych, a najgorsze było to, że nie nastał jeszcze świt. Miała nadzieję, że szybko natrafi na zaludniony obszar, gdzie ukryje się przed pościgiem. Omal nie przewróciła się z wrażenia, gdy usłyszała w mroku szyderczy głos.

— Chyba nie sądziłaś, że przede mną uciekniesz, księżniczko — zakpił Dymitr, spoglądając z wyższością na wyczerpaną elfkę.

— Jakim cudem... — wyszeptała, gorączkowo szukając u swojego boku miecza.

Znalazła jedynie pustkę, którą przełknęła z gorzkim rozczarowaniem. Jak mogła zapomnieć jedynej broni, którą miała na własność poza łukiem?

— Zmusiliśmy jednego ze strażników, jak mu tam było, bodajże Gabriel, żeby użyczył nam nieco swojej mocy i wskazał miejsce, do którego zmierzasz — syknął, dmuchając nieświeżym powietrzem prosto w jej zaczerwienioną od wysiłku twarz. —Nie musisz się mścić, aniele, już dawno nie żyje.

— Ty podły barbarzyńco! — rzuciła się na niego z pięściami, choć dobrze wiedziała, że prędzej sobie zaszkodzi, niż cokolwiek zdziała.

— Teraz pójdziesz tam, gdzie twoje miejsce. Trzecie Królestwo oczekuje twego przybycia z niecierpliwością — mruknął zadowolony. — Brać ją — rzucił stanowczo do swoich towarzyszy.

Eleonora spojrzała zaskoczona na byłego nauczyciela.

— Do Trzeciego Królestwa? — nie sądziła, że wróg pragnie spełnić tak szybko jej marzenie, co mogło świadczyć tylko o tym, że krył się za tym jakiś wyjątkowo paskudny podstęp.

Uniósł ku górze jedną brew, jakby nie rozumiał do końca jej wątpliwości.

— Czegoś nie zrozumiałaś? — jego uwaga była jednoznaczna i kąśliwa, ale dziewczyna i tak zdecydowała się na kolejne pytanie.

— Dlaczego akurat tam?

— Zobaczysz, księżniczko — spętał dłonie dziewczyny grubym sznurem, zupełnie nie przejmując się, że zdzierał jej przy tym skórę do krwi. — Zobaczysz — powtórzył, niemal wlokąc wyczerpaną elfkę po wilgotnej ziemi.


EleonoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz