Adopcja [I]

74K 1.5K 1.1K
                                    

Luke*

Wszedłem razem z moimi rodzicami do budynku, w którym mieści się dom dziecka. Wszystkie jego ściany były w tragicznym stanie. W środku było czuć okropny zapach wilgoci. Szliśmy długim korytarzem omijając co chwilę jakieś drzwi.

- Mamo, naprawdę chcesz kogoś adoptować? Przecież wy i tak ciągle pracujecie, więc po co wam kolejne dziecko. Żeby siedziało w domu samo? Tak jak ja? - powiedziałem do mojej przybranej matki. Moi rodzice, tak jak ja, są wampirami, a wampiry nie mogą się rozmnażać jak zwykli ludzie. Lisa i Tom, bo tak nazywają się moi rodzice, znaleźli mnie ledwo żywego w lesie. Napadło mnie kilka osób i pobiło. Oni szybko zabrali mnie do siebie i podjęli decyzję, że mnie zmienią. Gdyby tego nie zrobili już dawno wąchałbym kwiatki od spodu.

- Luke, moim marzeniem jest mieć syna i córkę, a dobrze wiesz, że nie możemy mieć dzieci. Dlatego postanowiliśmy z Tomasem, że zaadoptujemy jakąś dziewczynkę, a ty pomożesz nam wybrać, bo w końcu to będzie twoja siostra. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. Była szczęśliwa jak nigdy wcześniej.

- Ale przecież tu są ludzkie dzieci. Zaadoptujecie człowieka i go zmienicie w wampira? - ostatnie słowo powiedziałem trochę ciszej, aby nikt nie usłyszał.

- Nie będziemy zmieniać jej tak od razu. Najpierw ją trochę poznamy. Zdobędziemy jej zaufanie, a dopiero potem powiemy jej o wszystkim i zmienimy. - cały czas się uśmiechała. Mama była zawsze bardzo optymistyczna, ale dzisiaj to chodzi od rana cała rozpromieniona.

Nasza rozmowa się skończyła, ponieważ weszliśmy do gabinetu osoby, która prowadzi ten cały dom dziecka. Ojciec, który do tej pory się nie odzywał zaczął rozmawiać z kierowniczką wyjaśniając jej po co tu jesteśmy. Po kilku minutach zahipnotyzował, aby ominąć wszystkie procedury adopcji.

- Zapraszam. Oprowadzę państwa. - kobieta wyszła, a my ruszyliśmy za nią. Pokazywała nam dziewczyny w różnym wieku. Jednak wszystkie były poniżej dwunastu lat. W każdym pomieszczeniu było wstawione lustro weneckie. Tak abyśmy my widzieli co się dzieje w pokoju, ale żeby osoba przebywająca w środku nie widziała nas. To trochę jakbyśmy oglądali zwierzęta na sprzedaż.

- A czy są tu jakieś starsze dziewczynki? Tak w wieku około siedemnastu lat? - zapytała z nadzieją mama.

- Tak. Jest jedna dziewczyna w wieku siedemnastu lat, jednak jest ona dość specyficzna. - kierowniczka lekko się zmieszała, co dało się zauważyć.

- Chcemy ją zobaczyć. - powiedział twardo tata. Kobieta zaczęła nas prowadzić w tylko jej znanym kierunku. Nagle poczułem słodką woń krwi. Zapach z każdym krokiem stawał się mocniejszy, w końcu nie mogłem się powstrzymać i moje kły mimo wolnie się wysunęły. Lekko schyliłem głowę, aby nikt tego nie zauważył. Stanęliśmy przed lustrem. W pokoju o numerze 36 była dziewczyna ubrana w czarne spodnie oraz tego samego koloru bluzę z kapturem, który miała założony na głowę. Była bardzo chuda, wręcz wychudzona. Niestety nie mogłem dostrzec jej twarzy, ponieważ miała ją schowaną pod kapturem. Jedynie spod materiału na głowie widać było dość długie czerwone loki. Dziewczyna uderzyła swoimi pięściami w ścianę. W miejscach, w które celowała były już ślady krwi. To jej krew tak smakowicie pachnie, że ledwo daje radę się opanować.

- Victoria trafiła do nas w wieku 13 lat. Była już w kilka rodzinach ale żadna nie wytrzymała z nią dłużej niż tydzień. Jest strasznie zamknięta w sobie i nikogo nie dopuszcza. Ja przez tyle lat nawet nie usłyszałam jej głosu. Trafiła do nas z powodów rodzinnych. Wiemy tylko, że jej ojciec.. - nie wiadomo kiedy dziewczyna pojawiła się przed samą szybą. Patrzyła prosto na nas jakby nas widziała. Nagle niespodziewanie zamachnęła się i wybiła pięścią szybę. Wszyscy podskoczyliśmy przez nagły czyn Victorii, a moja mama aż cicho krzyknęła. Spojrzałem na kierowniczkę. Była kompletnie przerażona, oczy miała szeroko otwarte i usta lekko rozchylone. Przeniosłem wzrok na mamę i tatę. Kiwnąłem lekko głową dając znak, że wybieram tą dziewczynę.

- Jesteś pewny? - zapytał tata patrząc na Victorię. Zmierzył ją wzrokiem nawet nie starając się tego ukryć.

- Tak, jestem pewny. - odpowiedziałem i również przeniosłem wzrok na dziewczynę. Ona odwróciła się i podeszła do łóżka. Usiadła na nim, podniosła ręce do góry oglądając je i co jakiś czas wyciągając kawałki lustra ze swojej skóry.

- W takim razie bierzemy ją! - pisnęła szczęśliwa mama, rzucając się na tatę aby mocno go przytulić.

- Teraz da nam Pani jakąś walizkę i pójdziemy załatwić wszystkie formalności. - tata zahipnotyzował kierowniczkę. Od razu wyciągnęła walizkę z pomieszczenia za nami.

- Zapraszam do mojego gabinetu. - uśmiechnęła się serdecznie.

- Zostań z nią i pomóż się spakować, a my wszystko załatwimy. - puściła mi oczko i ruszyła korytarzem razem z tatą i kobietą o nieznanym mi imieniu.

Wziąłem walizkę i wszedłem do pokoju dziewczyny. Udało mi się opanować i schowałem kły.

- Cześć, jestem Luke. - powiedziałem zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna lekko podniosła głowę, dzięki czemu mogłem dostrzec jej pełne, malinowe usta. Jednak coś w nich nie pasowało. Dolna warga z lewej strony była dość mocno pęknięta. Nie wyglądało to na pęknięcie z powodu suchych ust, raczej to było podobne do pęknięcia po dość dużym uderzeniu. To było dziwne, nawet bardzo dziwne. Po dłuższej chwili dziewczyna opuściła głowę. Nie odpowiedziała mi tylko dalej zaczęła oglądać swoją dłoń, szukając pewnie odłamków szkła.

- Musisz się spakować. Będziesz teraz w mojej rodzinie i będziesz z nami mieszkać. - kolejny raz odpowiedziała mi ciszą. Kompletnie mnie olała. Jakby mnie tu wcale nie było. - Skoro ty nie chcesz się spakować ja to zrobię. - położyłem walizkę na łóżku obok niej. Otworzyłem szafkę i okazało się, że trafiłem w dziesiątkę, bo własnie tam były ubrania Victorii. Już miałem podnieść kilka ładnie złożonych ubrań, ale przeszkodził mi w tym żelazny uścisk na moim nadgarstku. Spojrzałem w miejsce, w którym czułem dotyk. Okazało się, że dziewczyna stała tuż za mną i to jej dłoń mnie zatrzymała. Po jej palcach płynęła jeszcze krew z kostek. Miała dość sporo siły jak na swoją wagę. Victoria odsunęłam mnie na bok i sama zaczęła wyjmować ubrania. Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia. Ona dosłownie przesunęła mnie na bok. Jakim cudem to zrobiła skoro jestem wampirem. Jestem setki razy silniejszy od niej, a ona zrobiła to z taką łatwością.

Dziewczyna wyjęła kilka ubrań, a następnie z dna szafy wyciągnęła zwykły zeszyt i schowała go pod ubrania. Przy dalszym pakowaniu Victoria nadal się nie odzywała, a ja również nie próbowałem zaczynać rozmowy. Po około dziesięciu minutach dziewczyna usiadła na łóżku obok walizki i zapięła ją.

- To wszystko? - zapytałem lekko zdziwiony. Zbyt dużo rzeczy nie spakowała. Walizka nie była zapełniona nawet w połowie. Dziewczyna tylko na mnie spojrzała znów nie odpowiadając mi. Chwilę później przyszli moi rodzice. Próbowali porozmawiać z Victorią, przedstawić, ale dziewczyna nadal się nie odzywała. Poszliśmy więc do samochodu, aby wrócić do domu.

******

Przed poprawą 593 słowa/po poprawie 1073 słów

Mam pytanie do tych co czytają to któryś raz już :D

Taka wersja lepsza niż stara? :)

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz